Jak Wam się snuje dzisiejsza niedziela? Robiliście coś ciekawego?

Ja dzisiaj rano poszłam na pchli targ, ale szybko stamtąd uciekłam. Błoto po kolana.
W południe wpadły do nas trzy osoby z rodziny. Sympatycznie było :slightly_smiling_face:

4 polubienia

Dla mnie zawsze niedziele są najtrudniejsze. Skąś nie wiadomo skąd dopada smutek i zmęczenie.

2 polubienia

Dzien swiety swiecilam praca, poza zrobieniem czystki w lodowce i spizarce (swieta sie zblizaja, trzeba zapasy uzupelniec), bo gotowi znowu jakis stan wyjatkowy, zeby wirus sie nie rozlazl ustanowic? poszlam wesprzec gospodarke czyli na spacer i napic sie kawy w zaprzyjaznionej kefeterii.
nawet troche ludzi bylo, niesmialo jak te krokusiki na wiosne, ale jednak wszyscy maja juz dosc rocznego aresztu domowego…

2 polubienia

Ja je lubię. Są czasem życia na wolniejszych obrotach. Spokojniej.

2 polubienia

Ja przez cały tydzien czekam na wolne, a potem szybko przemija. Mam wiele planów, jak dobrze póldzie / i nie zasnę/ to z 50% sie zrealizuje.
A takie zatzymanie przywoluje smutki, na które nie ma czasu w tygodniu.

3 polubienia

Na smutki też musi być jakaś pora. Skoro się smucisz, to masz powody, a kiedyś przecież wysmucić się trzeba.

2 polubienia

To Ty pracuś jesteś niesamowity skoro w niedzielę też zasuwasz :joy:

1 polubienie

a co Ty, piatek i sobote lenilam sie niczym skrzyzowanie muzulmanina z zydem.

1 polubienie

To już i niedzielę mogłaś do tych dni dołączyć :grin:

1 polubienie

co za duzo to niezdrowo.
poza tym cos na polkach zaczelo przeswitywac pustka, a od czasow PRL mam awersje do braku zapasow.

1 polubienie

To od razu się przyznaj, że chciałaś znaleźć konkretny powód, by się wybrać na zakupy :slightly_smiling_face:

1 polubienie

w koncu ile mozna weszyc w necie?
od czasu do czasu trzeba do jaskini lwa z wirusem sie zmierzyc…

1 polubienie

W sumie racja. Teraz każde wyjście to w sumie większe lub mniejsze ryzyko :wink:

1 polubienie

ja mieszkam w stosunkowo bezpiecznym miejscu (poki co, bo jak ruszy turystyka to mozna sie wszystkiego spodziewac), ale jednak ciagle kilkanascie zachorowan dziennie w okolicy rejestruja.
(okolica duza, 327 km2, ponad 270 tys. stalych mieszkancow, a beretem rzucic Alicante - mniejsze powierzchniowo, ale ludzi 350 tys.)
na pewno ryzyko mniejsze niz w Madrycie - ale zawsze istnieje.

1 polubienie

A więc jednak wyzwania podejmujesz :wink:
Zawsze to jakieś urozmaicenie.

1 polubienie

no przeciez dobrowolnie do palmy sie nie przykuje? nawet razem z laptopem…

1 polubienie

Za każdym razem jak o tych palmach wspominasz jak o czymś normalnym, to mnie okrutna zazdrość zżera, że tutaj nie mam ani jednej.
A może też chciałabym :grin:

1 polubienie

a mi sie czesto marzy spacer po polskim jesiennym lesie… I jakies grzybobranie :wink:
wszystkiego na raz miec nie mozna…

1 polubienie

To przecież normalne, że mniej się chce tego, co się akurat ma, a bardziej tego, czego się nie ma, bo to, czego się nie ma zawsze jest fajniejsze :joy:

1 polubienie

ale pomysl jak by pieknie wygladaly muchomory rosnace pod palmami…

1 polubienie