Jakim byłeś/byłaś uczniem w szkole?

Studentka powiadasz… :thinking:
To sie twej reakcji nie dziwie bo w takich chwilach towarzyszy mi uczucie utraty kontroli nad wlasna glowa…Po prostu chyba,ma ona ograniczona pojemnosc i pewne rzeczy sie tam nie mieszcza…

1 polubienie

Swieżo po studiach.

2 polubienia

@ZiraaeL U mnie podobnie. Dobre stopnie i dobre zachowanie, ale wciąż hasła typu: stać Cię na więcej, zdolna ale leniwa… - Trafnie ujął to Midas Dekkers w swojej książce: Najpierw jesteśmy ciekawi świat i szybko się uczymy a potem idziemy do szkoły :upside_down_face: Nie kojarzę żebym się w szkole jakoś specjalnie wyróżniała - no może tylko ekstrawaganckim ubiorem od czasu do czasu… W liceum miałam -pierwszą i ostatnią w życiu wystawę moich szkiców i akwarel. Lubiłam siedzieć blisko tablicy żeby dobrze widzieć i słyszeć - nie żebym była ślepa i głucha - po prostu nie lubiłam mieć wrażenie że coś ważnego mi umknęło :upside_down_face:

4 polubienia

Nie wiem -jaką byłam uczennicą?Dobrą i spokojną,na wagary nie chadzałam…
Nikt nie chodził na wywiadówki,nikt nic mi na ten temat nie mówił.
/CHYBA ŻE ZA PLECAMI… :wink:/
Zdawałam sobie z klasy do klasy bez żadnych stresów i zagrożeń.
Kujoństwa u mnie nie stwierdzano,pamięć nie miała zbyt wiele do roboty.
Ogólnie sama szkoła to NUDA BYŁA…dobrze,że po szkole zawsze było ŻYCIE…

4 polubienia

Hmmm…Jeszcze nie slyszalem o szkole w ktorej mozna bylo sobie odpuscic wywiadowki…Pewnie sie cos zmienilo od moich czasow ale gdybym ja nie informowal w domu,pewnie by nawet na milicje dzwonili. :upside_down_face:

1 polubienie

Tak, do piątki, bo była 200 m od domu, to jedyny jej plus :slight_smile:
Rozrywki w liceum, zapomnij, u mnie był reżim. Dziewczynom nie wolno było chodzić w spodniach. W klasie mieliśmy aż 4 chłopaków, a dyrektor zabronił zaproszenia chłopców z innej szkoły, chciałyśmy z tech łączności, to tam fajne, znane chłopaki. Nic z tego, stwierdził: przecież macie swoich chłopców w klasie. Ta… 4 chłopa na 26 dziewczyn :frowning:

1 polubienie

Jak słucham nauczycielki biologii lub historii mojej siostry, to czuję wciąż taki niesmak :wink:
Nauczyciel, który oceny dawał za długoś spódniczki i głębokość dekoltu (ponadto u 13-latek…) też.
W liceum czasem lekki niesmak czułam wobec pana, który miał ego gdzieś w kosmosie i nie umiał nie dawać tego do zrozumienia wszystkim dookoła, chociaż z drugiej strony nawet go lubiłam, więc to były mieszane uczucia, i do wychowawczyni, która do końca liceum nie nauczyła się nawet naszych imion i nie poznawała na ulicy, zresztą nic dziwnego, bo uczyła dosłownie 3 osoby z prawie 40-osobowej klasy, resztę widywała tylko na godzinach wychowawczych, których nie prowadziła, tylko siedziała na telefonie :wink:
I pani od chemii, która na lekcjach ciągle bardzo nachalnie przedstawiała swoje poglądy polityczne, czasem też jakieś teorie spiskowe, a wobec uczniów miała bardzo wyraźne sympatie i antypatie. Jej się bałam - nie lubiła mnie - i boję się do tej pory, bo miałam z nią dość nieprzyjemne przeżycia pod koniec szkoły :sweat_smile: (brr, ostatnio youtube zaproponował mi jej kanał, w trakcie pandemii zaczęła prowadzić, i aż mnie ścisnęło w żołądku ze stresu, jak ją zobaczyłam).
Może “pogarda” to złe słowo, a bardziej właśnie niesmak.

