Przed jakichś 5 laty, wędrując po okolicach Kazimierza Dolnego nad Wisłą, w pewnym momencie zechciało mi się wspiąć po skarpie na prawym brzegu, aby z góry porobić atrakcyjne fotki. Gdy już wszedłem na górę, gdzie stał młyn wiatrakowy, był tam też drewniany podest. Po kilku minutach zjawili się na tym podeście obok mnie pan i pani, a ona coś do niego powiedziała, że nie wie, skąd się tam wziąłem i co tam robię. Jakoś nie miałem ochoty z nimi dyskutować, więc zrobiłem swoje atrakcyjne fotki i poszedłem. Wychodząc z tamtego terenu, spostrzegłem tabliczkę z napisem “Teren prywatny”. Czyli wyjaśniło się, że znalazłem się na posesji prywatnej, nie wiedząc o tym, bo od strony skarpy nie było żadnej tablicy.
Wina Tuska!!!
W każdym razie sytuacja była udziwniona, gdy ta para zdziwiła się, co ja tam robię, a ja zdziwiłem się, czemu oni tak się panoszą koło mnie. Najwyraźniej nie sądzili, że ktoś zada sobie trud wspięcia się po skarpie, więc ani nie ogrodzili posesji od strony Wisły, ani nie umieścili tam żadnej tabliczki, że to teren prywatny.
Oszukałeś ich system (bezpieczeństwa)!
2 polubienia
Nie masz blizn po zębach dobermana właściciela posesji więc uznaj tę wycieczkę za udaną.
2 polubienia