Ci wszyscy Senegalczycy których dane mi było słyszeć [najczęściej pod koniec radiowej kariery-2001] grali coś czego raczej nie lubię.Bas zmieszany z elektroniką,nie wykluczając niestety instrumentów perkusyjnych…Ale nazw nie pamiętam więc dalej się nie wypowiem…
Natomiast jedno sie nie zmienia od wielu lat.Nie tylko dogadywałem sie najłatwiej z ludkami z Ghany ale tez po wsze czasy,pozostanę fanem grupy z korzeniami z Ghany.Oczywiście mam na myśli Osibisa.Teddy Osei jako założyciel,plus muzyk z Karaibów,gitarzysta,Wendel Richardson…Tam był jeszcze świetny perkusista ale zapomniałem nazwiska…
Zresztą bębniarze Osibisa dali czadu w trakcie Look At Yourself,Uriah Heep a wówczas było to na serio przełamywanie barier.Znakomita grupa!
Co do bębniarzy z Senegalu, to nawet mój filmik jest z nimi na YT . Jakość tego dzieła woła o pomstę do nieba. Lepiej by mi to wyszło, gdybym nagrywał wiertarką.
Nie daję, bo wstyd, ale jak ktoś uparty, niech wpisze Artists from Senegal play drums. (Filmik z 2011 r.)
Mnie nigdy nie kręciło tzw wgrywanie filmów na YT. Ja się na youtubera nie nadaję.
Zachodnia Afryka jest tak rozśpiewana, że pewnie nie jesteśmy sobie tego nawet wyobrazić. Inne częśći Afryki już takie nie są. Idąc ulicami największego miasta w Gambii - Serekundy z tylu okien rozbrzmiewała muzyka, że mi już tak w raju muzycznym by wystarczyło.
Ghana? Jeden z najbezpieczniejszych do podróżowania krajów w Afryce. Jest na liście do odwiedzenia. Pytanie kiedy?
I ja także.Całkowicie mi wystarcza fejs,z grupą ok. 40 znajomych-przyjaciół.Właśnie wstawiam najnowszą relacje z pobytu za Atlantykiem.Z tym że Waszyngton dopiero wieczorem Dopadł mnie chyba jednak tzw. jet lag
Co innego językoznawcze dogmaty i język tzw. literacki a co innego życie - język codzienny, popularny nie ma z tym nic wspólnego. To dobrze, że coraz bardziej przejmujemy się losem zwierząt. Chociaż czasem ma to charakter sprzedażowy - kochasz swojego pupila? - więc reklamy i wszelkiej maści marketingowcy będą do Ciebie mówić językiem miłości do braci mniejszych. A że bardziej przejmujemy się losem zwierząt pod różnymi aspektami nam podobnym i nam bliskim to sprawa normalna.
Jesteś po drugiej stronie Atlantyku? No proszę bardzo.
Zapytałbym, czym leciałeś, ale pewnie akurat takie rzeczy nie bardzo Cię interesują.
O miejscu w którym jesteś dyskusji nawet nie zaczynam, bo to temat ocean!
Ale fotę tu możesz zapodać, nikt się przecież nie obrazi.
Wszystko jest w 4 odcinkach na fejsie.Tutaj nikogo to nie interesuje.Nie takie zdjecia wstawiałem i szkoda mi na to czasu.
Już wróciłem.
Leciałem w obie strony British Airways i…bardzo sobie chwalę posiłki oraz obsługę.Gorzej z możliwością…wyciągnięcia nóg.Nie wiem jak sobie wyżsi ode mnie,z tym radzą.
Fakt,to temat ocean.Troche te cholerne mrozy utrudniały zabawę ale to co ważne w NY,zobaczyłem.Teraz przydałoby sie polecieć tam na wiosnę i troche po prostu,pobyć,nigdzie się nie śpiesząc.Np. na uroczym Greenwich Village lub w Malej Italii…
Widok z Empire State z 86 piętra to coś co już na zawsze zachowam w sercu…Podobnie jak ślizgawkę w Central Parku
Taka próbka z Greenwich Village.
Myślę, że jednak kilku by się znalazło, których relacja by zainteresowała, aczkolwiek i ja już miewam mieszane odczucia co tu ludzi interesuje.
W tym tygodniu wejdę specjalnie na FB, by Twoje wrażenia zobaczyć. Nowy Jork fascynował mnie od zawsze i gdybym miał wybierać jedno, jedyne miasto w którym by mi przyszło żyć, chyba bym NY wybrał. Czy byłby to dobry wybór, tego nie wiem. Przeszedłbym się w końcu tymi szlakami, jakimi do tej pory wędrowałem na Google, ale przecież wiadomo, że to nie jest to.
To miasto jest jak Ameryka widziana oczami Bono.Ma w sobie wszystko co najlepsze i wszystko co najgorsze…
Nigdy w życiu,nawet w snach,nie widziałem tylu degeneratów,zniszczonych przez narkotyki…Ciała walają sie po ulicach jak trupy podczas wojny…
Nigdy nie widziałem tylu bezdomnych…
Nigdy nie zetknąłem sie z aż taką,arogancją czarnych…
Brud i syf jak na obrzeżach Londynu…I tylko niektóre stacje podziemne nie przypominały szaletów z filmów sf…
Czysto i przepięknie a także spokojnie,było własciwie tylko na WTC.I w Central Parku.I wszędzie tam gdzie dominowali turyści.