2 polubienia

No tak…Czasem jedna osoba jest w stanie obrzydzic zycie setkom…

1 polubienie

Ok. rozumiem…Zdaje sie ze juz kiedys wspominalas wyrywkowo cos na ten temat…

1 polubienie

@collins02 W podstawówce moja mama chodziła na wywiadówki. W klasach 1-3 to były jakieś koszmarnie długie spotkania czasem i po dwie godziny czego moja Rodzicielka serdecznie nie znosiła podobnie jak mojej pani wychowawczyni :upside_down_face:. Potem już było tylko lepiej. W liceum była może ze 3 razy potem się wymigała bo szkoła była w innym mieście i dojazd zajmował trochę czasu - stwierdziła że uczę się dobrze a resztę można załatwić telefonicznie w razie potrzeby.

2 polubienia

@vera223 W liceum miałam jedną panią z matematyki. Była bardzo specyficzna - jeśli ktoś jej się nie spodobał mógł mieć problemy poza tym była bardzo nerwowa. Z drugiej strony bardzo serio traktowała swoją pracę: realizowała wszystkie tematy, tłumaczyła do znudzenia, wymagała - podziwiałam ją za to pomimo tego jej trudnego charakteru.

2 polubienia

Żeby moja mama poszła na wywiadówkę do muzycznej, to musiałam ją przekupić czekoladą… :joy:

1 polubienie

Ta jest bardzo podobna i wiele osób ją lubi (chociaż miała też takie dziwne nawyki, żeby np. dyktować i tłumaczyć jak najszybciej i jak najbardziej skrótowo, miałam wrażenie, że jej daje satysfakcję, jak ludzie za nią nie nadążają), ale w mojej sytuacji to wyeskalowało w pewnym momencie dość mocno, kiedy stałam pod tablicą, poleciały wyzwiska i groźby w moją stronę, jakiś czas później dokładnie to samo, a potem przestałam przychodzić na jej lekcje, bo moje nerwy by już tego nie wytrzymały :joy: więc raczej nie mam ani odrobiny sympatii w stosunku do tej osoby :stuck_out_tongue:

1 polubienie

Ba!Moj ojciec przez 7 lat byl w tzw. komitecie rodzicielskim.Wywiadówka to byla świetość.A po pierwszej godzinie bicie piany w ramach obrad komitetu…Takie czasy.Choć akurat tego przerostu dbalosci o dzieciaki,nie oceniam dzisiaj zbyt surowo.

1 polubienie

Poniewaz nie cierpię szuflatkowania z całego serca to to żadnej grupy się nie zaleczę. he he “jestem edycja limitowana”
Jako dziecko nie uczyłąm się dobrze. Moja nauczycielka skarżyła się mojej mamie, ze nie uważam. tj nie - że rozmawiam, przeszkadzam, czy cos, tylko patrzę się w okno z nieobecną miną zamiast brać udział w lekcji, ale zapytana - wiedziałam co i jak.
Potem się zmieniło, byłam dobrą uczennnicą, nauka przychodziła łatwo, bez wkuwania w domu. I to zarówno “humanistyczne” jak i “ścisłe” Po prostu lubiłam poszukiwac wiedzę, nadal lubię.
Pamietam raz czytałam wypracowanie na języku polskim z pustej kartki - bo zapomniałam napisac, i nauczycielka nie zorientowała się że mówię, a nie czytam. Nawet cytaty tam były! Miała tylko uwagę, że za mało rozwinęłam temat.
Bardzo lubiłam matematykę i matematyka. Ze wzajemnością. Ale bez czegokolwiek zdroznego! wbrew plotkom rozsiewanym przez kolezanki - ale tylko tak w żartach, więc żartem odpierałam.:smiley:
Za to nigdy nie byłam duszą towarzystwa. Raczej niesmiała osoba ze mnie, może trochę samotna. Ale koledzy i koleżanki wiedzieli że mogą liczyc na moją pomoc. Od odpisania na kartkówce, przez wytłumaczenia zadania matematycznego krok po kroku aż do długoterminowej pomocy w nauce. Kiedyś usłyszałam jak kolega mówił o mnie “Gloria”, ze niby taka dumna jestem. Dumna? prędzej nieśmiała. A może i dumna, bo nigdy nie zniżałam się do pyskówek czy przekleństw.i kiedy wrreszcie przestałąm się garbić (by ukryć biust którego wcześniej się wstydziłam) .nosiłam wysoko głowę; ale na pewno nie zarozumiała.
Bardzo dobrze wspominam szkołę, zwłaszcza liceum.

