Gdybym dobrowolnie brał udział w wyborach, politycy mogliby się poczuć, jak wybrani przez społeczeństwo, czyli sprawujący mandat do rządzenia z nadania społecznego, kiedy najczęściej są to osoby o bardzo niskiej, błędnej świadomości i często o szkodliwych intencjach.
Mój głos to ok. 1/30 000 000, który praktycznie nic nie zmieni, natomiast jeśli inni brali by ze mnie przykład, to zmusiłoby to do myślenia polityków, dlaczego społeczeństwo uważa ich za głąbów, nie nadających się do rządzenia.
Jeśli na PiS lub na opozycję, będzie oddanych 10 % uprawnionych do głosowania, to nie będą mieli moralnego mandatu do rządzenia, bo wszyscy będą widzieli, że ani jedni ani drudzy i trzeci, nie mają poparcia większości społeczeństwa.