@okonek Tak jadam. Mleka mniej ale sery i jogurty jak najbardziej i jajka od czasu do czasu - to wszystko pędzone w nieodpowiedni sposób, ale trudno jest mi rzucić wszystko na raz…
Jakie sto lat???
Kokosz jest rocznik 1972, a jego kuzyn Obelix 1959.
Nie jest to jednak plagiat.
Pierwowzor Christy ukazal sie w 1958 (Kajtek i Koko). A za wspolnego przodka mozna uznac Flipa i Flapa.
Dopóki było ogólnie dostępne mleko krowie w swej postaci, wypijałem go w niepomiernych ilościach. Zsiadłe i wszelkie rodzaje maślanek takoż. Ale, jak raz popróbowałem tego w kartonikach to mało nie rzygłem. Mleko, które nie chce się zsiąść, dla mnie mlekiem nie jest.
A w ogóle, to ja nabiałowy jestem bardzo.
Kiedyś koty pijały mleko, choć niby nie powinny, ale pijały go dużo i chętnie. A teraz tego wynalazku większość nie rusza.
Z piciem mleka przez koty to troche inaczej - dorosle koty podobnie jak duza czesc ludzi nie przyswaja laktozy. Z czego to wynika? Koty to dobór naturalny - wiejskie przechodza w sposob naturalny z mleka matki na pelnowartosciowy pokarm jakim jest mleko prosto od krowy plus co tam sobie upoluja.
Gastrolodzy twierdza, ze po czesci to genetyczne, po czesci kwestia drobnoustrojow zamieszkujacych w naszym organizmie. Mleko prosto od krowy to ja moge pic w dowolnych ilosciach, nawet sklepowe, takie, ktore sie zsiada tez.
A ten bialy plyn z kartonikow? Sensacji po nim za duzych nie mam, ale sie zdarzaja. W Rumunii wszyscy byli zdziwieni, ze kupuje mleko na osiedlowym targu (byl czlowiek, ktory przywozil swiezutkie, w butelkach po coli, ale schlodzone w skrzynkach z lodem) wszyscy tylko czekali kiedy po wypiciu tegoz bez przegotowania skonam w meczarniach. (Amerykanie na widok zsiadlego zielenieli bez proby konsumpcji). W ogole rynki i ryneczki rumunskie kilkanascie lat temu przypominaly mi targi z czasow dziecinstwa - odrobina braku higieny az tak trujaca nie jest.
Koty mleka UHT nie rusza. I czasem im przyznaje racje.
Tego lata uzyskałem 3 litry mleka zaraz po wydojeniu. Cieplutkie jeszcze z pianką. W drodze do domu połową wypiłem, resztę przeznaczyłem na zsiadłe do goloneczki żeby było.
Po przyjściu nalałem w ramach eksperymentu filcakowi. Podszedł powąchał i zaczął chłeptać. Do wieczora z miseczki wszystko wypił. Na drugi dzień to samo. Widać było, że mu smakuje. Jak jego mamuśka, czyli moja sublokatorka to zobaczyła, od razu do Plusa pobiegła, co by synusiowi mleczko kupić. Kiedy mu nalała, Misiek powąchał, spojrzał na nią z wyrzutem z domieszką pogardy i sobie poszedł, straciwszy całkowicie zainteresowanie ową zawartością miseczki. No to ja znów poszedłem do tego gościa i przyniosłem krowie mleko. Kot z przyjemnością się raczył przez dwa dni, po miseczce dziennie.
Ciekawie też było z surowemi jajkami. Gdy miał kilka miesięcy, jak mu się dało, chętnie zjadał. A teraz nie ruszy.
Uśmiałabyś się, gdybyś zobaczyła, jak gotowane udka kurzęce konsumuje. Mięsko, a i owszem, bardzo chętnie, ale skórki wypluwa i to bardzo zabawnie, bokiem pyszczka.
Nie znosi, tak jak ja, gotowanej skóry z drobiu. Smażaną zje. Tak, jak ja…
Wedliny to ja testowalam na kocie - jesli skubnal choc kawakek to bylo wiadomo, ze mozna bylo bezpiecznie jesc.
Co ciekawe mokrego kociego jedzenia w postaci pasztetu nie ruszyla, ale taki domowy? Nie pogardzila.
Kurczak?
Troche pieczonego czy gotowanego zjadla, ale nie daj Boze bylo kostki z kurczaka gdzies w kocim zasiegu zostawic. Zwykle znajdowalismy je (podobnie jak zabawki) w kapciach przy lozku lub zadolowane pod szafkami. Jednak instynkt zaopatrzeniowca miala, tylko mozliwosci ograniczone bo niewychodzaca byla.
A moje bydlątko nie ruszy gotowanej bądź smażonej ryby, ale surową zeżre każdą.
Co do pasztetu, nie wiem, ale spróbuję się dowiedzieć. Jeżeli zaś o karmę się rozchodzi, to ma swoje dwie z tych objętościowo. - treściwych, pasztetowo wilgotnych, reszty nie rusza. Uwielbia za to kocie cukiereczki, takie kabanosiki. Ale, jak wyczuje boczek, wszystko leci na bok, a on do to tego boczku leci…, jak odrzutowiec.
Wbrew pozorom koty potrzebuja tez troche tluszczu. A maslo podkrada?
Tak,cos w tym jest…
Moze bulwarówki lubią skrzeczeć ale nie jet to zawsze pierwsza strona.Czasem nawet 4-5 bo pierwsza musi byc dla Kardashianek i im podobnych poczwarek…
Z uwagi na corke,interesuje sie “losami"One Direction z ktorych dwaj okazuja sie byc dobrymi muzykami ale o nich tez nie pisze sie kazdego dnia.
Co do ran…Wiecej dowiaduje sie w pracy gdzie moi panowie sa jak baby głedzące gorzej od kobiet na jarmarku…Ba!Kiedy wchodze na skype,czasem moje dziewczyny zaczynaja od…“i co tam u Dave’a zanim ja cokolwiek powiem”
Z tym jedzeniem…Hmm…Czasem jest odwrotnie,jak w przypadku ojca ktory przyżyl oflag i kazde okruszki zamiata by sie nie zmarnowalo [ja jestem bardzo podobny!] a czasem jak wspolczesne dzieci ktore tylko patrzą aby cos nie bylo"przeterninowane”
Czasem znacznie bardziej w glowie sie kreci niż wskazywalaby ikonka
Mięsa człowiek ze swojej świadomości nie wyrzuci, a pomagają mu w tym producenci wegańskich potraw nadając im, nie wiedzieć czemu, mięsne nazwy: “schabowy sojowy” “flaki z tofu” itp.
Nie. Nabiał go absolutnie nie interesuje.