Jest gorzej, niż myślisz @gra
Uczciwy znalazca podbiegnie do Ciebie, zanim jeszcze ten banknot wypadnie Ci z kieszeni. Poinformuje Cię, że znalazł nie swoją własność w Twojej kieszeni i podejrzewa, że to, co znalazł, należy do Ciebie.
Miłym gestem z jego strony byłaby w tym momencie deklaracja, że znaleziony przez niego banknot możesz sobie zatrzymać. Nie zawsze niestety ma to miejsce, ale jakby taka deklaracja padła, to znalazcy należy się 10% znaleźnego.
Art. 229 Kodeksu Karnego
§ 1. Kto udziela albo obiecuje udzielić korzyści majątkowej lub osobistej osobie pełniącej funkcję publiczną w związku z pełnieniem tej funkcji, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Taki prezent mógłby być potraktowany jako próba przekupstwa.
Normalna obywatelska postawa nakazuje oddanie znalezionego banknotu na posterunek policji, gdzie fakt ten zostanie zaprotokółowany (znalazca, miejsce i czas znaleziska, itp).
Znalezisko nie zostanie przeznaczone na frytki dla funkcjonariuszy, tylko umieszczone w sejfie posterunku. Jeśli osoba poszkodowana się nie znajdzie/nie zgłosi, to po jakims czasie banknot przejdzie na własność Skarbu Państwa.
raczej zostajemy pozbawieni korzyści. Nie przeczę że elektroniczny system płacenia jest wygodny. Nie pamiętam kiedy ostatni raz stałem z plikiem rachunków na poczcie, choć pewnie wielu z Nas doskonale to pamięta. Po wypłatę też nie trzeba stać w ogonku do okienka. W sklepach też wybieram kasy samoobsługowe, ale raczej z racji tego, że tam mniejsza kolejka bądż wcale.
Tak na prawdę, to tzw uszczelnianie systemu jest dla korporacji którą jest państwo. Wszelkie mówienie że za to mam jakąś tam opiekę lub autostradę jest o kant doopy potłuc. Obracając normalnym pieniądzem, płacę tak samo podatki. Od nie gospodarnośći do defraudacji włącznie, system - bądź jak kto woli grupy uprzywilejowane ciągną zyski. Pełna elektronika jest jak trochę pozbawienie nas pewnych praw. Czy zatem oszukujemy państwo?, czy raczej to państwo próbuje oszukiwać nas? A może to już nie państwo.
U Żydów był już 3800 lat temu i jakoś dobrze się z tym mają do tej pory.
Japończycy nigdy się go nie doczekają, bo przy każdorazowym wyborze Cesarza, zaczynają od zera. No, chyba że jakiś ichny Cesarz postanowi żyć i panować przez 2000 lat