Niby dzień jak inne…
A jednak…Nie wymyśliłem sobie tego…
Autobus a za kołem…gwiazdorek, w stroju służbowym.No to walę do niego:
-Hi Santa!
I nagle…biją mi brawo!
Ok. 10-12 pasażerów a ich samozwańczy “trybun”,poinformował mnie że byłem pierwszy który zwrócił uwage na strój…Nie wiem co ci ludzie robią…Może jeżdżą cały dzien i obserwują?
Ale,udzieliło mi się…
Uśmiech sam się czasem na gębie pojawia…
I minute potem,kiwnąłem murzynce że miejsce jest wolne obok…Sądząc po twarzy,była w szoku Miała plakietke z pracy …Sheila
W Tesco wpadł na mnie brzdąc a za nim,wrzaskliwe monstrum.Typowe…35-40 lat,50 kg nadwagi i ten idiotyczny klops na głowie.I drze ryja,na co dziecko uwagi nie zwraca…
Chwyciłem,pokazałem pierwszy lepszy [akurat pod ręką było first aid] znaczek.Grunt że błyszczało.Jakaś kasjerka coć mi nadawała więc sie pod pozorem onym,wycofałem.Ale dzieciak jak był cicho,tak pozostał.Przynajmniej na 10 min.
Jakis abdul pomógł mi przy kawach dolce gusto których znależć nie moglem…
Karlica na kasie w złotej koronie,cały czas coś skrzeczała i do teraz nie wiem czy mi czasem ptak nie nasrał za kołnierz…Ale chyba nie…Pokiwałem!
Do czego zmierzam…
Różnie to bywa ale takich dni,radosnych dni,po prostu nie pamietam w Polsce.Pech?
Nie wiem ale nawet za komuny gdy ludzie byli sobie bardziej przychylni,w obliczu wspólnego wroga…Nie,Tak nie było.
Uśmiech to rzecz obca w pewnym kraju nad Wisłą i nie wiem co musialoby sie stać,bym zmienił zdanie.
Uśmiech…Mamy to dane za darmo.I nic a nic, z tego nie korzystamy…
Nie wiem, ja wychodze z zalozenia, ze usmiech nic nie kosztuje. Choc faktycznie w Polsce jakos do tego ze zrozumieniem najczęściej nie podchodzą.
Byłem na spacerze. I znów spotkałem ludzi z psami, o których to ludziach nic nie wiem, nie wiem kim są, jacy są, wiem, że mieszkają w pobliżu i mają psy. Mieszkam tu od kwietnia, a już z tymi mijanymi zdążyłem się nagadać, a te psy mnie polubiły. Kiedy jestem na tarasie, nieznajomi kiwają mi dłońmi, uśmiechają się, a sąsiad z drugiego piętra z balkonu wykrzykuje mi dowcipy, tak, że na drugiej stronie ulicy słychać. Dzieciaki zawsze się kłaniają i ustępują miejsca na chodniku. Itd…, itp… Każdy uśmiech odwzajemniony.
Przy kasie w markecie, luz,-blus i życzliwość wzajemna, a często poczucie humoru.
Czyli dla Ciebie,to nic nowego.
Geografia i historia…
Zawsze twierdzilem że to musi iść w parze
Przyzwyczaiłem się i dobrze mi z tym. W Polsce to krzewię, ostatnio w Mosinie i jestem mile zaskoczony. Na 10 osób nieznajomych, które mijałem, 8 reagowało pozytywnie.
W wielkim mieście bywa inaczej…
Ale być może…Kiedyś…
Moi teściowie w Mosinie,od 15 lat,nie utrzymują z nikim kontaktu.Ani na"tak",ani na"nie".Moim zdaniem,to ich wina ale to tylko moje zdanie a widząc sąsiedztwo w akcji z paleniem gumą w kotle na czele,sam nie wiem czy bym o to chamstwo zabiegał…
Mam zajebiście miłe wrażenia z tych pięciu tygodni w Mosinie. Przede wszystkim biblioteka, z paniami tam obsługującymi wszedłem w znakomitą komitywę. Gościu, który mi kserował dokumenty, poczucie humoru, które lubię. Byłem u niego kilka razy, wrażenie zawsze pozytywne. Trochę przy kasach Biedronki jeszcze po polsku, ale znośnie. W Netto podobnie. Ale już w Lewiatanie dogadałem się z paniami za ladą i przy kasie. Sąsiedztwo siostry bardzo sympatyczne. Tylko w ZUSie zgrzyty, niekompetencja i… szkoda gadać. ZUS, akurat w Poznaniu. Byłem też świadkiem, jak w markecie naprzeciw tego ZUSu, przy kasie pani była bardzo niemiła dla starszego gościa. Aż mi gryka zalatała.
Ale za to auta na pasach bez zarzutu. I w ogóle, w Polsce jest duża poprawa w tym względzie.
Mówisz o zusie,na Dąbrowskiego?Narożnik Mickiewicza?
No coorna…
Byl to pierwszy raz gdy poczułem sie w polszy jak obywatel.5 lat temu więc mogło sie wszystko wydarzyć.Ale wrażenie pozostało.
