Ja wczoraj zdecydowałem sie na wizytę w takim lokalu i jestem miło zaskoczony.
Po pierwsze - wystrój typowo peerelowski, co widać na zdjęciu (boazeria, menu na papierosowych paskach na charakterystycznej tablicy, obsługa wyłącznie kobieca - panie po 50-tce )
Po drugi - typowe proste dania kuchni polskiej, pomidorowa, kapuśniak, chłodnik, rosół, na drugie mielony, schabowy, gołąbki, leniwe, pierogi, kopytka)
No i po trzecie - ceny! Za pomidorową, kotlet mielony z ziemniakami i buraczkami oraz kompot zapłaciłem 22 złote!
A klientela wcale nie z dolnej półki (mimo, że to serce starej Pragi) całkiem normalni ludzie, wystrojeni, młodzi, z dziećmi.
A jakie duże porcje! I wszystko smaczne jak w domu w dodatku gorące, prosto sz kotła, mniam.
Aha, nie było tez sztućców na łańcuchu
W Warszawie powstają wciąż nowe obiekty w tym stylu, bo jak sie okazuje, bary mleczne mają dofinansowanie z samorządu, dlatego jest tam tak tanio. Warunek jest taki, że dania muszą być proste, z podstawowych składników. No i jest typowo po polsku!
Nie pamiętam kiedy byłam, ale wiem ,że w moim rodzinnym mieście zestaw(zupa, drugie danie, kompot) kosztuje 18zł, porcje też są duże i jedzenie jest smaczne.
Całkiem schludnie i sympatycznie. Nabrałam ochoty na gołąbki w sosie pomidorowym.
A ja niedawno czytałam jak to ludzie narzekają na mikroskopijne porcje i wysokie ceny. Pokazywali “paragony grozy”. Cen nie podam, bo nie pamiętam, zapamiętałam tyko schabowy za 30 zł. I zdziwiłam się, bo kiedyś w barach mlecznych nie serwowano (chyba) schabowych. W Poznaniu chciałam sobie przypomnieć czasy studenckie i byłam niedawno - pomidorówka za 3,80 zł. ,
Byłam kilka lat temu .Siostra jadła schabowego z dodatkami/podobno był niezły/ ,a ja jej dotrzymywałam towarzystwa .Z dzieciństwa mam wspomnienie “staromiejskiego” baru mlecznego ,gdzie bywałam na bigosie /jako ,że w moim domu nikt nie gotował tej potrawy/
Nie pamietam.
A zastanawiam sie, czy w Łodzi to się wsrod tych kebabow, wege, orientow, pizzerii, sushi jakis uchowal np. pod nazwa obiady domowe? Bo te bedac ostatnio przetestowalam i niestety typowy grzech lokalnej gastronomii? Ceny wcale nie takie niskie, jakosc pozostawia sporo do zyczenia (ponoc gotowac kazdy moze, podobnie jak miec wysokie mniemanie o sobie), z higieną na bakier.
Toaleta na klucz, rak nie ma gdzie umyc.
Pozostawalo zaopatrzenie w Żabce, osiedlowym garmażu i mikrofalowka.
Owszem jest kilka klimatcznych piwiarni gdzie napoj niechrzczony, hamburger 250 g plus lokalne dodatki i frytki wzorcowe ( ja wiem mac i pochodne przyzwyczaily do bulki z wysmazonym psem mielonym razem z lancuchem i budą a frytki smazone na kocim smalcu), ale to musisz sie liczyc z wydatkiem 40 pln.
Biorac pod uwage, ze tyle kosztuje zestaw w macu? I porownujac jakosc? A i jeszcze dla dzieci sa zabawki interaktywne w postaci kredek i ksiazeczek, wiec problem syndromu zudzonego cudzego bachora praktycznie nie istnieje.
Pizzy nie lubie, to sie wypowiadac nie bede. @gra paragony grozy to glownie z kurortow i innych miejsc zyjacych ze stonki turystycznej.
A o tym to ja wiem. Kiedy jadlodajnia moze uzywac okreslenia “bar mleczny” jest zdefiniowane przepisami. Obecnie glownie podatkowymi i wynikajacymi z tego konsekwencjami uzywania pewnych produktów.
