Dziś katolickie święto. Trzech króli
Na wielu drzwiach w polskich domach będzie widniał napis; K+M+B
Według powszechnego mniemania ten skrót, to pierwsze litery imion trzech króli albo mędrców, czyli Kasper, Melchior i Baltazar. To każdy wie. I ta “wiedza” świadczy, jak bardzo powierzchowna jest prawdziwa wiedza w narodzie, dotycząca wiary.
W Niemczech, Holandii i Belgii, katolicy swoje drzwi oznaczają skrótem; C+M+B
Bo to jest, faktycznie skrót oznaczający; Christus Mansionen Benedicat czyli; - Chrystus błogosławi ten dom.
Święty Augustyn narobił trochę zamieszania, bo dołożył jeszcze jedną sentencję, która brzmi; -Christus moltorum benedactur, co oznacza; - Chrystus błogosławi ten świat. Albo się nim opiekuje.
Jednak, po wielu sporach, przyjęto tę pierwszą wersję na oznaczanie drzwi, jako symbolu wizyty trzech króli w betlejemskiej stajence.
A skąd się taka tradycja wzięła? Tego nie wiemy, ale przypuszcza się, że chodzi tu o oznaczanie swoich domostw przez Izraelitów opisane w “Księdze Wyjścia”, kiedy do Bóg nakazał Izraelitom oznaczać drzwi krwią baranka, aby rozpoznać tych, którzy ocaleni być mają.
W Piśmie zawarta jest informacja, że narodzone Dzieciątko odwiedzili mędrcy z trzema darami, którymi były; złoto, mirra i kadzidło. Nie doczytamy się, ilu tych mędrców było, nie znajdziemy ich imion, ani skąd pochodzili. Natomiast wiemy i to z historycznych przekazów świeckich, co symbolizują te trzy rzeczy. W tamtych czasach, według ówczesnych przesądów, noszenie przy sobie złota dawało zdrowie, okadzanie domostwa stanowiło o powodzeniu domowników, a mirra zapewniała bezpieczeństwo i …, sławę. Ponieważ było trzy dary, więc wysnuto wniosek, że było trzech mędrców. Od kiedy przemianowano ich na króli, nie wiem, bo nie znalazłem żadnej informacji w tym temacie. Tzn, znalazłem tylko taką, że prawdopodobnie gdzieś, kiedyś we wczesnym Średniowieczu.
Wróćmy jednak do tych trzech symboli. Popatrzmy, faktycznie Jezus do swej śmierci nie chorował, był bezpieczny i zyskał nieśmiertelną sławę. Nie cierpiał też ubóstwa.
To, że ludzie nie interesują się głębiej istotnymi czasem sprawami, jestem w stanie zrozumieć, ale, jak ocenić kapłanów, z którymi rozmawiałem, a oni po raz pierwszy dowiedzieli się o powyższym ode mnie? Tego, akurat nie poddaję pod dyskusję, to tylko gorzka refleksja.
Kończę objaśnienie tego wątku, licząc, że ktoś się odniesie do tego, co tu napisałem.