Moj pierwszy kamien milowy,moje odkrycie[?-co ta plyta robila miedzy radziecką klasyką u mojej siostry???]
W liceum zblizal sie tzw.dzien angielski.Padlo na mnie by wyjść na scene.NA MNIE,rozumiecie???Ja z wlosami do pasa i niechecia do przycinania brody,mialem być"głosem pokolenia"
Kiedy pojechalem do wychowawczyni po reszte zaslyszanego z plyty tekstu,malo nie wzywala milicji na moj widok…
I ona,pani Ewa dzisiaj,pamietala to,jak sie okazalo na spotkaniu 2 lata temu…Pamietala wtedy wiele innych zabawnych szczegółów ale tylko ta historia ja…wystraszyła
“Come To My Bedside My Darling…
Come Over Here And Gently Close The Door…”
I tak dalej
The Brothers Four…Jak The Kingston Trio…Opoka Ameryki u progu fonografii,zanim ta oswoila sie z jazzem i bluesem…
Jak to trafilo do mojego domu,do dzisiaj nie mam pojecia
I od razu przypomniałeś mi szafę grającą w gdańskim Zapleczu Z Pięterkiem, gdzie na dole i górze po trzy stoliki tylko były. Na tymże pięterku obok w rogu stała szafa grająca, rzecz niezmiernie rzadka w 1970 w Polsce. W sumie druga była w Łebie w Kapitańskiej. Pewnie jeszcze gdzieś były, ale nie osobiście nie spotkałem.
I właśnie ten utwór dość często miałem okazję słuchać przy kawie albo czasem przy piwie, które było tylko dla swoich gości, do których po pewnym czasie i mnie zaliczono. Przychodziły tam najładniejsze dziewczyny świata, ale takie, które nic nie miały ze światowego blichtru w sobie, przeciwnie wręcz, były to mądre, inteligentne młode kobiety.
Dziwne to było towarzystwo, np, jeden nawiedzony poeta, którego wiersze były tak niezrozumiałe, że on sam się w nich gubił. Bywała tam często młoda malarka, która chciała namalować mój akt. Bardzo lubiłem tam bywać. Niestety, po kilku miesiącach ajent prowadzący tę knajpkę zniknął, a lokal zamknięto i nikt nie wiedział dlaczego. Po ludziach krążyły różne domysły. Dowiedziałem się tylko, że jednym ze stałych gości był tajniak z SB. Ale, który to, tego się nie dowiedziałem, bo straciłem kontakt z pozostałymi w krótkim okresie czasu.
O samym zespole The Brother Four wiem tylko, że powstał w drugiej połowie lat 50.
A w mieście Heerlen, niedaleko od miejsca, gdzie mieszkam jest grupa The Brothers Heerlen i oni grają muzykę The Brothers Four.
Takie historie to lubie:))
Te maszyny byly tu i ówdzie.W Krakowie na Krowodrzu,kolo mojego kolegi…Ale to chyba troche pozniej…
Za moich,lat 70-tych,trafilem na taką w Kolobrzegu oraz w malenkiej knajpce w Wiśle…Natomiast Twoj opis przypomnial mi kapitalną,klimatyczną knajpke na 4-5 stolików ,przy Paderewskiego w Poznaniu.Podawali tam wino Gelala …Dzisiaj miejsce jest,knajpy nie ma…Normalka…
Sam bylem takim poetą…Tylko w drugą strone.Zarzucano mi ze to opisy poetyckie
The Brothers Four to czysty przypadek.Nie wiem skąd ta plyta ale zanim pojawilo sie Christie czy The Gun,w domu byly procz klasyki tylko romanse Okudżawy,cudowny jazzowy album Mieczyslawa Kosza i ta,oryginalna Columbia,The Brothers Four…
Kiedys potrafilem te piosenki na pamieć.Pare z nich pamietalo wojne secesyjną i kto wie,czy nie czasem ta plyta,tak bardzo uwrazliwiła mnie na piekne melodie.
I moze jeszcze to ze country czy ballada folk,potrafia byc tak cudne ze malo kto potrafi sie temu oprzeć…
“Gdzie są kwiaty z tamtych lat”. Ten utwór skomponował niejaki Peter Seeger w 1960 roku, bodajże…
On się zainspirował tekstem kozackiej ballady, którą w swym “Cichym Donie” zapodał Michaił Szołochow. Powieść stała się światowym bestsellerem, a za książką, niejako owa ballada antywojenna. W każdym kraju, ktoś to śpiewał, w wielu krajach stała się szlagierem.
