Nareszcie!
Udało mi sie kupić debiutancki album Młynarskiego z 1967 roku…Przepiekna i poruszającva do dzisiaj,klasyka…inteligencji zawartej w piosence.
Zacytowałem,“Och Ty w życiu” choć kazda z piosenek ma swój potrencjał intelektualny[Troche miejsca,Wyjedz w Bieszczady],rozrywkowy[W co sie bawić,Kartoflanka,Jesteśmy na wczasach] czy liryczny [Zniwna dziewczyna,Polska miłość]
Dla mnie male arcydzieło,wyraznie wzorowane na plytach francuskich mistrzów jak Becaud,Aznavour czy Ferre…
Do tego wyśmienite zespoly towarzyszące choć nie ma tu nazwiska Jerzy Derfel
Zapetliłem sobie płytę i slucham trzeci raz.
I juz chyba na zawsze pozostane przy piosence zamykającej album.“Żniwna dziewczyna”.Sam to przeżyłem i bardzo bliski jest mi do dzisiaj ten beatlesowsko-jobimowy stosunek do świata.
Niby krytyczny ale szukający tego co warte zachowania/dostrzegania/lubienia…
Mlynarski zawsze byl koscia niezgody w moim domu. Mama go nie cierpi
Moze jakby spiewal po francusku? Zamiast zajmowac sie tlumaczeniem i interpretacja takowych. Bo i taki rozdzial w jego zyciu jest. Nigdy fascynacji tym nie ukrywal. Ale swoj styl mial.
Tu intuicja Cie nie zawiodla (albo wiedza)
Młynarski towarzyszy mi od dzieciństwa.Jedna z pierwszych płyt,katowanych na frezarce"Bambino"…
W tamtych czasach,jesli nie tkwiło sie w kulturze anglosaskiej,alternatywą pozostawała francuska.Rynek plytowy tak własnie rządził i w sumie,dobrze że tak było.
Na tej bazie powstawalo wiele fajnych plyt które umykały cenzurze…
Francuzów uwazano za mniej groznych ideologicznie?
W koncu Lenin wzorowal sie na rewolucji francuskiej , nieprawdaż?
Z tymi kregami kulturowymi? Na Slasku jak dowiedzialam sie od ponad 10 lat mlodszej kolezanki szkoly srednie z nauka niemieckiego byly na indeksie. Jeszcze w latach 90. Jak to jest teraz, to musiałabym ja zapytac. Ona kończyła z francuskim i ciagnela lektorat na studiach. Tak, ze mit o zakamuflowanej opcji gadajacej po niemieckiu mozna w buty włożyć. Po slasku to nawija.
A Mlynarskiemu i innym trzeba przyznac, ze niewidzialna bron jaka jest wplyw kulturowy. Stwarzajac przy tym swój styl i ratujac resztki sztuki przez duże S.
P.s. zerknij do tematu
Tak zawsze było a powojenni komunisci francuscy i włoscy"otworzyli" nam drzwi do kina z Gerardem Philippe czy Jeanem Marais lub wloskiego neorealizmu,praktycznie bez ingerencji cenzury.
bo wrogiem byly angielskojezyczne USA. a do tego kto to slyszal, zeby w filmach nie wygrywal ucisniony Indianin a szeryf przybleda?
„A ona była całkiem bos(s)a i zupełnie now(v)a…“.
W dzieciństwie ta płyta leciała u mnie na okrągło. Często przy niej zasypiałem (adapter się potem sam wyłączał)… „Choć w nim trzeba nie od dzisiaj utartych trzymać się ram, te trochę miejsca w życiorysie zostanie zawsze nam…”. Do dzisiaj znam na pamięć i na wyrywki. Nie wiem, która piosenka jest moja ulubiona.
Tak.Tutaj wyjatkowo glupia i niekonsekwentna odmiana cenzury,mieszala…Jeszcze z westernami bylo jako tako a nawet niezle w latach 60-tych…
Ale inne filmy zaczeto nadrabiac dopiero za Gierka…
Tez nie do konca potrafie sie zdecydowac ale chyba jednak owa bossa nova
To może zrób z niego ISO i podziel się?
“Niedziela na głównym” z tej płyty,to juz bezpośrednie odwołanie sie do Dimanche a Orly,Gilberta Becaud…
Ale to nie wszystko bo jesli skupić sie na całościowym wrazeniu,to bardzo francuska płyta i tego fenomenu nawiazującego do wspomnianych wyżej artystów,nie udalo sie juz nigdy potem powtórzyć.Fragmentarycznie,owszem ale calej takiej płyty juz nigdy potem nie było…
Tak (oczyeiscie w mniejszym zakresie, ale) skojarzyl mi się Zembaty z przemyceniem Cohena
Zembaty tłumaczył Cohena i go cytował.Swego czasu pomagal mu w tym John Porter.Czy jednak udawalo mu sie przenosić atmosfere cohenowskich plyt na swoje koncerty?Mam mieszane uczucia…
Nie mówiac juz o tym ze wciąz kojarzyl mi sie z"Rodziną Poszepszyńskich"
ja napisalam, ze mi sie kojarzy z dzialalnoscia nie stylem - podrabiac Mlynarskiego? chyba nikomu sie to nie udalo?
Charakterystyczne jest też i to ze chyba nikt nawet nie próbował…Całe szczęscie zresztą
Tak na marginesie…Ile razy wspominam te"pionierskie" lata,zal mi jak diabli,tych plyt zajechanych na Bambino i temu podobnych ustrojstwach…
Bo az tak zle z winylami u nas nie bylo jak zwyklo sie sadzic.Owszem w komunach Niemcy,Czesi,Wegrzy i Rosjanie tloczyli lepiej od nas.Ale z kolei nie bylismy jakos dramatycznie gorsi od Wlochow czy Grekow…Tylko ten sprzet okrutny…
w czasach bambino mialam gramofon chyba tuz przed wojna wyprodukowany, odtwarzal juz na dwoch predkosciach i frezarka nie byl. igly to jak wszedzie tez sie zuzywaly, ale plyt az tak nie niszczyl troche tylko przerobek wymagal, bo trzeba bylo porzadne podlaczenie nowszego glosnika zalozyc. gdzies przepadl …
Nie mam bladego pojecia co to moglo byc ale z pewnoscia az do konca lat 60-tych,nie bylo w Polsce nic lepszego w masowej sprzedazy niz owo Bambino.Potem dopiero pojawialy sie kolejne wersje WG iles tam…Praktycznie w niczym nie lepsze…
Na Bernarda,nie mowiac o lepszych,przyszlo jeszcze dlugo czekac…
Moj to byl gramofon wyprodukowany w czasach tuz przedwojennych albo juz w czasie wojny.
Do taty trafil jako zdobyczny jak ruscy wkroczyli do Lodzi, w ramach wymiany barterowej. Temat na dluzsze opowiadanie, bo jednak oni traktowali Lodz jako swoje miasto, bylo kiedys pod zaborem rosyjskim.
Ale to raczej na inne pytanie i to w dziale historia zaklamywana
Dla mnie przeklenswem przy tamtym gramofonie byly pocztowki dzwiekowe.
O ile frezarka bambino byla stosunkowo odporna, to na tym igle zdzieraly blyskawicznie.
Mowisz o dwoch szybkościach ale jakich?
Przeciez wtedy nie produkowano takich plyt jakie znamy od pół wieku…