Klan Sycylijczyków…
Nigdy przedtem ani potem…
Ennio Morricone…
On potrafił to nazwać…
Zapodam coś z Ojca Chrzestnego
I dodam tylko, że chociaż Ojciec Chrzestny to film o mafii, nigdzie, przez wszystkie trzy części nie usłyszysz w filmie słowa mafia … Nie usłyszysz i tyle …
rok 1985, wiosenne roztopy, przejscie podziemne (ze swojskim mikroklimatem spowodowanym obecnoscia toalet) - i nagle
pierwszy sklepik z kasetami sie zaczal reklamowac.
oczywiscie wyszlismy objuczeni i lzejsi o polowe premii kwartalnej
Wszystkie 3 zapodane tu filmy wbijały mnie w fotel. Klasyki bez jednego słabego punktu. Artyzm.
Muzyka tych filmów też mnie zachwyciła.
A Ennio Morricone? Jego bym słuchał i słuchał… Zresztą, często to robię.
Cytowany na wstepie film wydaje sie byc znacznie ciekawszy niz powiesc Le Bretona.Dzisiaj to sie zdarza stosunkowo czesto ale kiedys zwyklo sie mowic ze ksiazki byly lepsze…
Tyle ze tu muzyka Nino Roty a nie Ennio…
Wiem, że tu tylko dwa “moricony”. Ale muzyka w “Ojcach Chrzestnych” też wspaniała choć inna.
Większość książek była dla mnie lepsza, niż ich filmowe adaptacje, ale było kilka wyjątków, że film oceniałem wyżej.
Parę razy jedno i drugie oceniałem na równi.
Wiele filmów opartych na powieściach wzbudzało moją irytację. Szczególnie seriale telewizyjne, Np, “Pogoda dla bogaczy”, a zwłaszcza dokrętka. Im dalej, tym gorzej.
Seriale to inna publicznosc i producent musi brac to pod uwage jesli chce publike utrzymac przed ekranem przez kilka tygodni.
A jednak bywalo i na odwrot.“Polnoc,poludnie” to moj przyklad sztandarowy.Serial swietny mimo"czarno bialego" wydzwieku.Ksiazka to [jeden z ledwie kilku przykladow w moim cv] gniot ktorego nie skonczylem!
A film lepszy od ksiazki?Wspomniany Klan Sycylijczykow i przede wszystkim,"Nocny kowboj"z Hoffmanem i Voigtem…
Wiesz, Juras, ja nie należę do publiki serialowej i piszę wyłącznie we własnym imieniu. Kto chce, niech ogląda, nic mi do tego. A i ja nikogo nie zmuszam do lubienia tego, co mi odpowiada.
I zgadzam się z Tobą, zgodnie z przykładami, które podałeś, widać gusta nasze daleko nie odbiegają od siebie, choć, na pewno też się i różnią.
Faktycznie ksiazka to gniot byla.
Ale czlowiek uczy się cale zycie, no przekonana bylam, że to zbeletryzowany scenariusz? Moze dlatego, ze wydanie, ktore mialam ( chyba pierwsze polskie) bylo ilustrowane fotosami?
Też tak uważam. Cegła z zakalcem…
Serialowa to ja też nie jestem, ale jak ich nie ma to nie jest tragedia.
Czasem sie to przyjemnie oglada, sezon, dwa , ale 17 i wiecej?
Kilka seriali mi przypasowało. Ale, naprawdę, mało.
Muminki czy Sponge Bob?
Muminki to wiem, bo moje córki się na to łapały, a to drugie…? Dla mnie szyfr jakiś…
A co to za koszmarne paskudztwa?
Nie wiem. Potem narzekają, ze dzieciaki maja spaczony gust…
Ale sa jeszcze gorsze.
To przynajmniej ma zabawne scenariusze.
Gabka, plankton, rozgwiazda, kalmar, krab szef podwodnego burgera, wiewiorka jak Cousteau, jeszcze jest instruktorka nauki jazdy - ryba rozdymka.
Meduzy jako jadowite motyle…
A ta instruktorka nauki jazdy też ma respiraratory na handel?