Na koniec udanego dnia

https://www.youtube.com/watch?v=O7sXAi2CHRE

Slade…Jest na forum classic rockowców taki facet ktory kazdy wpis na temat grupy,kończy rytualnym,“Ave Slade” :smiley:
I cos w tym jest.Kariera tej zdumiewającej grupy ktora w równym stopniu swoje oblicze budowala na Dickensie co na angielskich historiach zwiazanych z kibolstwem,nie przestaje fascynowac i faktycznie zasluguje na slowo"kultowej".
Tutaj z roku 1974 centralny moment wszystkich prywatek z lat 70 -tych.I oczywiscie pozniejszych tez :smiley:
Noddy Holder mial glos ktory kruszyl szyby w oknach skuteczniej niz przesterowane gitary…W Anglii ludzie przy klipach zespolu,stają w pubach niemal na baczność.A w czasie Świąt Bozego Narodzenia nic nie przebija ich Merry Christmas Everybody…Jest to osobna historia tym bardziej ze nie tylko muzyczna.
W bodaj 1978 roku,grupa odbyla chyba najdluzszą trase koncertową po Polsce jaką można sobie wyobrazić.Chyba nie pomyle sie za bardzo jesli powiem ze to trwalo ok. miesiaca.
Bylem,widzialem ale sie z nimi nie napiłem.Troche załuje bo z kim jak nie z nimi!Ale wyobraznia nastoletniego szczeniaka,chocby mial pióra do pasa,to nie to co pozniej :smiley:
Kiedy w latach 80-tych zaczynalo mnie mdlic od new romantic,nagle kiedys uslyszalem [ i zobaczylem] ich “Run run away”…
I znowu byl wiatr we wlosach! :innocent:

4 polubienia

Pamiętam, a jakże. Od połowy lat 70 nazwa Slade elektryzowała. Kiedy moja żona była w szpitalu na porodówce, żeby urodzić pierwszą córką, przyszedł do mnie mój wtedy najlepszy kumpel ze szpulą z nagraniami Slade, żeby podtrzymać mnie na duchu. Wypiliśmy wtedy cała flaszkę wódki, ale się nie upiliśmy. Kiedy on poszedł, ja nie mogąc zasnąć, sam słuchałem prawie do rana muzyki z tej taśmy. Następnego dnia o 9 rano na świecie pojawiło się moje pierworodne dziecko, Był luty 1977.

4 polubienia

Genialny zespół, genialny kawałek. To była moja pierwsza kapela mająca status “supergrupy” gdy zacząłem się interesować bliżej muzyka rozrywkową. Pamiętam nawet na wychowaniu muzycznym w szkole zaproponowaliśmy nauczycielce, żeby posłucha “naszej” muzyki zamiast ćwiczyć jakieś gamy czy trójdźwięki. Kolega przytargał magnetofon i taśmę Slade. Leciała przez całe 45 minut a wszyscy słuchali!

2 polubienia

Co nieco pamiętam - wtedy to były prywatki, dziewczyny normalne i każdy się bawił, często leciało wtedy Far Far Away, Eweryday czy Merry Christmas, i okazyjnie My Ohmy. Sory jeśli coś przekręciłem, piszę z dziurawej pamięci. Ten Slayd stałe mnie się myli z innym zespołem

2 polubienia

To sie nazywa wspomnienie!

2 polubienia

Brawa dla nauczycielki!Moja w podstawowce prychala pogardliwie nawet gdy puszczalismy jej transkrypcje holenderskiej grupy Ekseption…
Tak…Najpierw bylo The Beatles bo brat by na nic innego nie pozwolił…Ale w podstawowce to juz na pierwszy ogien szlo:Slade,Sweet i,dzieki Muzycznej Poczcie UKF,Budgie.

