Dziś okrągła, 50 rocznica rozpoczęcia produkcji w Polsce tego samochodziku.
Ja z kolega pojechałem do Szwecji na saksy w czasie studiów. Łącznie zrobiliśmy ponad 2000 km w półtora miesiąca. Powiem tak - ciasno nie było - ale tyle siedzenia zajmowały bagaże, namiot i prowiant.
Na jakąś imprezę chyba,pod Poznaniem.Ledwie pamiętam…Nad jeziorem,chyba koło Tuczna
Zawsze unikałem tego,czasem jak ognia…I nikt z moich znajomych tym nie jeździł…Za to były dwa w rodzinie…
Ach…Teraz mi się przypomniało…Zabrałem się kiedyś na pogrzeb za Konin aż…
Skromnie. Ze Śląska na Hel. Torby na dachu. 4 osoby.
Z Olsztyna do Talina i z powrotem w 3 osoby. Bagaże na dachu, który się uginał. To dość spory kawałek drogi.
A to zabiłeś mi klina.
Poza faktem, ze kurs i egzamin na prawo jazdy to byl maluch, jakoś nie przypominam sobie wiekszej obecnosci tego pojazdu w moim zyciu.
Królowe szos czyli syrenki, trabanty, jakis wartburg, duży fiat? To tak
Choc w drugiej polowie la 60. tata byl szczęśliwym posiadaczem prawie oryginalnego fiata 600. Odremontowanego w garażu. Konstrukcyjne to on sie chyba dużo nie różnił poza ksztaltem karoserii?
Ale potem pojawiła się syrenka 104. I tak do ostatniej 105lux.
A tamten fiacik to chyba najdalej to podlodzkie letniska.
Matka bała się jak ognia podróży z “malutkim dzieckiem”.
Z Wawy do Zakopanego w 4 osoby. Ciężko było na wzniesieniach. Nie wiem jak upchaliśmy się do samochodu z bagażami.
Słupsk - Bielsko Biała i zaraz z powrotem W dwie osoby.
A wlasnie mi sie przypomnialo raz służbowym maluchem z przyczepką bagażowa Łódź - Warszawa. I powrot.
To Wy wszyscy tacy starzy jesteście???
Nie.
A myślałaś, że wszyscy jesteśmy od Ciebie dużo młodsi? Dlaczego tak myślałaś?
Kochaniutka, ja dopiero 71 wiosenek 5 lipca. Tak, że spoko.
To Ty jeszcze wujaszka Stalina opłakiwałeś w żłobku, jak Ci kazali ;(
Ryczałem nie z powodu Stalina, ale dlatego, że nawaliłem w pieluchę i przypiekało w dupkę.
A pampersów “zawsze suchych” nie bylo…
Chociaz miało to swoje zalety, zużytym pampersem okien nie umyjesz.
Mokrych też nie.
Około 100 km.
Chętnie bym się przejechał, bom już od wieków nie jechał, a z tego, co pamiętam, Maluchem jechało się specyficznie.
Jechało jak jechało, ale pakowało specyficznie.
Znajomi mieli malucha, wiec pakowanie to oprócz bagażnika na dachu to było kilkadziesiąt reklamówek, bo latwiej bylo wykorzystać przestrzeń .