W Polsce śpiewała to Sława Przybylska, jest na YT.
Wlasnie sie wstrzymalem bo bylem ciekaw czy znasz ten wątek…
I S.Przybylska,idealnie sie wczuła w ten nastrój.Przyznaje bez bicia bo jej repertuar nie nalezal nigdy do moich ulubionych
Powiesci Szolochowa nigdy nie czytałem…Mea Culpa…Ale dwa razy widzialem ZNAKOMITY radziecki serial ktory kiedys,gdy wspomnienia byly wyrazniejsze,traktowalem jako jeden z najlepszych jakie w zyciu widzialem.I,tak na marginesie,widac chyba teraz,dlaczego tak nie cierpie wspolczesnych seriali!
Tutaj wersja"jubileuszowa".Niestety oryginal na yt,opatrzony jest jakims debilnym zlepkiem kwiatkow i i blondynek
Koniecznie nadrób zaległość i przeczytaj tę powieść. Nie pożałujesz. Najwyższa półka światowej literatury.
Co do serialu, to, przyznaję, nie znam, ale oglądałem w kinie trzyczęściową epopeję filmową w reżyserii Siergieja Gierasimowa. Ten film powstał chyba w 1957 roku i też jest znakomity. Będę musiał go sobie odświeżyć, o ile jest w necie. Książkę posiadam. Jest w Polsce. Jak się zaraza skończy i pojadę do kraju, pożyczę ją Tobie, wysyłając pod wskazany adres.
A tutaj podstawa tematu!
Green Leaves Of Summer,z westernu,“Alamo”,zrobionego przez…Johna Wayne’a.
I tym razem ja sobie pozwole na rys historyczny
Wojna o niepodległość Teksasu to historia tak legendarna jak co najmniej,slynny wąwóz w historii starozytnej Grecji
Armia gen.Santa Anny poniosla ciezkie straty zanim zbieranina Davey Crocketa,obudowana w klasztornych murach,dala sie pokonac…Trzeba przyznac ze film Wayne’a to jedna z lepszych rzeczy jakie zrobil w zyciu.Plus kapitalna rola innej historycznej postaci,nożownika Jima Bowie,zagrana przez Richarda Widmarka…
Krotko po tym pyrrusowym zwyciestwie,Santa Anna poniósl kleske wszechczasow pod San Jacinto w 1836 roku.
Tu juz nie Davey Crocket ale wojsko Sama Hustona,prawie bez strat,znioslo z ziemi armie meksykanska,z okrzykiem na ustach,“remember the Alamo!!!”
Bylbym bardzo wdzieczny za normalne wydanie.Dzisiaj tego nie widzialem a poza tym,boje sie by nie dostac do reki jakiejs edycji,rozdrobionej na 10 tomów.
Przyznaje jednak ze to wątek ktory troche mnie dzisiaj zaskakuje…
Dawno o tym nie myslałem…
Wracając do Alamo…
Tu masz te historie w skrocie.Plus watek muzyczny z Ennia Morricone
Jedna z najwspanialszych plyt lat 70-tych jak dla mnie.Babe Ruth z Janitą Haan przy mikrofonie…
Fajnie, że mi o tym przypomniałeś. Znam, oczywiście historię Alamo, film oglądałem. Nie w kinie, niestety, ale na kasecie wideo. Aleśmy sobie temat znaleźli? Też bym się nie spodziewał, że dziś od rana trafimy na takie grunta. Ale jak wiesz zapewne, że takie grunta bardzo mi odpowiadają. Na takie temata od razu mam swędzenia w rozumie i łykam je, jak pelikan. Magnes, czy cóś…?
To akurat,pozytywna strona tego miejsca.
Zrob sobie glosniej Babe Ruth.Odbiega nieco muzycznie od tematu ale jednoczesnie w temacie pozostaje.
Swietnie zagrane to i przede wszystkim,ZAŚPIEWANE.I sam fakt ze grupa angielska a nie amerykańska…
To musialoby byc ciekawe,dotrzec do tego kto za tym stal…Jesli bowiem znasz te nagrania z szafy grajacej to wlasciciel musial miec single a nie duze plyty.A to z kolei wskazywaloby na nieglupiego czlowieka…
Dzisiaj to jest groszowa sprawa ale wtedy?!
