Kanadyjczyk Jeff Healey…Dla mnie jeden z najlepszych bialych,gitarzystow elektrycznego bluesa i rocka…
Byl taki film z Patrickiem Swayzee,“Wykidajło”.Jeff gral tam obficie a kamera pokazywala jak to sie robi…I wtedy byl to dla mnie prawdziwy szok.Muzyk niewidomy trzymajacy gitare na kolanach,niczym gitare hawajską…
A potem to co z niej plynie…
Wydawalo mi sie czesto ze po Hendrixie,po Kossofie[Free] czy po Alvinie Lee,juz wiele dopowiedziec sie w tym temacie nie da…
A przeciez byl Stevie Ray Vaughan…Byl i Jeff Healey…Bo Jeff zmarł 12 lat temu…
Jego plyta"Mess Of Blues",ląduje u mnie w odtwarzaczu co najmniej raz na miesiac.Plyta z 2008 roku…Lektura obowiazkowa dla kazdego kto lubi amerykanska odmiane bialego bluesa!
Pamiętam Go z “Wikidajło”. Film dla mnie średni, ale tej muzyki nie zapomniałem. Co to, to nie. Majstersztyk.
Dokladnie tak.Film z lewej wchodzi,z prawej wychodzi i znika…Ale pamietam w sumie bo to chyba jedyny taki obraz z Jeffem.
Mess…to temat zwiazany z Presleyem…Jest i Jambalaya,Hanka Williamsa…Piekny,bardzo piwny album!
Mam wrażenie, że to znam. Tak, musiałem już tego słuchać. Niewykluczone, że podczas nocnych wojaży.
No przeciez mowie ze to Presley
No taaaak…
Przez tego bluesa, którego od czasu do czasu collins serwuje zachciało mi się do …
Nowego Orleanu. Juz dawno. Akurat o Jeffie Healeyu za dużo nie mam do powiedzenia. Przecież, że nie o wszystkim mogę mieć pojęcie, ale bluesa lubię.
Wiem, że collins nie lubi odbiegania od tematu, ale przy okazji wspomnę, że N. Orlean to jedno z nielicznych miast w USA, które ma duszę. Tam jest największe skupisko Haitańczyków za granicą. Gdy są u fryzjera, zawsze zazwyczaj dokładnie zbierają swoje włosy.
Pojechałbym, posiedziałbym, pogadałbym i posłuchałbym.
No to się rozmarzyłem …
Ale pani Zosia zapodała muzyczkę w dechę. Właśnie sobie słucham.
I tu centralny moment plyty.Like A Hurricane,Neila Younga,w porywajacej wersji Jeffa.
I jak chcieli autorzy tego clipu,“tribute” to Jeff…W holdzie dla artysty…
Faktycznie,fajny,świetny wybór!
To nie jest odbieganie.Odbieganie jest wtedy gdy w temacie o skokach,zaczynamy robic magiel o obiedzie czy pogodzie…Nie mowiac o przyprawach do zupy…
Ale nie jest to az tak dla mnie wazne,jakby sie to wydawalo…Jedynie nie lubie zatykania tematu gdy po 60 rownowaznikach zdań,nikt nie wie,o co chodzi…
Przeczytalem kiedys"Moje zycie w NO",Louisa Armstronga…Kulawa to proza ale autentyczna,prawdziwa! I dajaca wspaniale wyobrazenie o narodzinach muzyki jaką znamy dzisiaj…Louis był zreszta kapitalnym gawedziarzem i wielkim afirmatorem zycia…Czy trzeba czegoś wiecej?
Mój Boże! Brak słów.
Ale co Cie tak zatkało?
Aaa…Ok.!Zle zrozumialem i kontekst przez moment,nie ten…
A ić, przez Ciebie sobie the best of blues włączyłem …
Reggae miało dziś u mnie być
wiedziałem że się tak skończy. Ale słusznie się mi należy - mea culpa
Co sie znowu stało???
Za wiele wątkow chyba…
no w pytaniu o skokach zacząłem gadać o rozwiązywaniu rebusów.
Rudego to ja pierwszy raz usłyszałem od tego pana:
Cały jego krążek kupiłem, gdy byłem pierwszy raz w UK
Muszę od czasu do czasu całą płytę posłuchać. Nie wiem, czy Judge Dreada znasz, jeśli nie polecam. Ja go kuchnia uwielbiam. Niestety, gość już nie żyje.
Ty mnie dziś zajedziesz.
Slyszalem o nim ale nie znam…Niestety,spora roznica
Dzisiaj sluchalem The Pioneers ale bardziej zastanowil mnie niejaki Symarip…Brzmi to jakby James Brown poszedl sobie na Jamajke i przy okazji,cos tam,nagral…Ni cholery nie potrafie rozróznic nagran na zywo od studia…
Ale zeby nie bylo za powaznie…