A jak przy cenach? To chyba najlepiej na darmowy obiadek do Caritasu
Tylko, że sama nazwa bar mleczny nie jest zastrzeżona.
Co czesto prowadzi do nieporozumień.
Zwroc uwage, ze bar mleczny moze poza posilkami dotowanymi z listy warzywno nabialowej 95 pozycji obecnie (zadalam sobie trud znalezienia zalacznika nr 1 ) moze miec w menu inna oferte - miesna, czy mieszana .
Zakladajac, ze obiad rozbijesz na kilka pzycji - zupa moze byc dotowana, ale pare skwarek omasty czy dorzuconna kielbaska lub pulpet juz nie to i tak potrawa ma sklad dotowany w ilus tam %%.
Podobnie z drugim.
Tu trzeba liczyc na inwencje ksiegowego i lenistwo skarbowki
A jesli w barze mlecznym zamowisz tylko potrawy niedotowane to paragon grozy murowany.
@okonek czytałem całe menu, żadna pojedyncza potrawa nie kosztowała więcej niż 20 zł. Wszystkie dania mięsne 15-18, jarskie 10-15, zupy po 7 zł. Czyli klasycznie.
To co masz w menu to oferta hndlowa. Jak jednostkowo rzwiazywany jest koszt, dotacje i jeszcze na tym zarobic? To juz tajemnica kuchni.
Zapobiegliwosci zaopatrzeniowca, kreatywnosci ksiegowego i umiejetnosci kucharki.
Jak widac jak sie chce to można.
Tylko trzeba byc fachowcem, a nie celebryta myslacym, ze za kawalek ochlapa spozytego pod zdjęciem idola zaplacsz jak za zboze na przednowku.
Czy jak ostatnio - raz kozie śmierć - na Piotrkowskiej knajpka (juz w tej czesci poza deptakiem) “polish food”
Wlazlam z ciekawości.
Poza tym, ze podziwac inwencje tworcza kogos kto tlumaczyl polskie nazwy potraw na angielski, niemiecki, hiszpanski? Jedzenie jak najbardziej rodzime.
Zurek z kielbasa i piereogi z kapusta i grzybami plus szarlotka i woda? 35 zl.
Porcje duże. Choc menu nie jest rozbudowane.
Nastepnym razem jesli przetrwaja to sie tam wybiore na golonke. Z własną "małpką "
Nie maja alkoholu, ale wzorem wielu knajp bez wyszynku dopuszczaja spozycie wlasnego, pobierajac za to “korkowe” . O to akurat zapytalam, tak z ciekawosci.
Nie jest to zwyczaj powszechnie w Polsce znany.
Gastronomia to nie tylko chamstwo Gesslerowej, bajki tysiaa i jednego dania Maklowicza czy pomiaukiwanie Wachowicz czy Bosackiej.
Problem, ze to trzeba poszukac, takie knajpki nie maja duzej sily przebicia reklamowego.
Wiele z nich ratuje sie tez kateringiem, bo z kilku stolików przy obecnych czynszach nie wyzyjesz.
Kiedy ? 19 lipca. Gdzie? Slups bar Poranek.
Rewelacja. Owszem wystroj prlowski, ale czysto, schludnie, samoobsluga oczywiscie, lecz kokejka przesuwa sie sprawnie. Na stolikach serwetniki i kwiatuszki w wazonikach. Ale to nic. Najwazniejsze potrawy. Bardzo smaczne, gorace, ladnie podane. W sumie to byl najmaczniejszy obiad ktory jadlam w te wakacje. 2×ziemniaki+ 2× bukiet surowek + 2× kompot+ kotlet drobiowy i kotlet jajeczny (mniam) oraz ciasto do tego na deser razem 34 zl.
Sedecxnue polecam, gdy bedziecie w tamtych stronach. Nawet te zirmniaki mialy lepszy smak.A ten kotlet hajeczny zaisporowal mnie do ugoyowania rakiej potrawy w domu.
Oj kotleta jajecznego to wieki nie jadłam.
A kartofle? Zalezy od gatunku i sposobu gotowania.
Polska jest “zasyana” czyms co z trudem da się nazwac kartoflem, poza tym czesto jest to rosyjska ruletka co kupisz, bo gatunki wymieszane, zimą ryzyko, ze to wszystko przemrożone?