Macie dziadków? Co im zawdzięczacie?
Ja miałem 2. Już nie żyją. Jeden zmarł w 2005 na serducho w wieku 82 lat. Drugi w 2014 na coś co przypominało białaczkę. Był poza tym osłabiony po 2 operacjach serca.
Ten drugi jak już wspominałem wczoraj po upadku komuny wraz z babcią wyjechał do Niemiec. Nie lubiłem go. Był szorstki, złośliwy, lubił dokuczać. Miał mnie za dziwoląga bo nie robiłem tego co chłopak robić/lubić powinien - piłka, majsterkowanie, wojsko. Jego śmierć mnie nie zabolała choć przyznać musze że na elektronice znał się jak nikt inny. Prawdziwa złota rączka. Choleryk więc często leciały qrwy i krzyki w stronę rodziny. Despota, pedant.
Drugi dziadek był aniołem. Życzliwy, uczynny, skromny. Śpiewał w chórze, pracował wiele lat najpierw na kolei a potem w kopalni. W czasie wojny kilka razy ranny. Był w ruskim obozie. Przez chwilę nosił mundur niemiecki by nie wybito mu rodziny. A miał 6 rodzeństwa. O wojnie mówil niewiele. Na jej wspomnienie robił się smutny. Pewnie widział coś o czym próbował zapomnieć…
Dzięki niemu ogarnąłem podstawy stolarstwa. Był zorganizowany. Dbał o babcię, dzieci, wnuki były dla niego skarbem. Śpiewał nam jak byliśmy mali. Lubił muzykę biesiadną, prace w ogrodzie, książki, znaczki (zbierał). Nie miał wrogów. Ludzie go uwielbiali. Zawsze chętny do pomocy. Na pogrzebie były tłumy. W życiu nie widziałem tylu ludzi. Z PKP, kopalni, wojska, chóru, ratusza. Wszędzie kogoś znał.
Nie żalił się nad sobą nawet wtedy kiedy bolał go kręgosłup. Zawsze uśmiech i chęć by choć troszkę się przespacerować po wsi.
Tęsknię [*]
Pieknie piszesz o tych dziadkach, nawet o tym niemilym
No coz, miales szczescie ze choc jeden dziadek ci sie “udal”
Moj dziadejk nr 1 byl kowalem, najlepszym w okolicy. Totez zawsze mial wielu uczniow (a nie kazdych przyjmowal) Byl dla mnie nie tylko dziadkiem, ale i ojcem, bo przez pierwszych 10 lat wychowywal mnie on i babcia.
Mieli tez spore gospodarstwo i zatrudniali w nim pare osob. Dziadek kochal ziemie i co niedziela zabieral mnie na przechadzke po swoich pobliskich polach. Poza tym kochal muzyke i wieczorami w niedziele grywal przed domem na akordeonie (nauczyl sie sam). Na dobranoc czesto opowiadal mi bajki, ktore sam wymyslal. A jak byl zmeczony to “wysylam” ktoregos ze swoich bohaterow w podroz i…mowil: On jedzie i jedzie…Co chwile pytalam co dalej, a dziadek ze on wciaz jeszcze jedzie (ta postac z jego bajki)…w koncu zasypialam
Z tym drugim to skomplikowana historia wiec na razie pomine
Ja jakoś nie opowiadałam o babciach i o dziadkach też nie chcę. Bo mi się wydaje, że jak podzielę się wspomnieniami, to dla mnie ich zostanie tak jakby mniej. Więc ja tylko dwa słowa: fajni byli
Moj dziadek - ze strony mamy bo tego drugiego nie poznalam- byl.wspanialym czlowiekiem. To on mnie nauczyl zarowno jak odrizniac drzewa po lisciach jak i kochać i wyrazac uczucia. Wychowywal mnie az do pojscua do szkoly, do ktorej mnie potem prowadził. Gotowal wspaniałą kaszę i opowiadał ciekawe bajki. Bardziej troszczył się o mnie niz o siebie. Chociaz ukonczył tylko 4 klasy to mial dużą wiedzę o świecie ( zwlaszcza o lesie i oogrodzie). Pamiętam jak szczepił drzewka owocowe…
Umarl w wieku 86 lat. Mocno tęsknię