Koralinę, Amadeusza i Gambit królowej już oglądałyśmy
Z Amadeuszem miałyśmy taką dziwną sytuację, że skończyłyśmy oglądać w nocy i już po wyłączeniu filmu usłyszałyśmy nagle wyraźnie dźwięk podobny do pianina.
Może Mozart wstał z grobu
U mnie przed filmem zawsze jest książka. Ale wiele wersji filmowych, moim zdaniem, dorównało książce, np Imię Róży, czy Pachnidło. Inne filmy były dla mnie rozczarowaniem, np serial, Pogoda dla bogaczy. Gdybym przedtem nie czytał tej superpowieści, serial bardzo by mi się podobał. Ale film Na zachodzie bez zmian, stanął na wysokości zadania.
Oba genialne,przy czym film Lumeta jest wrecz epokowy.Bez tego filmu nie byloby polowy seriali z lat 70-80
U nas uzywano sloganu,“kino moralnego niepokoju”.Okazalo sie wkrotce ze to pojecia dosyc uniwersalne,bez wzgledu na panujacy ustrój…
Tak,ten film wkladal kij miedzy szprychy!
Oglądałam wszystkie filmy Tarantino i to zdecydowanie jeden z moich ulubionych reżyserów, ale wiem, że nie każdemu podchodzi. Zwłaszcza ta konstrukcja akcji “długo nic, dużo rozmów bez większego znaczenia dla fabuły, a potem nagle dzieje się wszystko i trupy sypią się dookoła”
Dobrze Ci radze…Nie czytaj,“Polnoc,Poludnie”,Johna Jakesa.Serial byl bardzo dobry a chwilami wspanialy.Ksiazka jest porcją mydlin nie do wytrzymania.
Dzięki za radę. Nie czytałem, ale i filmu też nie oglądałem.
Z polskich trzeba uznać zwycięstwo Dnia świra.
Mi, jak chodzi o Imię róży, zdecydowanie bardziej podobała się książka niż film, chociaż film zdecydowanie nie był zły.
To rekomenduję Wam “Igora” bardzo dobre.
Tarantino, to dla mnie taki łobuz, którego nie da się nie lubić. Cholera, wściekałem się na jego westernie Django, a już go z przyjemnością oglądnąłem jeszcze 2 razy, wybaczając jego historyczno rzeczowe niedopatrzenia, a właściwie niedorzeczności. Całkowicie udobruchał i rozbroił mnie końcowym puszczeniem oka do widza w końcowej scenie, tym założeniem okularów przeciwsłonecznych. Bardzo lubię Tarantino za jego pomysły.
Dziwne…Zawsze wydawalo mi sie ze od tych powtorek nie da sie uwolnic…
Prawde mowiac,nie wiem kim byl John Jakes…Moze to jakis pseudonim…
Ale film zostal skrojony znakomicie.Jak na seriale lat 80-tych.Przy czym calkiem zgrabny jest tutaj historyczny wyklad na temat wojny secesyjnej.Od fortu Sumter,przez Manassas az do samego konca…
Plus swietne epizody aktorskie jak np. Johnny Cash,jako John Brown…
Z komedii polecam jeszcze “Przepis na miłość”. “Angela” też extra.
O w mordę! Skleroza, całkiem wyleciał mi ze łba ten serial.
Czyli znasz?
@Devil Tak “Dzień świra” wymiata.
Tak. Wybacz kolego, ale słabnę na umyśle. Książkę też czytałem. Napisała ją Elizabeth Gaskell w połowie XIX wieku. I teraz sobie przypominam, że tę powieść przytargała mi moja druga pani do domu. Nie strawiła tego. Ja przeczytałem całość i szybko postarałem się zapomnieć. Teraz mnie to przypomniałeś.
Czy rzeczywiscie?
Nic nie wiem o tym by Jakes byl plagiatorem…
Zreszta wojna to niezbyt dokladnie polowa XIX wieku…
To co probowalem przeczytac,bylo mizerne ale o plagiacie nie slyszalem
Mówię o książce o tym tytule. Jakieś, takie romansowe flaki z olejem i tylko tyle pamiętam. Nawet nie wiem, czy ma coś wspólnego z serialem? Ale na tle wojny secesyjnej. A sam serial też mi nie utkwił za bardzo w pamięci. A nazwisko Jokes słyszę po raz pierwszy. Chyba?
Czekaj, Jakes, nie Jokes. Na dodatek wzrok mnie zawodzi. Teraz jestem w domu.
@vera223 Z tej samej “stajni” co “Totoro” fajny jest też “Ruchomy zamek Hauru” i “W krainie bogów” - mój mąż lubi te klimaty, razem oglądaliśmy, te 2 tytuły mi się spodobały.