Robi sie material na film…
Collins chciałabym zobaczyć Twoje zdjęcie “z włosami do pasa i niechęcią do przycinania brody”…
Nie zbierałam płyt ,a pierwsza i najstarsza melodia,która mi przychodzi do głowy i gra na starym adapterze to była:
Mam tego mnóstwo ale w normalnym formacie.Papierowym I w domu…
Moje wlosy wykonczyl definitywnie Head And Shoulders,w okolicach 1996-7 roku…Potem juz skupilem sie tylko na zachowaniu tego co mialem
Broda?Tę pozegnalem jeszcze we wczesnych latach 80-tych.Ale odrastala i czasem trwala jakis czas…
Dam Ci ślad…
Moja dziewczyna w 1984 roku,upierala sie ze wygladam dokladnie jak…Krzysztof Ścierański,basista z Laboratorium.
I faktycznie,cos w tym było…
Wytężyłem pamięć. Gościu miał nieco ponad 30 lat, był szczupły, inteligentny z dużym poczuciem humoru i luzu. Był ciemnym szatynem i miał dłuższe włosy, ale bez przesady. O jego życiu prywatnym, osobistym, kontaktach itd… nie wiem nic. Imię; Sławek. Stał za barkiem na dole na zmianę z jedyną kelnerką, ona była Mirka. Kto chciał, obsługiwał się sam, a kto nie chciał, donoszono mu do stolika. W menu, była kawa, herbata woda mineralna, wino i czasem piwo. Oraz jakiś cukierniczy wypiek, ale bez szału. Była też prasa i sporo tytułów, wszystko na bieżąco. Ale najważniejszy był klimat. Przychodzili tam stale tacy ludzie, że chciało się z nimi być. Samą szafę uruchamiało się monetą, chyba złotówką, nie pamiętam. Ale pamiętam, że Sławek te single wymieniał i musiał mieć ich dużo. Gdańsk, miasto portowe, marynarze nie takie rzeczy, jak płyty przywozili. A ja wtedy 19 rok życia zaliczałem.
Zaliczyłem tam jedną znaczącą historyjkę z mym udziałem, bo okoliczności były takie, że musiałem zaimprowizować czynności ochroniarskie. A w ogóle ten czas wypadł mi poza margines pamięci i dopiero przypomniałeś mi to wszystko swoim pytaniem. Nie po raz pierwszy, zresztą…
Tak tez to sobie po trosze,wyobrażałem.Tym bardziej ze Gdańsk z uwagi na owych marynarzy,obrastal legendą w calym kraju
Zapewne tez nie raz i nie dwa,przeszły mi przez ręce"marynarskie" płyty…
A jaka sztuką jest trafic z knajpą,przekonal sie ok 20 lat temu,moj znajomy przy Wodnej w Poznaniu.Miejsce mialo wszystko.Muzyke z najwyzszej półki,nastrojowe światlo, średni metraz ktory wlasciwie wykluczal tłok,piwo kawa,wino…Prasa i sklep plytowy na zapleczu.Do tego az trzy wc…Brakowalo tylko prysznica
A jednak…Nic nie wypaliło.Starzy znajomi przychodzili ratowac budżet ale wiedzielismy ze to padnie…
Mlodym sie w zasadzie nie dziwie.Gorzej ze są i tacy"starsi" którzy tym gardzą.Ptak wychowany w niewoli,nie poleci,jak mówiło bardzo stare powiedzenie…
A jednak…Wciąż mnie to szokuje
Z plytami to w ogóle byl czesto,tajemniczy proceder…Jak wytlumaczyc to ze 1/10 wszystkiego co do nas trafialo,mial zlote pieczątki"Prmotional copy.Not For Sale"?
Liczyla sie muzyka i nikt na to uwagi nie zwracal ale…Znowu kradzione?
Niewolny ptak, to kura. Ona nie ma potrzeby latania, jej wystarczy podwórko i karmiący ją właściciel. O rosole pojęcia nie ma. W ten sposób pozwoliłem sobie na skomentowanie Twego trafnego porównania do wyznawców PiSu starszego pokolenia.
Tak, pamiętam, że takie napisy bywały, ale nigdy nie zaprzątałem sobie tym głowy. Muzyką się zachłystywałem.
A to, że młodsze pokolenie nie zna tamtych czasów z praktyki jest pozytywem.