Nasze wpadki ...?

Ja miałem gorzej bo do koleżanki w służbowym smsie napisałem “Wyślij mi to”, a słownik poprawił na “Wyssij mi to”. I niestety poszło :grimacing:

9 polubień

Jak już piszemy o wiadomościach, to… pisałam smsa do przyjaciółki o “takim tam jednym” a potem (ponieważ o nim pisałam)… wysłałam to… do niego.:hot_face:

6 polubień

No pewnie!!!
Jakieś 20 lat temu,chciałem zmienic kanal w tv i…usilnie dusiłem “2” w telefonie komórkowym który lezał na stole…Dla mnie komóra i pilot,akurat w tym przypadku,były identyczne…

2 polubienia

Ojej to temat rzeka. Życia by mi nie starczyło na wymienianie moich odpałów.

1 polubienie

Aaaaaa przypomniałam sobie! Wpadka idiotki totalnej!
Moja pierwsza praca (rok 1996), dokładnie drugi dzień, kumpela mówi mi: “każdy rozdział budżetu spinaj klipsami” i przyniosła je.
Wyginam, próbuje włożyć w nie papier, nie daje rady. No ni chu chu. W końcu zapytałam kumpele, wygięła te ogonki, powstała klamerką, myślałam że ze wstydu spłonę.

18-29-30-KLIPSY-BIUROWE-19mm-KLIPY-DO-PAPIERU-12-sztuk

7 polubień

No bo klipsy są przecież do uszu… :rofl::rofl::rofl::rofl:

4 polubienia

No kuźwa pierwszy raz takie widziałam. W domu takich ogromnych nie miałam, co najwyżej spinacze hahahahaha

2 polubienia

Wpadek technicznych nie pamiętam, chociaż wiem, że były, ale nie mam skłonności do zapamiętywania takich rzeczy.
Jedno, co pamiętam: jak po raz pierwszy dostałam telefon, mając chyba 10 lat, bawiłam się nim długo na podwórku. Potem poszłam się bawić czymś innym, a o telefonie zapomniałam. Zaczęło padać, schowałam się do domu.
I okazało się, że telefon zaliczył kąpiel już 1-szego dnia pobytu u mnie :smiley: (to był dość stary telefon, z tych, które były w stanie przetrwać ulewę bez uszczerbku na zdrowiu, ale co mnie za to okrzyczano, że mogłam zepsuć, to moje).
A poza tym, to różne wpadki w szkole mi się zdarzały, bo byłam dość aktywna, więc, szczególnie w liceum, w podstawówce i gimnazjum było o to ciężko, miałam dużo okazji do mówienia głupot…i często je wykorzystywałam :wink:

3 polubienia

miałam podobną sytuację ponad 20lat temu…w ubikacji na stacji paliw gdzieś w Niemczech, czy tam Francji… też jakoś na to wpadłam przypadkiem. To samo z wodą w kranie, ale to już zaobserwowałam u kogoś, kto korzystał;)

3 polubienia

mk777 - taki “bezdotykowy” sposob sprzedazy chleba to juz od dosc dawna - pakuja tez chleb w papierowe torby lub wisza jednorazowe rekawiczki, rekawiczki sa do dzis tez przy owocach i warzywach.
jak juz przy chlebie? ja utknelam przy instrukcji obslugi samoobslugowej krajarki do pieczywa - niby piktogramy, a ja niekumata. w koncu poszukalam instruktora :wink:

2 polubienia

To nie moja wpadka, ale sie ubawilam zdrowo
delegacja, hotel Orbis (a tam mieli takie “usprawnienie” - ze do wanny kran, a jak sie chcialo wziac prysznic to sie z umywalki wyciagalo cale ustrojstwo i po klopocie) - teraz widuje podobne rozwiazania w kranach kuchennych, ale wtedy? biedni panowie niedomyci i wsciekli na sniadanie zeszli, a ja biedny magister mialam zabawe z przemadrzalych inzynierow,

3 polubienia

Ha ha ha, moja teściówka kiedyś chciała uciec cichcem z kibelka w Niemczech, bo nie wiedziała jak wodę spuścić. Jak uchyliła drzwi, żeby sprawdzić czy ktoś nie czeka na kabinę, to woda się sama spuściła. Wtedy odetchnęła z ulgą. :wink:

7 polubień

Kiedyś miałam tak, że każdy nowy telefon komórkowy chciałam wyrzucić przez okno/utopić w kibelku/podeptać ze złości już po jednym dniu używania. I żeby znowu używać ten dobry, normalny, stary!!! A nie takie coś nie wiadomo co!!:smile:

1 polubienie

Reasumując Wasze wypowiedzi, najwięcej wpadek zaliczamy przy obsłudze sprzętu i w kiblu, Was to strach w gości zaprosić haha.

5 polubień

Cudny avatar masz.

1 polubienie
One ciągle ulegają zmianie :)
1 polubienie

Tego nie powinnaś już zmieniać. Jest zachwycający.

1 polubienie

@joko

Jak znam siebie, zmienię, jestem wzrokowcem, jak coś mnie bardziej podnieci, zmieniam haha

1 polubienie

Technika i dawne lata to jedno…
Natomiast chyba 10 lat temu,szukalem jakiejs czesci do wozka dzieciecego i zrezygnowany,wszedlem do sklepu rowerowego,liczac na cud…
I jak to w Anglii,to sie zdarza :grinning:!
Wczesniej jednak,probujac opisac i sprzet i sytuacje,cos mnie piknelo by uzyc okreslenia “klucz francuski”.No i palnalem ,odmieniajac,“french keys”,co oczywiscie zabrzmialo jak french kiss…
W oka mgnieniu,pol sklepu na mnie podsmiehujki i wielkie oczy :smiley:

3 polubienia

:joy:No i ja im się nie dziwię. Też pewnie dusiłabym się ze śmiechu na ich miejscu.:rofl:

2 polubienia