Byłem tam jedynym z tłumu który nie stękał.I tu nie ma różnicy miedzy 1990 a 2020.Pewnie są ale ja tego w “kolejce”,nie zauważyłem
Koniec bo zacznę kląć jak w przychodzni.A o to byłem proszony by dać spokój…
Tak, w narożniku, a naprzeciw jakiś supermarket, ale nazwy nie pamiętam.
Koniec tematu o ZUS bo i moje nerwy są za delikatne do tej, kuźwa instytucji.
Naroznik,tak ale…Tam nie ma zadnych marketów.Vis a vis jest poczta…
Poznań?
Fabryczna.
No to po drugiej stronie masz dworzec
Byłem tam tylko raz w zyciu.Prezent od państwa z okazji narodzin…
Faktycznie, nie pomyślałem. Ale jadąc autem od strony Mosiny nie widać dworca. I na tym proponuję zapomnieć o ZUSie. Zbyt fajny wieczór, żeby go psuć.
Ale o samym dworcu mogę gadać, tym bardziej, że wreszcie spotkałem się tam z bardzo fajnym gostkiem, co mi dwa zajebiste piwa postawił.
Szkoda że tyle wtedy miałem na głowie,że i przysiedzieć dłużej się nie dało.Ale tak już mam gdy jestem w domu…
No to wiesz!
Polska jest koszmarnym krajem,pod tym względem.Żona mówiła że gorzej to tylko na Litwie…Nie wiem,nie byłem i nie zamierzam…
Kiedyś,jak już pisałem,z wielką ulgą lądowałem w Poznaniu bo nagle…inny świat!Wszystkie kobiety nie dosyć że ładne to w ludzkich kształtach.
A dzisiaj i to się zmieniło na gorsze by nie rzec,złe!
Dokąd ten świat zmierza???Człowiek o wyglądzie,ni to buldoga,ni to goryla,jest ciągle człowiekiem ale coraz trudniej przychodzi mi to dostrzegać…
To tak na marginesie…
Mimo wszystko,uśmiech jest ważniejszy.I to o wiele!!!
Czasem wystarczy nie spuszczać wzroku…Mimo wszystko jednak,klimaty z Tesco,nawet po tych wszystkich latach,wczoraj mnie zaskoczyły
Jingle bells,jingle bells
Te spacery z psami…Tak miewałem w Watford.Parki bez końca…Nawet drzewa-trupy,zostawione sobie by robić za ławki…I dlaczego te psy luzem???
Takie bestie że człowiek bez szans…Takie głupie pytania sobie zadawałem,nie mogąc uwierzyć w to co widziałem…
Bo te psy,te bestie, były łagodne jak baranki!Nic tylko bieganie i piłki im w głowach! A ja,jak idiota,tylko uskakiwałem bojąc sie że będzie jak w Poznaniu,przy Kraszewskiego,gdzie na moich oczach łyse małpy szczuły kundlami tylko dlatego że ktoś tam,wyglądał nieco inaczej…Nawet po tylu latach to pamiętam.Było jeszcze grubo przed covidem…Kibolstwo skupione pod siecią spożywczą,“Jeżyk”.Sam przeszedłem bez szwanku chyba tylko z uwagi na wiek…
Psów, u których nie można wygasić agresji nie trzyma się w domu. Ale wiele takich poddaje się skutecznej terapii.
Te pieski, które mijam, gdy wyprowadzają swych właścicieli na spacer, zdążyły mnie na tyle poznać, że konieczny krótki obwąch z ich strony, i pogłask z mojej. Od takich mikroskopów po bydlaki jak cielaki.
Moja koleżanka, u której jest żbik miała gorszy problem z tym kotem na nowym mieszkaniu, ale jakoś się uspokoiło. Z tym, że on jest do ludzi przyjazny, gonił tylko inne koty, raz zrobił nieprzyjemność psu, co już tu opisywałem, no i te ptaki. W stosunku do nich jest bezwzględny.
Psy i koty to dwa różne swiaty, wymagają innego podejscia.
Ale jakby wszystko bylo takie samo? To swiat bylby nudny.
Co do usmiechu @collins02 ? Byly mojej siostry ciotecznej jest polskim Litwinem. Usmiechnietym. Ale moze dlatego, ze dlugo mieszkał w Szwecji? Bo Szwedzi wbrew obiegowym opiniom nie sa takie “icebergi”. Moze po prostu w ich ojczyznie wina brak?
W kazdym razie na pewno potrafią z tego daru lepiej korzystac niż Anglicy czy Niemcy na goscinnych występach.
I jacys tacy schludniejsi?
Mieszkałem pod jednym dachem z para Litwinów.Jeszcze w Huntingdon,jakies 12 lat temu.Zeby się jakoś porozumieć,potrzebowalem na tych ponuraków,ok. 2 tygodni.Potem się jeszcze okazało ze nie znoszą Polaków.Wg. nich, wywyższających się zarozumialców.
Ale i na nich znalazł się sposób.Koszykówka!!!Wystarczyło coś tam sobie przypomnieć [np. nazwisko Sabonisa] i już byliśmy kumplami
Nawet dostapiłem zaszczytu "pokurzenia"shishy która celebrowali jak Indianie,fajke pokoju.