U mnie w liceum rodzice losowali, ktore pojdzie na wywiadowke.
Zreszta klasa miala “poziom wyrownany”, jak cos narozrabialismy to w wiekszej grupie i ustalenie winnego? (a monitoringu nie bylo)
Najczesciej ofiara padali wicedyrektor z nadania partyjnego i nauczyciel przysposobienia obronnego.
Historyczka to byla taka poczciwina, ze byloby to kopanie lezacego.
A dlaczego ja w to pakowalas???Jakies profity?
Z trojek klasowych to raczej same klopoty, podobnie jak z komitetow rodzicielskich. Ale ktos musi belfrow pilnowac
Nie wiem, ale było mi wtedy tak fajnie zgłaszając mamę, w bal ósmoklasistów też ją wkręciłam :)) I to już była ostatnia moja akcja,w technikum darowałam sobie, odpuściłam:))
Bo normalnie dzieciak im starszy to sie czasem coraz bardziej wstydzi:))
Trzymałem się średniej, bardziej rozwijałem swe zainteresowania, które dziś się bardzo przydają. Daleko mi było do lenia, dziewczyny były na końcu pomimo że różnie prowokowały, na towarzystwo nie narzekałem
Dziewczyny na koncu???Ee…To bysmy chyba"poza boiskiem" nie pogadali
Poza boiskiem to były bójki, wywoływane przez zazdrosne dziewczyny, które walczyły o mnie. Takie marne prostackie fanaberie / kaprysy / dziewuch. Dziś większość tych zazdrosnych to panny z dziećmi. Na 40 dziewczyn w klasie jedna była warta uwagi, nie dożyła do końca szkoły / ładne omijałem bo pustaki, podobnie z dobrych domów itd, nie starała się być w centrum zainteresowań innych. Miała coś czego inne nie miały, empatię, poświęcenie, pracowitość, odważne pomysły itd. te inne żyły kosztem kogoś
Jeśli te dziewczyny twardo stąpały po ziemi, nie żyły marzeniami a tu i teraz itd to rozmawiałem w szczerym zaufanym gronie, nie żeby z kogoś jaja robić. Każda miała swój charakter, zainteresowania itd który dostrzegałem, ceniłem i uszanowałem, a mimo inni je wykorzystywali Na prywatki, potańcówki byłem zapraszany, i do końca mej edukacji niewiele się zmieniło. Pogadać zawsze można - byle nie o polityce czy pogodzie. Rozmowa leczy i może zranić, niezależnie od uczuć drugiej osoby. Ja się z tym nie kryję, a dziewczyny musiałem sobie porcjować
Collins -ja dorastałam w “nietypowych warunkach” i być może moi rodzice /każde z osobna/ jakiś kontakt ze szkołą /a raczej z “ciałem nauczycielskim” miewali/
ale uwagi do mnie nie dochodziły,bo ich pewnie nie było zbyt wiele
MILICJA???
A PO CO?
mi nikt nie wmawial,ja to poprostu sama wiedzialam,ze jestem zdolna
Bywaly takie sytuacje ze gdy nie bylo kontaktu z rodzicami,siegano i po takie środki.Mam tu na mysli lata 60/70.Ministrem byl wtedy tow.Jerzy Kuberski i on zdaje sie,“patronowal” taki metodom.
Oczywiscie niemozliwoscia byłoby pamietac takie szczegóły gdyby ojciec nie byl w kumitecie rodzicielskim
Przynoasil potem te sprawy do domu i nawet mnie cos sie w pamieci zakreciło