Ktos ma chec na nauki?

Zainspirowala mnie @Malita

1 polubienie

I już widzę sprzeczność - kasa na boku na tusz do rzęs, ale macie się akceptować w całości i w dodatku szanować - kłamstwa i kłamstewka to właśnie brak szacunku, a skoro ma cię akceptować w całości to również twoje wydatki i potrzeby :wink:

Nie ma złotego środka.
Jedno jest pewne po zamieszkaniu razem czy ślubie, nigdy nie jest lepiej. Nie zawsze też gorzej, ale trudniej.

2 polubienia

Mialem taki kurs 36lat temu,.
Tyle,ze zona siedziala w sali,a ja naprzeciw sali w barze saczylem piwko))
Nie da sie nauczyc kogos zycia,nie ma zlotych rad.
Malzenstwo samo musi wypracowac swoje standarty,jak to potocznie sie mowi,musza sie dotrzec’’
To vo dla jednych jest oczywistoscia,dla innych nie do pomyslenia.
Nawet trudno ogolne zarysy nakreslic,by pasowaly do wszystkich.

3 polubienia

Zona mojego ojca opowiadala mi, ze po prostu razem ustalali dla siebie “kieszonkowe” na tego typu rzeczy…

1 polubienie

No bo kazdy jest indywiduum (nie koniecznie ciemnym…:))

1 polubienie

Zgadzam sie,dlatego uwazam,za zart,tzw.zlote rady,niby dotyczace wszystkich.
I jestem przeciwny szufladkowaniu ludzi,zbijaniu ich w peczki.
Kazfy jest inny,kazdy inaczej mysli,kazdy ma swoje preferencje.
To tak jak z wygladem,niby podobni,dwie nogi,dwie rece,tulow,glowa.
A jakze roznimy sie od siebie.

2 polubienia

Dokładnie, po co sobie zarzucać rozrzutność. Każdy ma swoje potrzeby ot tak dla fanaberii, przecież to naturalne. Nienaturalne się to robi, gdy brak nas podstawowe potrzeby rodziny, a partner/ka kupuje sobie gadżety, ciuchy czy kosmetyki ponad te, które rzeczywiście potrzebuje.
W innych przypadkach nie widzę w tym nic zlego. Przecież po to pracujemy, żeby sobie sprawiać te przyjemności, nawet nieracjonalne.
Co więcej, nawet gdy masz jakieś braki finansowe, to też nie można popadać w paranoję, jeśli jakiś drobny wydatek może ci poprawić nastrój w tym ciężkim okresie to jest jak najbardziej wskazany, byleby nie przesadzać z wysokością tego wydatku - drobny wydatek irracjonalny :wink:

Moja córka gospodarzy inaczej. Nie ma wspólnej kasy, wspólna jest tylko na jedzenie i opłaty, i oszczędności wakacyjno-wyjazdowe, resztę każdy ma dla siebie i nią dysponuje wg woli. A jak któreś z nich nie ma na zbytki, to musi zakasać rękawy i wziąć się do roboty :smiley:

1 polubienie

Oczywisicie. Tez uwazam, ze nawet na drobna przyjemnosc czlowiek zasluguje To zycie a nie umartwianie sie.

1 polubienie

Nie rozsmieszaj mnie, kurs prowadzony przez ksiedza? Toz rownie dobrze ja moge za niego msze odprawiac, a i to nie ma gwarancji, ze nie zrobie tego lepiej.
A jak ktos mi wytlumaczy czemu slub mozna wziac w kilka minut a do rpzwodu potrzebny adwokat i w razie koscielnego biskupia komisja?

3 polubienia

No wiesz, ksiadz wie WSZYSTKO!!!:slight_smile:

Za mojego małżeństwa, kasa była wspólna, nie miałem problemów z osobistymi wydatkami żony. Ona nie miała problemów z moimi zaskórniakami. Niektórzy moi koledzy, zarabiając, tak jak ja i jeszcze mając boki, to chcąc napić się piwa, musieli swe “buźki prostować”. Moja żona nie wyobrażała sobie, żebym ja w kieszeni nic nie miał.

2 polubienia

U mnie konto bylo wspolne, na szczescie na ogol cos tam na nim bylo…

2 polubienia

Za mojego pierwszego małżeństwo oszczędności w PKO, wpłacało się w kasie gotówkę, po odstaniu w kolejce. Miało się do tego takie książeczki. Żeby wybrać, też do kasy i kolejeczka. O kartach, to wtedy nie słyszano. Wszystko, gotóweczka.

1 polubienie

Konto w banku zalozylismy, ale do dzis pamietam miny kasjerek czy sprzedawczyn jak placilismy czekami🙄 ale w czasie hiperinflacji mialo zalete - nie nosiles kilogramow banknotow.

2 polubienia

Tak. w czasach hiperinflacji, czeki dla poszczególnych już ludzi udostępnili. Przedtem czeki tylko dla państwowych firm.

1 polubienie

Od zawsze mamy wspolna kase i igdy nie chodzilem bez grosza,czescie to ja ze swoich zaskorniakow dorzucalem do domowego budzetu,
Czesto na poczatku zona mniebpytala,a skad ty masz kase.
Odpowiadalem,ze sasiadka mi placi za przyslugi)))
No i przestala pytac)))

2 polubienia

U mnie było tak, ze zdarzało się, że wspomagałem czasem bieżący budżet swoim zaskórniakiem, ale i jak u mnie prześwit się robił, to małżonka coś mi tam w kieszeń wepchnęła. Nawet nie prosiłem o to. Tylko, nie mogłem rozpracować jednego. Skąd ona na bieżąco wiedziała, ile i kiedy mam?

2 polubienia

A to juz tajemna wiedza kobiet)))
One chyba telepatycznie odczytuja w naszych umyslach))
Tez nieraz bylem tym zaskoczony,zwlaszcza teraz,gdy jestem przykuty do wozka,czy lozka,nieraz mysle,napil bym sie kawy’',chwila i z9na niesie kawe,czy inny napoj z gatunku ognistych))

2 polubienia

Najgorsze byly te kolejki…

1 polubienie

Dowcipnis z Ciebie!:slight_smile:

2 polubienia