2 polubienia

My Oh My to juz znacznie pozniejsze czasy…
Ciekawe z kim Ci sie myli… :wink:

1 polubienie

Odbiegamy troche od tematu ale…
Kiedy moj skarb wital sie z tym światem,obiecalem sobie koncert złożony z kilku świetości.Z plyt po ktore siegam zawsze w niezwykłych okolicznościach…
Zona odpoczywała w szpitalu 2 doby a ja po powrocie,dokonalem wyboru.Kolejno:
Rod Stewart"Atlantic Crossing"
The Beatles"Abbey Road"
Pink Floyd"Dark Side Of The Moon"
Genesis"Duke"
King Crimson"Red"
David Bowie"The Rise And Fall Of Ziggy Stardust"
Deep Purple"Machine Head"
I od razu nabrałem sił :smile:

3 polubienia

O! UDANY DZIEŃ miałeś?
FAJNIE!
Lubię zrelaksowanych ludzi…
image

2 polubienia

Fajna kolejność

1 polubienie

Wiedzialem ze zaczne od Roda.To wyjatkowa plyta.Jak glosi legenda,Britt Ekland,owczesna dziewczyna Roda,była autorką pomysłu na plyte prywatkową.Pierwsza strona albumu to numery szybkie,rockowe a druga wolne,same pościelówy.
A na koniec jeden z najwiekszych szlagierow lat 70-tych,“Sailing”
Potem The Beatles…A potem to juz instynktownie :slightly_smiling_face:

2 polubienia

Mamy prawie te same ulubione utwory do których wracamy - ja w chwilach różnej słabości czy hm melancholii, chwilę małą temu słuchałem Skorpiona i Prokolcharum

1 polubienie

Super zestaw :slight_smile:

3 polubienia

I dzisiaj zabrzmią dwie z tych plyt,choć nic specjalnego sie nie wydarzyło.Po prostu pisząc,nabrałem ochoty :slightly_smiling_face:

1 polubienie

To bylo wczoraj.
Ale dzisiaj jest tez wybornie.
Przetrwalem dniówke ktorej nie cierpie z uwagi na wstawanie o 4 rano.
Lech wygrał w Gliwicach!
Udal mi sie świetny obiad.
Jest cieplo i w tym tygodniu nie powinno padać.
Dzisiaj albo jutro,skoncze intrygującą książke. :smiley:

2 polubienia

Jaką książkę, mów mi tu zaraz?

1 polubienie

Zelda Fitzgerald"Zatancz ze mną ostatni walc".
Rzecz przedziwna.Miedzy Zeldą a Scottem-Fitzgeraldem jest przepaść.Zelda jednak uparła sie iz pomocą meża… :slightly_smiling_face:
Przez pierwszych kilkadziesiat stron,wlosy mi dęba na glowie stawały gdy wiodzialem kabotyńskie teksty w rodzaju,“na śliwkach na dachu kórnika pojawialy sie ciężkie sakiewki lata” :innocent:
Albo:“Żyzna ziemia wydawala sie pusta jak żebrowane wachlarze poknanego zniechęcenia”…Litości!!!
A jednak…Ta ksiazka jest wrecz znakomitym dokumentem epoki zaraz po I wojnie światowej.Gdzies w polowie opowieści widac wyraznie iz Francis Scott"wyprostowal" całość,na czele z pretensjonalnym stylem.
Najgorsze jest jednak to ze Zelda miala wyrazne klopoty z narracją.Czasem mozna stracic cierpliwośc bo nie wiadomo kto do kogo coś mówi…
To byłoby ARCYDZIEŁO gdyby napisal te powieść Patrick Modiano.No ale tak sie nie da :slightly_smiling_face:
Mniej cierpliwym od razu proponowalbym siegnąć po “Czula jest noc”,Scotta…

1 polubienie

Spróbuję zdobyć tę książkę.

1 polubienie

Mimo wszystko warto.Zelda skonczyła fatalnie a Woody Allen przemycil jej sylwetke w "O północy w Paryżu"raczej nie tuszując jej balansowania na pograniczu szalenstwa…
Zreszta ksiazka jest rodzajem autobiografii i jako taka,wydaje sie bardzo wiarygodna.

1 polubienie

Wypada przeczytać. Ostatnio nurzałem się w mrokach historii, zmiana byłaby pożądana nawet.

1 polubienie