Prosze mi nie śmiecić zupami w temacie!
Prosze założyć sobie osobny wątek!!!
Wspomnienia kulinarne to tez kawalek dziecinstwa
To co wyżej to nie są żadne wspomnienia.Za chwile bedzie 200 tekstów o zupie i szlag trafi caly temat…
Po raz setny pytam…Tak trudno zalożyć wlasny temat???
Popieram.
A co do Zorro, miałem w dzieciństwie taką fajną akcję. Buszując kiedyś rano, przed szkołą (bo chodziłem na druga zmianę) w starych szopach znalazłem ukryte między deskami kilkanaście pudełek z proszkiem do prania IXI. Zapewne zamelinował je tam jakiś sklepowy złodziejaszek. Niewiele się namyślając wziąłem zdobycz na ręce ile się dało i zaniosłem do domu. Żeby zrobić mamie niespodziankę, włożyłem te proszki do pralki. Gdy mama wróciła z pracy powiedziałem że w pralce (poczciwa stara Frania) jest niespodzianka.
A dlaczego Zorro? Bo w miejscu gdzie znalazłem tę zdobycz przyczepiłem kartkę z wielką literą “Z”.
Wooooow,jak to mówią!!!
Dobre…
A i to przypomnialo mi coś…
Ta kartka.Kiedys robilśmy podobne akcje i zostawialiśmy kartki z"niewidzialną ręką".Pamietasz?
Oczywiście! Niewidzialna ręka - To Ty!
Chyba promował to Ekran z Bratkiem
Dokladnie!
Teraz nie wiem czy nie mylę ale chyba ten sam facet był twarzą Klubu Pancernych.W logo byl chyba czołg z husarskimi skrzydłami…
Czuwaj!
Normalnie, ale z wysiłkiem wzroku, czyli do niezbyt normalnie. Już mam te pieprzone bryle.
Okulary na nosie, słowo się rzekło.
Wspomniano tu o wakacjach.
Wakacje, poza jednym wyjątkiem, między 5/6, to, bodajże, najlepsze moje wspomnienia.
Wieś, wieś i jeszcze raz wieś, Taka typowa z lat 50, 60 z całym dobytkiem inwentarza.
nie straszne mi konie były, kozy, krowy, świnie, owce i co tam jeszcze. Wielka stodoła pełna siana. Drób, sad z drzewami owocowymi, ogród ze z agrestem, porzeczką, maliną, poziomką i truskawką. Żarte przeze mnie garściami. Ogród otoczony murem, na który, gdy się wdrapałem, widziałem pociągi z Wrocławia na Kudowę i z powrotem. To było na Dolnym Śląsku, w Przyłęku. Wieś leżała pod wysoką górą, na której umiejscowione jest miasteczko, Bardo. I w tym Przyłęku mieszkała siostra taty, a 9 km polami swe gospodarstwo miał brat ojca i ta wieś nazywała się Topola. Kilka kilometrów od Kamieńca Ząbkowickiego. A nieopodal były ruiny zamku na wzgórzu. Co trzeba więcej?
Oczywiście, nie jest to mój ostatni komentarz w tym collinsowym pytaniu. Trochę szczegółów też tu rzucę…
Piękne!
Ja wieś mocniej powąchałem dopiero w 6 klasie…Gdzieś miedzy Słupcą a Koninem.I na dlugie lata wtedy,pokochalem zycie pod namiotem.Okolica była raczej bezbarwna ale lasy były…I ciągnące sie kilometrami,puste drogi po których szaleliśmy z moją sympatią na rowerach…Mam do dzisiaj jej zdjecie z 7 klasy
Przeczytałem raz jeszcze i od razu przypomnial mi sie tzw.obóz wędrowny,Zawoja-Szczawnica…Gdzies po drodze…zgubiliśmy sie.A wszystko przez maliny i poziomki.I to w lesie gdzie slońca i tak było jak na lekarstwo…
Mialem wtedy lat 15.Raczkujący hippies
Ale i gent!
Koleżance nosilem pieprzony plecak przez pól dnia!Mam ja na fejsie…Ciekawe czy pamieta…
Dziś chcę napisać tu o swoim jedynym obozie, na którym byłem. Ale w późniejszej porze dnia.
Zapodałeś bardzo podobające mi się pytanie i jeszcze kilka wspomnień mam zamiar tu wrzucić.
No to pisz!Na co czekasz?
Mam!
To “gdzieś” nazywało sie Bystra…
Byla tam i …dyskoteka.Oczywiscie Boney M ale na koniec dj puścił Ten Years After!
My byliśmy z kolegą na etapie “Questions”,Manfreda Manna…A tu taka niespodzianka!
Wspomnienie:
Na natchnienie.
Przecież lipy u Ciebie nie będę walił, to muszą być porządne komentarze.
W tej chwili mam u siebie ruch poranny. Obaj sublokatorzy szykują się do wyjścia, do pracy i co chwila któryś mi łeb czymś zawraca.
A to rozumiem.U mnie zacznie sie za 2 godziny.
Beztrosko. Przełom lat 70/80. Wioska /osada między lasami gdzieś w północnej Wielkopolsce . Cztery domy na krzyż wokół lasy i jezioro. Wszędzie daleko i tyle miejsca do zabawy. Starsze kuzynostwo i skoki z okien na pierzyny , Janosik i toporki w dłoniach…i kolanach . Kiedyś jak jednego takiego do drzewa przywiązali to rodzina go pół dnia szukała a biedak w lesie. Piękne wspomnienia…
Pamiętam, jak, niemal całym podwórkiem chodziliśmy każdego czerwca do lasu na jagody i poziomki.
Zbudowaliśmy kiedyś kilka szałasów i tam spaliśmy. Awantura z tego była, bo każdy z nas “zapomniał” uprzedzić swoich rodziców.
Podobno w takich klimatach dorastają spokojni ludzie.Uwolnieni od nacisku cywilizacji…Ja tam nigdy nie narzekałem ze jestem szczurem miejskim [jak Woody Allen ]
Ale na wsi,tak na serio,pojawilem sie dopiero w latach 80-tych.I to juz nie bylo dzieciństwo…
i nikt nie zawracal glowy, ze owoce nie myte?