Len uzdolniony?
Prymus dopraszajacy sie o"słoiki"na oczach ?
Buntownik?
Podrywacz?
Ulozony w pierwszej lub drugiej ławce?
Prawa reka wychowawcy?
Donosiciel [nie wymagam spowiedzi ]?
Sportowiec dla ktorego inne nauki nie istnialy?
Filozof"gardzący"tłumem?
Przyjaciel wszystkiego co sie rusza?[idol sprzątaczek ]?
Pominalem jakąs kategorie?Bo pamietam poetow,kabareciarzy,nieuleczalnych blaukowiczów…Pewnie jeszcze by sie cos znalazło
Weszla mi na uczucia,dawna znajoma z liceum…Spotkalismy sie na 100-leciu szkoly,nieco ponad rok temu…I wciaz jest o czym gadać
Czyli co?Mam rozumiec ze kibel?
Jak mawial ze stoickim spokojem kolega ktory"zimowal" u mnie w stanie wojennym:
“Tak bywa…Pies sie topi,łancuch pływa”.
Nie myslałem ze tak szybko podniose przyłbice ale…Tez wtedy,w 3 klasie zmienilem barwy klubowe
Dobrze się uczyłam,paski czerwone na świadectwach były,nagrody w postaci książek też dostawałam,wyróżnienia,dyplomy.A w technikum raz zdarzyło się dostać nagrodę pieniężną,bo moją pracę dyplomową wystawiono na konkurs ogólnopolski i zajęłam 2 miejsce.
Oooh…To wyzsza szkoła jazdy.Ja dopiero otrzezwialem po liceum i…zgarnalem malą nagrode za opowiadanie
Czasem wtedy myslalem sobie,ze taki typ jak ja nigdy nie przestaje byc"uczniem"
Ale nie czuj sie zle…Kiedys zakochalem sie w najlepszej uczennicy w klasie.Wszyscy stukali sie w czolo,jak to w szkole.A ona byla sliczna i tak pieknie mowila o swoich marzeniach…Stan wojenny nam psul humor ale chodzi o to ze to jest mozliwe!Mam na mysli kochanie sie w najlepszych uczniach/uczennicach
To chyba nikt Cie tutaj nie przeskoczy
Żaden kibel. Na wszystkich świadectwach szkolnych, jakie zebrałem, tylko raz pojawiła się ocena dostateczna. Rodzice mieli przeyebane, bo co rok na jakieś śmieszne rozdawnictwo dyplomów “musieli” się stawiać.
Odznakę “Wzorowy uczeń” wychowawczyni kazała odpruć z piersi fartuszka za gadanie na lekcji z kumplem.
Od razu zrobiło się lżej.
pytanie zasadnicze.czy chodzi o szkole podstawowa czy nast.?w podst.pierwasza lawka,pare razy czerwony pasek,wzorowe zachowanie,moze nie prymuska,ale nie bylo zle.Liceum,a to juz inna bajka ,ostatnia lawka,wagary,outsajder,ogolnie ciagle zdolna,ale len patentowany.
Brawo Ty…
Mam takiego kolege do dzisiaj…Na szczescie bardzo dobrze gral w piłke,mial swietny gust muzyczny,piekna zone,humor ktory dzisiaj nie znajduje swego odbicia w tzw.kabaretach…
I dlatego przetrwalismy jako kumple
Moze nie dokladnie tak jak Ty ale u mnie przebiegalo to podobnie.
Faktycznie,wielka roznica miedzy podstawowka a liceum,o czym nie pomyslalem wczesniej,majac w glowie tylko liceum…
Z drugiej strony,nie kazdy tak radykalnie sie zmienial…Ale fajnie ze zwrocilas na to uwage.
Jak by tu powiedzieć a nie skłamać?
Chyba miksem niektórych zapodanych kategorii. I bardzo aktywny byłem, nie zawsze w sensie pozytywnym dla szkoły.
Podam jeden przykład.
Otóż w 7 klasie na półrocze na uroczystym apelu przyznano mi tytuł najlepszego ucznia półrocza. Ale przyznano in blanco ponieważ, akurat na wagarach byłem…
I tak było do końca mojej edukacji.
W podstawowce tez tak miewalem…Bylem tak lubiany przez nauczycieli ze balem sie iz kiedys…dostane jakies specjalne zadanie na akademiach
Upieklo mi sie bo prymusow byl u nas dostatek…
Moja polonistka wnioskowala o jakies nagrody dla mnie i dla kolegi…I to byly chyba ostatnie pozytywne akcenty w mojej historii…
Z oficjalnego punktu widzenia bo ja akurat,sie nie skarżę
Mnie na jakąś śmieszną olimpiadę chciano wysłać. Nie pozwoliłem sobą pomiatać i siostra (pielęgniarka) przyniosła (ukradła) ze szpitala gipsowy bandaż. Zawinęła mi prawą rękę aż pod łokieć. Zrozumiano mój ból
Jeszcze bys cos wygral i…koniec anonimowosci,koniec spokoju…Nasza przewodniczaca w podstawowce jeszcze na spotkaniu klasy,w pol lat 90-tych,opowiadala historie ktore kojarzyly mi sie z…“Romansem czterdziestolatka”
Bo nawet dzieci nie mialy spokoju…
A ja w 7 i 8 klasie co jakiś czas na rónorakie konkursa delegowany byłem, a to z polskiego, a to z historii i jeszcze je wygrywałem dla szkoły. Z geografii kiedyś gorzej trochę wypadłem, ale za to geografię wygrywał mój serdeczny koleś. Geograficznie na niego bata nie było.
No fakt…Z Ciebie geograf jak ze mnie matematyk
Sorry ale tak mi sie nasuneło
Jedni to znoszą bo lubią…Inni do tego dojrzewaja stopniowo a jeszcze inni nie cierpią…
Mnie sie swiatla reflektorow i wszelkie"czerwone dywany",spodobaly dopiero w radiu.A i to nie od razu