Mój malec sieje zgorszenie w przedszkolu wśród przedszkolanek, gdy opowiada o Marsie, Wenus i Jowiszu.
Dodam, ze brzdąc ma 2 i pół roku. Każdego ranka wygląda i szuka na niebie Księżyca…
Bo to wiele zalezy od rodziciw. Mam nadzieje, ze w Niemczech przewiduja indywidualna ścieżkę nauczania?
Bo mnie przeraża to co w Polsce- na sile wprowadzanie rozwiązań “rowne mozgi” i jakies pomysły inkluzywne, ktore polegaja na wpychaniu do jednej klasy doslownie debili i dzieciakow o ponadprzeciętne inteligencji.
Ja tozumiem uszczerbek na zdrowiu fizycznymz nie każdy jest rownie sprawny ruchowo, ale żartowanie, że dzieciak sieje zgorszenie, bo za madry?
Jakbym @benasek nie znala Twojego podejścia do zycia i poczucia humoru? To tylko zalozyc wygodne buty i isc po flaszkę…
Przewidują, ale przez wzgląd integracji ze społeczeństwem nie planuję takich inicjatyw… Zdążyl się juz zakumplować z paroma jemu równymi i myślę, że chodzenie do przedszkola a potem do szkoły z rówiesnikami dobrze mu zrobi…
Jesli ma w szkole czy orzedszkolu paczke jemu podobnych to OK.
Mi raczej chodzilo o swiadome upychanie dzieciakow o zroznicowanym intelekcie na zasadzie, ze sie moze ren gorszy “podciagnie” i czegos madrego nauczy? Niestety z moich obserwacji dzialalo to w druga strone…
zgadzam się! U nas jest równanie w dół. Nauczyciel MUSI tłumaczyć się PISEMNIE z postawionej jedynki. Dba się raczej o dzieci słabe, często leniwe, a nie wystarcza czasu na perełki. Dla słabeuszy robi się dodatkowe godziny wyrównawcze, na które i tak chodzą, bo muszą. Dla bardziej chcących czasami są kółka, albo bardziej ambitny n-l pokaże coś do zrobienia dodatkowo, nieraz poświęci godzinę w tygodniu na pracę (bezpłatnie) z uczniem zdolnym.
Udział w konkursach zewnętrznych dla wielu szkół jest NIEMOŻLIWY, bo nie ma dojazdu do miejsca konkursy. Tak było w przypadku poprzedniej szkoły, tak jest i tutaj, gdzie teraz mieszkam. W obu przypadkach ok 20 km od miasta, ok 10 km od siedziby gminy. Pozostaje tylko przejazd prywatnym samochodem, a to zostało ZABRONIONE przez Kuratorium. Nawet, jeśli rodzic ucznia wyrazi zgodę, żeby dziecka jechało z nauczycielem na ten konkurs
Chory kraj, chore przepisy, chore prawo.
W pobliskim Tarnowie w LO była klasa anglojęzyczna. Niestety została zlikwidowana ze zwględu “na przywileje”. Klasa ta nawiązała kontakt z klasą w podlondyńskiej szkole i latem dzieciaki pojechały na wymianą. Rodzice innych klas zrobili awanturę, że ich dzieci na taki wyjazd się nie złapały. Dodam, że Tarnowo, to jedna z najbogatszych wsi z Polsce, większość napływowych z pobliskiego miasta, w szkole prawie 80% rodziców z wyższym wykształceniem
Do kogo potem trafiają te sprawozdania do dyrektora kuratorium? Od dawna tak jest 10 lat temu już tak było?
10 lat temu wystarczyło uzasadnić ocenę na RP, teraz wiele szkół wymaga pisania. Trafia to do dyr, nie do KP. Wizytator jeszcze niedawno chciał zaglądać do takich informacji, pewnie z powodu skargi rodziców ucznia.
Nie tylko z jedynek. Uczeń z orzeczeniem PPP ma prowadzony zeszycik z wpisami o postępach, o stosowanych metodach, o podejmowanych próbach i ich efektach. Zdumiewa mnie to, że nauczyciele nie protestują, bo taka papierologia niczemu nie służy, a tylko zabiera czas.
Co to ppp?
Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna, ta która lekką ręką wydaje orzeczenia o dysleksji, dysgrafii, dysortografii itp. dlaczego lekką ręką? Bo robi to często pod presją rodzica, żeby ułatwić ich dziecku egzaminy, klasówki.
AA o tym już dawno pisałem. Dzieciaki teraz są dys… a kiedyś to się nazywało leń.
Teraz daje sie zwolnienie , a nie walczy z problemem. Kolezanka byla autentyczna dyskektyczka- tylko wtedy sie to tak nie nazywalo. Metode na czytanie miala prosta - czytala glosno i wtedy sens do niej docierał. Notatek z wykładów nie miewala, ale byla w stanie powtorzyc to co na nich uslyszala, korzystala tez z tasm i dyktafonu.
“Takie zachowanie Węgrów,nie umknęło Rosjan” napisał dzisiaj doświadczony i dumny zapewne ze swej przenikliwości,"dziennikarz"Onetu
Jurek dziennikarz? czy przepisywacz?
Dziś miałem do czynienia z kobietą lat ok 30, która nie miała pojęcia, że są jakieś liczby parzyste i nieparzyste. To już drugi taki przypadek, gdy jestem w Holandii. Parę lat temu o tym nie wiedziała pani 40+. Oczywiście, mowa o Polkach.
Ale po co komu wiedza o liczbach? Ważne jest by bóg był ważny.
Nie psuj dnia.
Dac im jakas gre dla dzieci?
Smartfon nie Bóg. Smartfon zastępuje wielu ludziom mózg.
to następstwo religii. I niestety wiele osób szaleje bez dostępu do netu. Ostatnio jechałem busem bo auto było w warsztacie. Rozmowa dwóch dziewczyn. "wiesz bo nie działa mi net i fb i nie mam z nim kontaktu…
Nie sądzę. Znam wielu ludzi mocno wierzących co nie przeszkadza mieć im dużej wiedzy. Na naszym forum też znajdziesz takich. Nie uogólniajmy bo ja znam tępaków, którzy nie są religijni.
Żle zrozumiałeś. Smartfon zastępuje religię dla młodych.