prawda czy nie?
Wydaje mi sie jednak ze istnieje niebezpieczenstwo stawiania sprawy od razu na ostrzu noża.Tzn. ze kazda uprzejmość jest podejrzana…
Malo tego,zaczyna to byc potwornie polskie…Ta podejrzliwość,zawiść i calkowity brak zainteresowania czymkolwiek pozytywnym.Ja nazywam to syndromem balkonowej baby…
Juz samo zadanie tego pytania,dla niektorych moze być czymś w rodzaju raju.Potwierdzeniem,“a nie mowiłem?”
Sam zawarles pytanie w cudzyslowiu…
Nie wiem…Co czlowiek to inaczej z tym bywa ale ja staram sie wierzyc ze"ludzi dobrej woli jest wiecej"
Nie, są też ludzie po prostu życzliwi i ludzcy
Jeśli zmienił się “z dnia na dzień” to już podejrzane.
Nienawidzę tego typu myślenia. Spotkałem jednak sporo ludzi tak myślących, to bardzo popularne wśród Polaków na emigracji
To zależy od człowieka i jego charakteru. Ja liczę jedynie na wdzięczność i flaszkę.
Niektórzy boją się braku akceptacji, odrzucenia, więc do perfekcji opanowali przyjazne nastawienie do wszystkich, to jest udawana i interesowna życzliwość.
Ja z natury jestem osobą życzliwą i uprzejmą, lecz paradoksalnie do stawianej przez Ciebie tezy, o wiele częściej w życiu mi się zdarza komuś bezinteresownie pomóc, niż oczekiwać tego od innych.
Im częściej komuś pomagasz, tym mniej pomocy od innych otrzymasz, ludzie lubią się przyzwyczajać do wygód, po co mają się pochylić nad Tobą, skoro tyle razy byłeś pomocny?
Myślą, żeś bogacz i mocarz, taki potrzeb nie ma …
Na bogacza raczej nie wyglądam, więc jedynie o mocarność mogę być posądzany.
Prędzej pomyślą, że jestem frajer …
Mam inne doświadczenia (Bogu dzięki…).
Ja najczęsciej jestem w roli pomagającej, a biedę często klepię.
Ja się trzymam…
To jest cynizm. A Ty cyniczna jednak nie jesteś.
Jakie to polskie, flaszkę. Żeby tak flaszka załatwiała wszelkie problemy i usuwała wątpliwości życie byłoby piękniejsze.
Moze byc ze za życzliwosc liczy na…życzliwosc. Na dziękuje lub choć mily usmiech. Tak niewiele a zarazem tak dużo.
Mam dokłądnie tak samo @czarny_rycerz
Ktoś kiedyś powiedział :
Nie obarczajmy ludzi swoimi problemami.
Ja do takch osób należę, wolę głupio dowcipkować, niż biadolić.
Może dlatego niektorzy sądzą, że mam klawe życie
Antykwa,w 1984 roku,spedzilem jesien i zime w trakcie igrzyska w Sarajewie,na"dalekiej Północy" czyli w kompletnej dziczy w Puszczy Nadnoteckiej.Upalna jesien i…ciezka,mrozna zima…Kilka tygodni bylismy odcieci od świata…
Ale nie o to chodzi.Stosunkowo najblizej naszej farmy,polozona była wieś Człopa,z jakims PGR-em.I tam w owym czasie,pieniadze średnio sie liczyły.Prawdziwa walutą była ona.WÓDKA.Vistula,Bałtycka plus jakas bez nazwy o pomaranczowej czcionce na nalepce…
Załatwialiśmy wowczas doslownie wszystko,kupując lub przywożąc z miasta,wóde…
Wtedy ona usuwala wiekszosc problemówe.Nieco innego typu ale jednak