Poruszaliśmy sie w zasadzie,tylko 5,6,7 i 8 aleją a wieczory spędzaliśmy zazwyczaj na Times Square,gdzie trwa nieustający"karnawał".Plus jeden dzień,niemal w całości spedzony na Empire State.Coś cudownego!
Zawiodłem sie troche na 52nd Street.Z dawnej mekki jazzu,zostalo malutko…Wiecej jazzu usłyszysz czasem w Starbucksie [patrz moj wpis nt.Horacego Parlana]
Szok przezyłem w Katzsie…To ta knajpa z filmu,“Kiedy Harry poznał Sally”.Ceny kosmiczne ale co tam…Wzięliśmy bajgla na wynos i…Starczyło nam na 2,5 dnia,najczęściej na śniadania
Największe zaskoczenie?Jedzenie!!!Byłem przygotowany na trucizny a tu,poza oczywiście Mcdonaldem,do którego w poszukiwaniu kibla,kiedyś zajrzałem [ ] wszystko,na czele z serami,lepsze niż w domu, że o Anglii nie wspomnę…
A zaczęło się od…mydełka Crabtree w hotelu.Moje absolutnie ulubione!!!
Tak,to temat ocean…
Afryka jest rozspiewana. W Austrii mieszkalismy w sasiedztwie Kamerunczykow. Gdyby nie to, ze w cywilizowanych krajach istnieje pojecie ciszy nocnej?
Ale co do bębniarzy? Brazylia.
NY zaliczony?
Gdzies Ty był jak Ciebie nie bylo?
Zaliczony w dosyć szalonym tempie,za co troche płacę obecnie,lekkim wyczerpaniem.No cóż…-9 do -12 przez pierwsze 3 dni,plus nieustająca wichura…A tu lista tzw. must be,do wypełnienia…Nie udało sie jedynie wyskoczyć do stosunkowo bliskiej,Filadelfii.
Wrażenie piorunujące ale,jakby nie do końca"pełne".Chodzi o to że dla mnie turystyka to nie zapierdalanie za pomnikami i muzeami.To także,czasem nawet przede wszystkim ale NY to miejsce w którym trzeba troche pobyć.Bez pośpiechu.Poświęcić czasem nawet dni na te czy inne miejsca,na pogaduchy,włoskie knajpy czy co tam sobie na dany dzień zapragniesz…NY,jego ogrom,kłania sie z dachu Empire State w taki sposób że słowa grzęzną bardzo głęboko w gardle…
Jeśli mogę prosić…Oddziel ten wątek muzyczno podróżniczy od"umierającego" tematu bo chyba trudno o większy bajzel…Ja już z wiatrakami nie walczę ale doprawdy,bez przesady…A tutaj sie narobiło…
No i wyszło na moje.
Są sprawy których tu nie warto w ogóle poruszać.Dlaczego?Tego już rozwijać nie będę.
Mnie kiedyś bardzo interesowało, gdzież to podział sie w NY ten budynek. Nie słyszałem, by go ktoś rozwalił, a go teraz nie widać.
Rozwiązanie tej zagadki okazało się prozaiczne…
Ilez to filmów tam w tym miescie kręcono… Zeszytu by nie starczyło…
Za duzo nie wygęgam, bo mnie tam nie bylo. Ale okolicę Empire B.S. znam juz na pamięć, jakbym tam był…
Stoi.Byliśmy tam.Coś remontuja,chyba dolne rejony ale stoi.Flatiron Building.Po naszemu,“flatron”
No teraz, to tam jedno z miejsc w NY na którym wypada być… A po zmierzchu też laziłes? No bo akurat tam kolorów…
To dosyć niebezpieczna zabawa.Ze wszystkich stron wynurzają się czarni,naćpani po brzegi i próbują ci niemal wmusić maryche i inne ziele.Jesli lubisz ten zapach/smród,to po zmroku właściwie nie ma świeżego powietrza.Ani w metrze, ani na ulicach…Trochę luzu na Times Square bo tam turyści ale wystarczy skręcić i już się zaczyna:“smoke,smoke!!!”
W okolicach Flatiron byliśmy ok godz 15-16.To jednak ponad godzina od naszego hotelu…
Skoro mowa o widoku z Empire…
Nie chciał bym tam mieszkać. A w ogóle te strony jakoś mnie nie pociągają.
Pamiętam, jak pewien burmistrz NY zorganizował akcję “Zero tolerancji” dla wszelkich kryminalnych wybryków. Ciekaw jestem, jak jest teraz. Ile z tego pomysłu zostało. Moi znajomi byli niedawno, spotkalem się z nimi, opowiadali sporo o tym mieście. Zawsze lubię posluchać. Jednak jak się tam było, to zawsze inaczej niz z filmow czy netu…
To zdaje sie byl Guliani. Ten burmistrz.
Prawnik. Za pierwszej prezydentury Trumpa jego obronca. Z tego co opowiadala mi kuzynka mieszkajaca w NY? Nieco sie poprawilo, ale to bylo dzialanie na zasadzie jedno zlikwidujesz, obok powstaje drugie. W niektorych strefach zrobilo sie bezpieczniej. Dobry organizator, ale ? Osoba dosc kontrowersyjna.