Jest samotność przekleta i jest samotność z wyboru.Tylko Ty i przestrzeń,Bóg w niebiosach,cisza i poczucie ze jest sie tak nieskonczenie malutkim…
Ale na tyle wielkim by dostrzegać piekno.Dla mnie takie chwile to pelnia człowieczeństwa.
Gdybym sam mial na to odpowiedziec to oczywiscie,tak! I uwazam ze kazdy potrzebuje chwil by sie"zatrzymać".
Porozmawiac ze sobą.Wspomniec lub zaplanować…Nacieszyć oko,przewietrzyć umysł by nie trzymac sie kurczowo swych przyzwyczajeń-jakze czesto hamulcowego w calym naszym zyciu…
Zawsze marzylem by takie listopadowe ujecie Poznania mi sie trafilo…
No i sie trafiło!Wiele lat temu ale…Wciaz pozostaje takie samo o tej porze roku.I pewnie dzisiaj tez tak to wygląda…
Lubię samotność, wyciszenie, kontemplację widoków, zapachów, dotyku i dźwięków natury, gdzieś tam w leśnej głuszy, czy choćby nawet w małych zaroślach gdzieś nad jakąś strugą wody. Niestety ostatnio coraz rzadziej jest mi dane tego doświadczyć.
No to sie rozumiemy
Nawet Led Zeppelin,którzy ministrantami nie byli,szybko bo po drugiej plycie,musieli uciec.I to na pogranicze szkocko angielskie,by nikt im doopy nie zawracal…
Nie ukrywam ze jestem zwierzakiem miejskim.W chyba dosyc podobny sposób jak to rozumie Woody Allen Jego Manhattan to moj Poznań…
Ale to jest baza.
Baza,punkt z ktorego uciekam by poznawac,odpoczywac,obserwowac,co chyba lubie najbardziej…
Bardzo mi sie podoba ta Twoja kontemplacja…
A nie sądzisz ze wszystko jest kwestią wyboru?
Ze jak sie czegoś nie ma to sie szuka.Ze jak sie czegoś nie lubi to sie chce to zmienić…
Owszem…Jednostajność,przyzwyczajenia…Gwozdzie do trumny bo to znak równosci wobec ludzkiej pasywnosci ktora czyni kazdy dzien drogą krzyzową która trzeba jakos przepchać…
Ale Ty jestes pogodnym czlowiekiem.
I jak mowisz,“lubie” to ja Ci wierze.
Na swój sposób,trafiles…
Moja obecna samotność polega wlasnie na tym ze nie moge przyleciec do domu.
Jak polubic samotność niechcianą?
Wierz mi,to jest zadanie dla twardzieli.
Właśnie, wybór. Możliwość wyboru jest dla mnie bardzo ważna.
Ja już nie szukam, tak wybrałem. W moim życiu nieco za dużo było zmian niezależnych ode mnie. Można powiedzieć, że mentalnie limit ich jest wyczerpany. Ale gdybym miał możliwość zrobienia jeszcze jednej, nie wahałbym się.
Jestes starszy…
A ja sie tego troche boje…Wole czasem nie wybiegać,nie deklarować…Jaki bede za rok,nie mam pojecia…
Zmiany to…konsekwencje.Czasem uruchamia sie prawdziwe lawiny.Trzeba miec nie lada głowe i nie lada barki aby to brać na siebie.
Odosobnienie, bycie ze sobą, to luksus do którego dążę każdego dnia.
Klepanie na bezdechu, dominacja nad słuchaczami nie sprawia mi problemu, uważam to jednak za wadę.
Od lat pracuję nad zmianą, bo w życiu chodzi o to, żeby umieć słuchać i widzieć to, co z pozoru niewidoczne.
Takie wyciszenie, izolacja, to doskonały trening naszej psychiki, pokory do otaczającego nas świata, i postrzegania go piekniejszym.
Zauważyłam, że staję się coraz bardziej cierpliwa do tego, co wcześniej szybko wyprowadzało mnie z równowagi.
To bardzo przydatna cecha, szczególnie przy moich facetach…
Kiedyś nie miałam na to czasu, lub ochoty, teraz potrafię usiąść przy oknie, i obserwuję jak chmury zmieniają swoje kształty, podziwiam koloryt nieba podczas zachodu słońca.
Chwile samotności, są mi potrzebne do życia jak tlen.
Jak Ci sie udalo to przelamac?
Przychodzi z czasem?
Ja jestem jakis niezmienny chyba…Jak mnie cos wkurzalo 20 lat temu to dzisiaj chyba bedzie dzialalo tak samo…Nie wiem…
Ale cierpliwosc u strzelca to jest wrecz zjawiskowe
Chyba male nieporozumienie.Nie powiedzialem ze sie NIE zmienie.Wlasciwie to zmieniam sie caly czas.Widze to po reakcjach ludzi.
Kiedy jest"blizej niz dalej",nieuniknione.