Ja dzisiaj szukałam i zamawiałam płytki, no i muszę powiedzieć, że obie panie, które mnie obsługiwały były pomocne i miłe. Nie nachalne, nie przesadnie uprzejme, nie znudzone, ale tak po ludzku normalne i do pogadania. Może dlatego to doceniłam, bo udało mi się wreszcie na coś konkretnego zdecydować i zamówić. Może to uczucie ulgi? Być może… Ale tak sobie pomyślałam, że taka zwykła sytuacja, codzienna, niby nic, ale jednak warta jest docenienia, zauważenia…
Jak myślicie?
Co ostatnio doceniłeś?
Oczywiście niezawodnie jak zawsze mój przyjaciel. Jak mąż nie może to do niego dzwonię
“Płytki”
Fajny homonim.
Kupiłem płytki by wyłożyc nimi płytki basen
Zwykle w marketach obsługa jest miło i uprzejma i zawsze doradza. Tylko czy to jest bezinteresowne? W końcu płacą im za to i uczą na szkoleniach z obsługi klienta.
Pamiętasz powierzchowną tabliczkę @Bingola?
Wiem o tym, ale czy jesteśmy aż tak bardzo o tym przekonani, żeby tego nie docenić? po ludzku, nie jako klient tylko jako człowiek…
Napiszę, że w ostatniej sprawie chodziło mi o transport mebli. On ma duży samochód i mi wszystko przewoził z miejsca A do miejsca B. Jego żona w ten dzień wzięła wolne w pracy, byśmy mogli te meble poprzewozić.
Jestem bardzo wdzięczna, bez nich nie wiem czy bym w ogóle we wrześniu dała sobie z tym radę.
JA zawsze doceniam obsługę sklepów, grzecznie dziękuje i życzę miłego dnia
Jasne że pamiętam benaska @Benasku
W sklepach na ogół jest dobra obsługa o ile nie brakuje personelu.
Gorsze mam doświadczenia z przychodami, bo w niektórych jeszcze za komuną obsługa chyba tęskni.
Ja też załatwiłam transport za darmoszkę, bo okazało się, że jeżdżą dostawcy na trasie, gdzie mieszkam i mi przy okazji podrzucą.
Twój przykład nie jest niczym zaskakującym, zazwyczaj wchodząc do sklepu po jedną rzecz, na ladzie mam ich 15…
Jednak spotkało mnie trochę miłych sytuacji ze strony obcych mi osób, kilka dni temu szlajałam się po Wrocławiu, tam ich poznałam, ułatwili mi wiele spraw i skrócili czas oczekiwania na przemieszczenie się .
Przeczytałam swój komentarz i widzę, że nie jasno to wszystko napisałam, ale w pośpiechu było pisane, bo kontem oka widziałam, że mi kot do wazonu z wodą się dobiera.
Tak, więc meble mogłam przewieźć w sobotę, bo w inne dni nie mam czasu, a przyjaciel wspomniany w soboty siedzi w domu z dziećmi swymi, sprząta i gotuje obiad.
No i wtedy właśnie żona jego wzięła wolne w pracy by on mi mógł pomóc.
No i jak ich nie kochać?
Ostatnio mialem do zalatwienia,sprawe urzedowa,taka na wczoraj.
I pomogl mi bezinteresownie,nasz proboszcz,pokierowal,nawet pismo sam napisal,zadzwonil,by bylo szybciej.
Moze dlatego ze tez nie wloch.
Ogolnie berdzo przystepny mily gosc.
Nie dalej jak w piątek (13. nota bene), doceniłem życzliwosc niemieckiej policji.
Tuż za granicą, nagle HALT!!!
Hände hoch (ręce do góry) nie było, ale Papieren bitte było.
Grzecznie wygrzebałem wymagane Papieren.
Zniknęli na chwilę z pola widzenia w swojej Nysce, choć to Volkswagen chyba był.
Wróciwszy po dwóch minutach, oznajmiają grzecznie, że wisi na mnie nakaz aresztowania.
Nakaz aresztowania, o ktorym doskonale wiedziałem. Za niewinność ma się rozumieć. Stare, dwuletnie grzechy.
Wpłacenie pewnej kwoty pieniędzy, pieniędzy, których wcześniej nie wpłaciłem (choć mogłem), nie wpłaciłem “dla zasady”. W końcu niewinnym się czułem.
Polizei był innego zdania. Albo kwota, albo 80 dni pierdla, co mi się nie bardzo uśmiechało. Zmuszony, wybrałem kwotę.
- Ale musi Pan z nami, bo tu nie możemy tej kwoty zainkasować.
- Jak to z wami? Wymagacie ode mnie kwoty, a nie macie przy sobie nawet tak podstawowej wspólcześnie rzeczy, jakim jest mobilny czytnik kart płatniczych.