5 polubień

To wrecz klasyka.To mylenie pewnej niesmialosci z zarozumialstwem.Ale nie martw sie.To domena ludzi zawistnych ktorzy sami nic nie wnosza do grupy czy spolecznosci ale zawsze sie czepiają innych.
Gratuluje takiego czytania!Niezly numer.Przypomnialo mi sie jak moj kolega z kina Palacowe,zapomnial listy dialogowej i…improwizowal podczas jakiego niszowego seansu :innocent:Dzisiaj byloby to wykluczone-taki pokaz z niewiadomego zródła to jak piractwo.Ale musze przyznac ze choc film mnie znudzil,mojego kumpla podziwialem!

2 polubienia

Miałem podobnie jak Ty z pustą kartką. Było to w 8 klasie i wyglądało trochę inaczej. Zadano mi napisanie referatu o Hallerczykach, czyli I wojna światowa. Z jakiegoś powodu przegapiłem to i nie napisałem. Gdy się rozpoczęła lekcja, od razu przyznałem się do tego nauczycielowi. To był świetny historyk i doskonały gog. Poprosiłem go o przełożenie terminu na następną lekcję, a on popatrzył na mnie i zapytał, czy wiem, co oznacza moje imię? Ponieważ milczałem zaskoczony, dodał, że moje imię jest na wskroś słowiańskie i oznacza; sławiący siłę. A następnie dodał; - Jarosławie, broń zatem silnie swojej sławy i zreferuj nam zadanie z pamięci… Potem odsunął swoje krzesło zza stołu nauczycielskiego i powiedział, że mogę referować na siedząco, a sam usiadł w mojej ławce. Siadłem i miałem w głowie czarną pustkę. Wtedy on rzucił kilka słów w temacie, a mnie błysnęło pod deklem i podjąłem ten temat gładko i lekko. Przez 20 minut na bezdechu wyczerpałem zagadnienie. Po prostu, jak wszedłem mu w słowo, tak już do samego końca nie odpuściłem. On wstał, podziękował i postawił mi dwie piątki, jedną za zadanie, drugą za to, że okazałem się godny swego imienia. Tak to uzasadnił. I jeszcze powiedział, że mam duże zadatki na sportowca i wojownika. A potem zakończył lekcje 10 minut przed dzwonkiem, co było istotne o tyle, ze to była ostatnia lekcja i do tego w sobotę.

W tamtych czasach nie było wolnych sobót. Soboty były normalnymi dniami roboczymi.

7 polubień

To była biała kartka historii. :rofl:

Z białych kartek, to ja tylko potrafiłem ściągać.
Napisałem sobie solidną ściągę na klasówkę z języka rosyjskiego. Na białych kartkach formatu A4, ale … niepiszącym długopisem :sunglasses: Normalnym, niezmniejszonym pismem, jaki zwykle na ściągach się używa.
Przed klasówką zgłosiłem się na ochotnika, że rozdam pozostałym uczniom kartki, by nie musieli wyrywać z własnych zeszytów. Kartki zostały rozdane, a reszta (wraz ze ściągami) wylądowała na brzegu ławki. Z perspektywy nauczycielki były to zwykłe, niezapisane kartki, a ja pod swiatło wszystko widząc, przepisywałem tylko te radzieckie deklinacjie i przymiotników stopniowanie.

.piątkę dostałem :sunglasses:

5 polubień

Moja mama była w trójce klasowej bo ja ją zawsze zgłaszałam,później - nie pamiętam, w której klasie - jak się rozpoczął rok szkolny to już na samym początku kazała mi bym nie ważyła się ponownie ją zgłosić :rofl: @collins02.

3 polubienia

WOW!!! Niezłe to z tym wypracowaniem:)) @ihtiel.

3 polubienia