… pro i contra przynaleznosc do PZPR. Ciekawa jestem co sadzicie o moralnosci oraz odpowiedzialnosci (lub jej braku) ludzi stanowiacych o kulturze polskiej w PRL. Czy podejmowac wybor “partia i teatr plus” czy “minus partia i teatr minus”. Ja mysle, ze innego wyboru po prostu nie bylo.
Dla zainteresowanych - o Tadeuszu Lomnickim
“Ci, którzy przypominają o jego o przynależności do PZPR, zapominają, że dzięki temu mógł bez ingerencji władz rektorować warszawskiej PWST (jego rządy do dziś wspominane są jako jedne z najlepszych), a potem uzyskać zgodę na przekształcenie kina Mazowsze na nowoczesny Teatr Na Woli. Partię wystrychnął na dudka, zapewniając, że tworzy scenę dla robotników, a przecież tu miały polskie premiery „Gdy rozum śpi”, „Do piachu" czy „Amadeusz", a w gronie reżyserów byli Wajda, Kutz czy Polański. Z zawiścią ludzką spotykał się nawet tu, bo niektórzy uczniowie, których zaprosił do zespołu, po zaledwie pięciu sezonach pozbyli się go z teatru."
Bardzo dobry temat, ale bardzo obszerny. To były paskudne czasy dotyczące nie tylko artystów, ale i kleru, uczonych, znanych literatów, ludzi na odpowiedzialnych stanowiskach. W pewnym momencie ktoś, kto wspinał się po kolejnych szczeblach zawodowych albo artystycznych stawał przed ścianą wyboru, albo partia, albo konfidencja swojego środowiska. Podobnie było z wyjazdami za granicę.
Łomnicki, świetny aktor, niestety święty, to on nie był, ale byli gorsi, np; Siemion, albo Krajewski z Czerwonych Gitar. Spośród literatów oprócz Putramenta, czy Przymanowskiego, jeszcze gorszym szmaciarzem był twórca “Pana Samochodzika” czyli Nienacki. Ten jeszcze skłonności pedofilskie miał, ale SB przymykało oczy na jego orgie z licealistkami. Bardzo gorliwie donosił na kolegów.
Temat - rzeka.
Ale wiesz co, przypomnialo mi sie to, co stwierdzila moja ciotka: “najwiekszy blad inteligencji to fakt, ze gremialnie NIE zapisali sie do partii”. Z tego co wiem, sama taz pobladzila…
Wyjątki były, ale one potwierdzały regułę. Wajda też był w partii, Lem, Niziurski, ale oni do czasu. A ten cały Hłasko, to co? Też komunizował, a później stroił się w piórka antykomunisty.
Jedni to robili z przyczyn ideologicznych, inni żeby kontynuować karierę. Jedni się szmacili, inni z tego wychodzili. Np Mikulski. Też ma za uszami, albo Filipski, również kapucha. W 80 zaczęło to wychodzić na jaw.
To posprzątaj za mnie moją kuchnię. Na jej aktualny widok, od razu odechciało by się Tobie. Jak na to patrzę, to odechciewa mnie się żyć i ściska mnie rzyć…
Skaranie Boskie z tymi nagonkami…
Tadeusz Łomnicki nigdy nie kryl sie z przynależnościa do partii.A jednak wystapil w Człowieku z marmuru!
Wybór zawsze jest.Tylko to co wydaje sie wyborem wlasciwym,bardzo czesto nim nie jest.
Wyobraz sobie kulture polską bez tych co nosili legitymacje PZPR.W olbrzymiej czesci,w ogóle by jej nie bylo!Nie jest żadną sztuką sie wypinać i bojkotować…
Natomiast jest ogromną sztuką zaistnieć,porozumiewac sie ponad głowami władzy i przede wszystkim,dawać ludziom to co najlepsze.Myśl,oddech,nadzieję,POZIOM,kontakt ze światem,z dorobkiem cywilizacji.I niechby tam,dorobkiem okrojonym…
My w sferze kultury,w ogóle istniejemy tylko dzieki tym wszystkim,ktorym sie chciało.Moze i rozmaite światełka im przyświecały ale to w sumie jest zupelnie nie ważne.
Dorobek naszej kultury,tej masowej i tej dla wybranych,na szczescie obroni sie sam.Choćby nie wiem jaki talib sie na nią “zamachnął”.
Wajde akurat,partia w osobie niejakiego Janusza Wilhelmiego,o maly wlos by wykonczyla raz na zawsze.Ten dran,gdzies kolo roku 1977 mial powiedziec:
“Wajda?Ja doprowadze do tego ze ten gosc bedzie krecil"Nasza szkape"i wiecej sie nie bedzie popisywal”
Na szczescie,w odpowiednim momencie,jesli tak mozna rzec,zszedl byl z tego swiata.I dzieki temu,jak sie dzisiaj wydaje,Czlowiek z marmuru mogl byc w miare normalnie rozpowszechniany.
A myslisz ze gdyby dzisiaj komuna nagle wrocila,byloby inaczej?
Ludzie bezmyslnie oskarzajac,nie maja nawet pojecia,jakiego tematu dotykaja…
No i klania sie to indianskie porzekadlo:“Niech nikt nie mowi ze kogos poznal,poki nie przejdzie 100 mil w jego mokasynach”