Jakim byłeś/byłaś uczniem w szkole?

U mnie w liceum rodzice losowali, ktore pojdzie na wywiadowke.
Zreszta klasa miala “poziom wyrownany”, jak cos narozrabialismy to w wiekszej grupie i ustalenie winnego? (a monitoringu nie bylo)
Najczesciej ofiara padali wicedyrektor z nadania partyjnego i nauczyciel przysposobienia obronnego.
Historyczka to byla taka poczciwina, ze byloby to kopanie lezacego.

1 polubienie

A dlaczego ja w to pakowalas???Jakies profity? :innocent:

1 polubienie

Z trojek klasowych to raczej same klopoty, podobnie jak z komitetow rodzicielskich. Ale ktos musi belfrow pilnowac :wink:

1 polubienie

Nie wiem, ale było mi wtedy tak fajnie zgłaszając mamę, w bal ósmoklasistów też ją wkręciłam :)) I to już była ostatnia moja akcja,w technikum darowałam sobie, odpuściłam:))

2 polubienia

Bo normalnie dzieciak im starszy to sie czasem coraz bardziej wstydzi:))

1 polubienie

Trzymałem się średniej, bardziej rozwijałem swe zainteresowania, które dziś się bardzo przydają. Daleko mi było do lenia, dziewczyny były na końcu pomimo że różnie prowokowały, na towarzystwo nie narzekałem

2 polubienia

Dziewczyny na koncu???Ee…To bysmy chyba"poza boiskiem" nie pogadali :wink:

1 polubienie

Poza boiskiem to były bójki, wywoływane przez zazdrosne dziewczyny, które walczyły o mnie. Takie marne prostackie fanaberie / kaprysy / dziewuch. Dziś większość tych zazdrosnych to panny z dziećmi. Na 40 dziewczyn w klasie jedna była warta uwagi, nie dożyła do końca szkoły / ładne omijałem bo pustaki, podobnie z dobrych domów itd, nie starała się być w centrum zainteresowań innych. Miała coś czego inne nie miały, empatię, poświęcenie, pracowitość, odważne pomysły itd. te inne żyły kosztem kogoś

3 polubienia

Jeśli te dziewczyny twardo stąpały po ziemi, nie żyły marzeniami a tu i teraz itd to rozmawiałem w szczerym zaufanym gronie, nie żeby z kogoś jaja robić. Każda miała swój charakter, zainteresowania itd który dostrzegałem, ceniłem i uszanowałem, a mimo inni je wykorzystywali Na prywatki, potańcówki byłem zapraszany, i do końca mej edukacji niewiele się zmieniło. Pogadać zawsze można - byle nie o polityce czy pogodzie. Rozmowa leczy i może zranić, niezależnie od uczuć drugiej osoby. Ja się z tym nie kryję, a dziewczyny musiałem sobie porcjować

3 polubienia

Collins -ja dorastałam w “nietypowych warunkach” i być może moi rodzice /każde z osobna/ jakiś kontakt ze szkołą /a raczej z “ciałem nauczycielskim” :wink:miewali/
ale uwagi do mnie nie dochodziły,bo ich pewnie nie było zbyt wiele :innocent:
MILICJA???
A PO CO?

2 polubienia

mi nikt nie wmawial,ja to poprostu sama wiedzialam,ze jestem zdolna :joy: :joy: :joy: :joy:

4 polubienia

Bywaly takie sytuacje ze gdy nie bylo kontaktu z rodzicami,siegano i po takie środki.Mam tu na mysli lata 60/70.Ministrem byl wtedy tow.Jerzy Kuberski i on zdaje sie,“patronowal” taki metodom.
Oczywiscie niemozliwoscia byłoby pamietac takie szczegóły gdyby ojciec nie byl w kumitecie rodzicielskim :innocent:
Przynoasil potem te sprawy do domu i nawet mnie cos sie w pamieci zakreciło :joy:

2 polubienia