Na podwieczorek 21 grudnia?

Dziś dzień przesilenia zimowego?
To obyśmy nie zamarzli…
:snowflake:
Rudy kocur z trudem przebijający się przez zaspy, z wysiłkiem odrywając swoją zmrożoną męskość od lodu krzyczy:
-No i kur… gdzie? Pytam was, gdzie jest ta pier… wiosna? Co za pokręcony kraj! Gdzie dziewczyny, przebiśniegi, świergolenie skowronków? Choćby ćwierkanie wróbli, choćby krakanie wron - gdzie to kur… jest?! A odwilż kiedy przyjdzie? Śnieg z nieba sypie jakby ich tam wszystkich w górze popieprzyło…
Stojący niedaleko ludzie, słuchając te kocie miauczenia, mówią:
-Słyszysz, jak się drze? Wiosna idzie. Kotów nie oszukasz.
:snowflake:
W wiadomościach powiedzieli że spodziewane są obfite opady śniegu. Więc Ci którzy wybierają się w drogę powinni mieć ze sobą: łańcuchy, łopatę, koc, grzejnik, hol, latarkę i koło zapasowe. Dziś w autobusie wyglądałam jak totalna idiotka!
:snowflake:
Wiosna. Po mroźnej, długiej zimie mały niedźwiadek wytacza się z jaskini.
Wychudzony, chwieje się na łapkach, oczka ma podkrążone. Zaniepokojona mama niedźwiedzica pyta:
-Synku, co się stało? Czy na pewno na całą zimę poddałeś się hibernacji, jak prosiłam?
-Hibernacji? Myślałem, że powiedziałaś masturbacji!
:snowflake:
Styczniowa nocka. Mróz, chłód, dużo śniegu. Z lasu na polanę wyszedł zajączek. Patrzy, a tam pod sosenką stoi zapomniany, świąteczny bałwanek. Nieco jednak sfatygowany, miotła opadnięta, micha na głowie przekrzywiona no i dla żartu ktoś marchewkę zamiast jako nos, przyczepił mu w okolicach pasa. Stanął zajączek, patrzy, myśli, a bałwanek na to:
-I co tak kombinujesz, brzydzisz się?
:snowflake:
Przyjeżdża Murzyn. Na wakacje. Ze studiów z Warszawy. Do ojczyzny, stolicy Konga, Brazzaville.
-Jak tam w tej Rzeczypospolitej Polskiej, M’Benga? - pyta ojciec.
-Dobrze.
-Poziom nauki zbliżony do tego w Oxfordzie, gdzie pogłębia swą wiedzę twój brat, M’Banga?
-Większy.
-A czy białe kobiety są nadal takie piękne, jak w latach siedemdziesiątych, gdy ja tam pobierałem nauki?
-Oczywiście.
-A co sadzisz o polskiej zimie?
-Ta zielona to jeszcze może być, ale tej białej drugi raz mogę nie przeżyć.
:snowflake:
Mały Eskimos nie znosił miejsca, w którym mieszkał. Mierziły go foki, mróz i niedźwiedzie polarne. Obiecał sobie, że gdy dorośnie, wyjedzie. Tak też zrobił. Żeby mieć pewność, przywiązał do dachu samochodu sanie i stwierdził, że zatrzyma się dopiero tam, gdzie ludzie nie będą wiedzieli, co to jest - tam na bank nie będzie zimy. Jechał i jechał, aż dotarł do Zimbabwe. To jest to miejsce! Jego szczęście nie znało granic. Pisywał regularnie do domu i opowiadał, jak mu ciepło i jaki jest szczęśliwy.
Jednak pewnego dnia listy przestały docierać. Zaniepokojony ojciec poleciał do Zimbabwe sprawdzić, co dzieje się z jego dzieckiem. Przyjechał do wioski, w której mieszkał, odnalazł człowieka, u którego pracował jego syn i pyta, co się stało.
Pracodawca na to:
-Nie mam bladego pojęcia, był taki szczęśliwy, dla mnie to wielka strata, świetny, sumienny pracownik, ale któregoś dnia przywiązał do dachu samochodu Murzyna i odjechał…
:snowflake:
Zima. Legowisko niedźwiedzi. Mały niedźwiadek budzi starego siwego misia:

