Kontynuując wczorajszy temat, znów zacznę niechronologicznie i znów od Francji.
O Richelieu i jego szarym pomocniku w szarej kapocie było, ale dość interesujący jest ciąg dalszy, przynajmniej na tyle, by warto tym wydarzeniom się przyjrzeć.
Czas Ludwika XIII Burbona, to, czas realnych rządów kardynała Richelieu, którego dręczył pewien istotny problem. I nie tylko jego, Polegał on na zapewnieniu sukcesji dynastycznej, czyli do tego, aby był następca tronu. Niby wiadomo, że następcy tronu powstają w sposób tradycyjny nie różniący się od powstawanie zwykłych ludzi, tylko, że ta tradycja była prawie niemożliwa do spełnienia, jako, że król Francji zadeklarowanym gejem był, który na dodatek nie lubił kobiet w ogóle, starając się, jak to możliwe, ograniczać z nimi wszelaki kontakt, nie tylko seksualny. Ale, kto, jak kto, każdy władca żonę mieć musi. No to z tego politycznego przymusu, żonę miał. Była To Anna Maria Maurycja Austryjaczka, której szczegółowe dzieje i życiorys zostawiamy na boku. Sęk był w tym, że nijak nie można było zmusić żonkosia do właściwej konsumpcji tego małżeństwa.
Zwyciężył w końcu upór kardynała, który przekonał Ludwika o konieczności odbycia aktu zapładniającego. No i co z tego, że monarcha zgodę wyraził, kiedy na to zgody nie wyrażał ów właściwy organ niezbędny do odbycia aktu owego? Nie umieli zaradzić temu najprzedniejsi medycy, nie pomagała żadna lecznicza driakiew ani dekokta przerożne, ani inne lubczyki. Królowi do baby nie stawał i już. Jednem słowem cyrk niesamowity. Posunięto się nawet do użycia czarów, nie pomogły. Oczywiście, jednocześnie odbywały się i msze w intencji. I gdyby nie ów szary ojciec Józef, byłaby dynastyczna katastrofa, ale on wpadł na pomysł, by królowej i królowi w momentach intymnych towarzyszyło co najmniej dwóch ślicznych, dziarskich młodzianków, którzy by zadbali o to, by narząd nabrał odpowiedniej właściwości.
Oczywiście, cały ten cyrk utrzymany miał być w tajemnicy, ale wiadomo, że w takich sprawach, to zawsze są tajemnice poliszynela. Po wszystkim ulice Paryża rozbrzmiewały żartami, piosenkami, wierszykami itd…, w tem temacie.
Jednej nocy roku 1637 królowa, król oraz dwaj lub trzej pomagierzy zamknęli się w pałacowej komnacie, pod drzwiami, której czuwał osobiście kardynał i jego pomagier, ojciec Józef. A w dalszych korytarzach, “niewtajemniczony” dwór. Co tam w tej komnacie się odbywało, nie wiadomo, ale się odbyło. Po jakimś czasie pobladła królowa otwarła drzwi i oznajmiła kardynałowi, że rzecz odbyła się tak, jak powinna.
Dobry Bóg pobłogosławił Francji, albowiem po kilku tygodniach okazało się, że Anna Austryjaczka brzemienną jest. Znaleźli się, co prawda złośliwcy, którzy podejrzewali, że jeden z pomocników niekoniecznie sodomitą był, ale kto by tam wiarę dawał złośliwym językom? Jak było, tak było, ale 5 września roku pańskiego 1638 królowa szczęśliwie powiła zdrowego następcę tronu, który stał się królem Słońce i uważał, że; państwo, to ja
Kardynał Riecheliu wpływy swe zachował do 1641 roku, kiedy to na skutek burzliwych wydarzeń je stracił i umarł w rok później, a w następnym roku padół opuścił Ludwik XIII.
Pięcioletni następca tronu został półsierotą, jego matka regentką, czyli sprawującą władzę w imieniu dziecka, a miejsce Richelieu zajął niejaki Jules Mazarin, który, **de facto ** zza pleców regentki rządził wszystkim. Zlikwidował Frondę na początek, czyli parlament, władzę królewską czyniąc absolutną, a późniejszy zbrojny bunt krwawo uśmierzył. A na koniec podniósł podatki i bardzo mocno umiał ich płatność uszczelnić.
Rządził tak do swej śmierci 1661, co opisał Aleksander Dumas w kontynuacji “Trzech Muszkieterów” pt; “W 20 lat później”.
Nastał czas Ludwika XIV.
Zmieniam epokę i miejsce. Przenosimy się, zatem w swojskie nam strony, kiedy to po śmierci Bolesława Śmiałego władzę w Polsce objął niemota Władysław Herman, Polska straciła prawo do korony. Zawdzięczać, między innymi, to można bogobojnemu biskupowi, którego dziś czci się jako św. Stanisława, którego, co go niektórzy dziś, jako patrona Polski widzą, albo chcą widzieć.
Ów, już nie król, ale książę Herman uzależnił już nie królestwo, ale księstwo polskie od władzy cesarza niemieckiego, co pozwoliło mu zachować władzę poprzez łaskawość cesarza. Podzielił kraj na trzy dzielnice miedzy siebie i swoich dwóch synów i praktycznie, gówno rządził, bo tak naprawdę, to całkowitą władzę w swych rękach miał niejaki Sieciech Starża z Toporczyków i on decydował o wszystkim, jednocześnie dymając aktualną żonę księcia, Judytę. Miał tak mocną pozycję, że ten władca Herman godził się ze swym upokorzeniem, żeby utrzymać swój książęcy tronik na którym ten Starża go posadził. Niezłym zdolniachą był w temacie bycia szarą eminencją, bo przedtem, stojąc na czele spisku przeciw Bolesławowi Śmiałemu, manipulował drugą osoba w królestwie, czyli biskupem Stanisławem tak umiejętnie, że obaj stracili życie, a on sam, praktycznie, stał się samodzierżawcą państwa. rządząc zza pleców ustanowionego przez siebie Hermana. Czapki z głów przed Sieciechem Starżą. Kres jego dziełu położył jeden z synów Hermana, znany jako Bolesław Krzywousty. On tez potem posprzątał cały ten bałagan, ale to osobna historia.
Na dziś kończę, żeby pulpety serwowanej przeze mnie wiedzy historycznej nie stały się za tłuste, i żeby nikogo od nich nie zemdliło. A ponieważ nie wyczerpałem tematu, to gdyby byli chętni na dalsze moje tu wychyłki, pociągnę zagadnienie dalej. Mógłbym w najbliższy weekend. Pozdrawiam wytrwałych.