- No,nie mamy.
DDR, pomyślałem sobie. Deutsche Dramatische Republik. - A co z moim autem?
- Zostaje tu!!!
Na przyautostradowym parkingu w środku przytulnego zagajnika. - Nie ma mowy - oznajmiam stanowczo - Mam na pace narzędzia warte wielokrotnośc wymaganej przez was kwoty. No way.
- Hmm. OK. To Pan pojedzie za Volkswagenem, a jeden pan Polizei pojedzie z Panem.
Nie sposób było odmówić.
Pan Polizei zajął miejsce pasażera. Mechaniczne konie gotowe do pracy, ale pasy pasażera nie zapięte. Pewnie myślał, że polizeiowa czapeczka i przy boku pałeczka, zwalnia go z tego obywatelskiego obowiązku. No way po raz wtóry. - Proszę sie zapiąć - oznajmiłem rozkazująco.
. życzliwie zapiął pasy, po czym pojechliśmy dopełnić formalności formalnych.
No widzisz, a ja dzisiaj odkryłam to jako coś, co można odebrać jako coś niezwykłego, docenić to albo zwyczajnie zauważyć. No i zagłębiam się w tym bardziej, analizuję to, co mnie ostatnio spotyka i porównuję z tym, co dziś mnie spotkało. Może tego mi właśnie było potrzeba? Może ostatnio za mało było codziennych przyjemności? Może wyrywam z życia każdą przyjemność? Uczepiam się tego i karmię tym, co miłe, żeby wyprzeć to, co złe i niefajne… To chyba poszukiwanie równowagi albo zagłuszanie kłopotów, smuteczków… Taka refleksyjna się zrobiłam… Dobrze, że w tym miłym momencie… Widocznie chcę z Wami celebrować tę przyjemność i czuję, że wtedy przezywam ją bardziej, wielokrotnie
Kochać i doceniać!
Ja też zaliczyłam dzisiaj spotkanie z naszymi stróżami prawa i miałam małe dmuchanko oraz papiren kontrol Niedawno ze zdziwieniem stwierdziłam, że w moich dokumentach nie mam włożonej kartki z dowodem na to, że auto ubezpieczyłam (a było to w marcu!) Kurczę, zastanawiam się, gdzie to mam… No dobra, wiem, że mogę podczas kontroli pokazać tylko prawko… No i trochę się zestresowałam widząc pana z lizaczkiem machającym do mnie, bo na dodatek jeżdżę z zapełnionym dowodem rejestracyjnym już drugi rok, a kartkę z przeglądu wożę jako dowód, że przegląd mam ważny;) Na wyrobienie nowego dowodu miałam czas 30 dni…
Sama się dziwię sobie, że mój stres podczas kontroli jest maciupeńki. Pan informuje mnie o kontroli, prosi o prawko, ale przy okazji chce zobaczyć pozostałe papierki Chyba byłam bardzo wiarygodna, bo nie zauważył, że OC jest, ale sprzed roku, Pokazuję przegląd na kartce, a nie w dowodzie rej. -nie robi mi żadnego kazania, tylko stwierdza, że ok Pierwszy raz dmucham i chyba dałam tak czadu, że pan stwierdził, że chyba jestem już po dwóch kawach
No widzisz @Ajko, wystarczyło to wszystko napisać w pytaniu i rozmowa inna
Sprzedawca nie jest dobrym przykładem , im za to płacą, oni tylko czekają na wejście niezdecydowanego klienta, ba, osaczą nawet mnie ( zdecydowanego) , przez ostatnie kilka lat stale remontuję od podstaw, altanki, mieszkanie itd.
Wracając do sedna sprawy.
Nowy rok zaczął się dla mnie bardzo boleśnie, zmieniłam się, straciłam swój charakterystyczny uśmiech, odizolowałam się od życia towarzyskiego, miałam w nosie jak mnie ludzie odbierają , ale czas to zmienić, więc zgodziłam się na jednodniowy wypad do Wrocławia , postanowiłam być sobą , kiedy nią jestem, zawieram znajomości z sekundowym naliczaniem. Tak też było w tym dniu, ktoś nawet wydzwaniał do znajomych szukając nam dobrego i niedrogiego hotelu , bilety wstępu nam załatwili, doceniliśmy to widząc kilometrowe kolejki itd, itp.
Doszłam do wniosku, że życzliwość ludzi ,to rekompensata za nasze zachowanie, otwartość i uśmiech na twarzy.
Dmuchanie, to już wielokrotnie było, a dwukrotnie nawet siusianie (test na narkotyki)
We wszystkich przypadkach ku niezadoweleniu zainteresowanych…
…ale ku chwale ojczyjzny.
@ZiraaeL, Ty to masz klawe życie