  • Dziadku! Dziadku, opowiedz mi bajkę!
  • Śpij! - mruczy dziadek - …nie czas na bajki…
  • Ale dziadku! No to pokaż teatrzyk! Ja chcę teatrzyk! - krzyczy mały.
  • No dooobrze… - sapie dziadek gramoląc się pod łóżko i wyciągając stamtąd dwie ludzkie czaszki. Wkłada w nie łapy i wyciągając je przed siebie mówi:
  • Docencie Nowak, a co tak hałasuje w zaroślach?
  • To na pewno świstaki, panie profesorze…
    :snowflake:
    Pani Stasia była organistką w kościele, miała już prawie 70 lat na karku i była starą panną. Była podziwiana przez wszystkich parafian za swą dobroć i oddanie sprawom kościoła. Pewnego razu wpadł do niej ksiądz omówić szczegóły jakiejś kościelnej uroczystości. Pani Stasia zaprosiła duchownego do pokoju gościnnego i zaoferowała mu herbatkę. Ksiądz usiadł sobie wygodnie w stylowym fotelu, tak, że przed nim stały stare organy Pani Stasi. Ku wielkiemu zdziwieniu księdza, na organach tych stała szklanka wypełniona wodą, a co jeszcze bardziej zaniepokoiło księdza to fakt, że w szklance tej pływała prezerwatywa. Jak Pani Stasia wróciła z herbatką zaczęła się rozmowa. Ksiądz chciał jakoś delikatnie zacząć rozmowę o szklance wody i kondomie w niej pływającym, ale mu się nie udawało, więc postanowił zapytać wprost:
  • Pani Stasiu, bardzo bym był rad, gdyby mi pani to wytłumaczyła - tu wskazał na nieszczęsną szklankę.
  • Ooo tak, dobrze, że ksiądz pyta… Czyż to nie wspaniałe? Szłam sobie raz przykościelnym parkiem parę miesięcy temu i znalazłam tę małą paczuszkę na ziemi. Instrukcja na opakowaniu wyraźnie mówiła, że należy to umieścić na or-ganie, zapewnić by było wilgotne i to wtedy ochroni przed roznoszeniem się chorób… I wie ksiądz co? Przez całą zimę nie miałam grypy.
8 polubień

Nie przychodzi mnie do głowy w tej chwili żaden sensowny dowcip, to opowiem, co dziś powyczyniał mój sfilcowany tygrys. Koleżanka kupiła koteczkowi, kuwra, koteczkowi, haha…, taką zieleninkę dla kotów w doniczce. To znaczy, roślinka w doniczce, nie kot. Taka, niby kocimiętka, czy coś…
No i kotek…, kotek. kuwra, haha, z entuzjazmem zaczął ją obgryzać. Poczciwa niewiesta zajęła się czynnościami kuchennemi i było podejrzanie cicho. Gdy weszła do saloniku, to ujrzała przewróconą doniczkę, roślinkę osobno i ziemię z doniczki rozmazaną na podłodze, a na tym rozsypany tytoń, który w kartonie był na stole. Sprawcy ani śladu. To nie koniec, bo ja kupiłem 10 kg ziemniaków w takiej plastikowej siatce. Położyłem to na podłodze w przedpokoju i wróciłem do auta, po resztę zakupów. Gdy wróciłem dwie, trzy minuty później, to siatka totalnie rozerwana, a kartofelki luzem na całej podłodze. I to, kuwra niewinne spojrzenie.

5 polubień

po prostu - roslinka smakowala, tytoniu nie nalezy trzymac na wierzchu, a ziemniaki w siateczce tez sie zle przechowuja :slight_smile:
i co mi zrobisz jak mnie zlapiesz???

2 polubienia

I wiele, wiele innych…

1 polubienie

To, żę kocię jest Twoje, to tylko złudzenie.

.to Ty należysz do kota.
:rofl:

3 polubienia

Odkrycie… :stuck_out_tongue:

2 polubienia

image

2 polubienia

4 polubienia

Misiek to ma tyle energii, że musi ją wytracać. A to nazywa się; demolka. Ma 7 miesięcy i ponad 5 kg.

1 polubienie

Koleżanka opowiadała, że jej kot waży 3,5 kilo (kotka), a wypycha ją z łóżka z siłą dorosłego słonia. :wink:

2 polubienia

Podobny do Miśka?

image

4 polubienia

Tak.

1 polubienie

Jeżeli zaś o łóżko się rozchodzi, to nauczyłem go, żeby się ze mną dzielił miejscem. Łaskawca poszedł na to. Ale ostatnio gardzi łóżkami, u mnie sypia obok łóżka na takiej szafeczce. Miejsce spań zmienia dość często.

1 polubienie

Jak będziesz dobrym panem, to będzie się do Ciebie tulił. Nawet będzie Ci 'mówił", że masz się już kłaść spać.

1 polubienie

Bardzo często ma fazy tulenia się do mnie. Rozbraja mnie tym. W tej chwili siedzi na za monitorem i bacznie mnie obserwuje.

1 polubienie

Za monitorem?
To zobacz.

3 polubienia

Już wiem. Naprawiał fachowiec. Kilka godzin.

3 polubienia

Hahahaha… No wiesz, jak się chce, by w pobliżu był ktoś tak cudowny jak jego puszystość Misiek, to na jakieś drobne ustępstwa czy niewygody trzeba jednak być przygotowanym…

3 polubienia

50 euro. :cry:

1 polubienie

Ale ten @okonek z cicha się cieszy… :stuck_out_tongue:

1 polubienie