Odszedł piękny brzydal Jean Paul Belmondo

88 lat, zacny wiek.

5 polubień

Wiem. Czytałem już. Podają wszędzie.

To był pierwszy aktor, dla którego chodziłem na filmy, w których grał. Przepadałem za Nim.
Drugim i ostatnim jest Clint Eastwood.

2 polubienia

Stawianie tu serduszka to nieporozumienie.Ale to nie jedyne inwalidztwo tego forum,wzgledem starego…
Dla mnie jeden z najwiekszych aktorow lat 60-tych,lekko i swobodnie przechodzacy swego czasu w kolejna dekade.
W sensacji skupial uwage na sobie lub przynosil chwile wytchnienia,komedie potrafil wyniesc do rangi sztuki a w filmach kostiumowych nie ustepowal Gerardowi Philippe czy takiemu gwiazdorowi jak Jean Marais…
Aktor dynamit,niezwykle pracowity…W do"Utraty tchu" na poczatku wielkiej kariery,jakby zaprzeczal tym pozniejszym przymiotom ale za to wzial udzial w sztandarowym dziele nowej fali [obok Jean Seberg] takze przyciagajac jak magnes…
Temat rzeka bo Francuzi mieli aktorow wspanialych w niemal kazdym pokoleniu…Nam kojarzy sie z niepisana rywalizacja z Alainem Delonem…
Oto koniec kolejnego rozdzialu w historii kina…

1 polubienie

Nie wiem czy nie dalo by sie serduszka zastapic np. zielona kropka? Umowmy sie, ze jest to symbol akceptacji i zwrocenia uwagi na wpis. Cos w rodzaju lapki w gore. :+1:
Choragiewka jest odpowiednikiem :-1:
A wracajac do Belmondo?
Madrzy od kina mowia, ze na filmy sie chodzi patrzac na nazwisko rezysera, ale czy w tym przypadku nie byl to wyjatek?

3 polubienia

Ojejku!Nie pamiętam za dobrze jego ról…
Który film polecacie?
Za to przypomniał mi się epizod z mojej młodości …
Pewien chłopak miał taki pseudonim,ale jak on miał naprawdę na imię…?
NIE WIEM!
I pewnie się nie dowiem…

To prawda,a mimo to,nigdy nie spotkalem stoiska z filmami,uporzadkowanego…
Ale jest tez i prawdą to co kiedys bylo niczym znak firmowy sztuki filmowej.Tzw. kino gwiazd…
To pojecie od konca lat 70-tych,stopniowo zaczelo obumierac…
Belmondo nie byl wyjatkiem.Byl jednym z wielu…
Wczoraj na BBC w krotkim dokumencie poswieconym Jean Paulowi,jako pierwsza wypowiadala sie Claudia Cardinale a zaraz potem…Claude Lelouch.Aktorka i rezyser na rownych niejako,prawach…
Bo oboje wielcy artysci.
Dzisiaj takich nie ma a ci co sa to czesciej zwykli rzemieslnicy.
Kino tez wytracilo swoj dawny rozped a juz z pewnoscia niepowtarzalna magie.Magie ktora zawdziecza sie tak rezyserom jak i niezapomnianym gwiazdom…

2 polubienia

Jean Paul Belmondo miał też niezły epizod pięściarski w swym życiu. Oglądałem o tym reportaż w niemieckiej telewizji w połowie lat 90. gdzie i on wspominał o swych dokonaniach w ringu. W młodości był amatorskim mistrzem Francji juniorów w wadze lekkiej, miał do tego sportu taki sam talent, jak do aktorstwa, które wybrał. Co ciekawe miał wybór, podpisać kontrakt zawodowy albo zostać aktorem i wahał się.

Jego umiejętności były wyraźnie widoczne w jego filmowych bójkach. Ogólnie był bardzo sprawny fizycznie. I tu taka anegdota. Otóż w jakiejś scenie zastąpił kaskadera, który miał go zastąpić, ale odniósł kontuzję i nie mógł. Belmondo świetnie osobiście wykonał niebezpieczną scenę. Jaki to był film, tego już nie pamiętam.

1 polubienie

To nie do końca tak…Kontuzje odniósł w filmie"Skok" [gdzie gral min.z Kim Catrall] ale wcześniej we wszystkich filmach,popisy kaskaderskie wykonywal sam.
W filmie"Dubler" z 1977,chyba jednej z najlepszych jego komedii,przechodzil sam siebie jako kaskader a przy okazji wystąpil z pieknością lat 70-tych,Raquel Welch…

1 polubienie

Wybralem trzy choć mozna ok. 20
“Do utraty tchu”,Jean Luc Godarda jako sztandarowe dzielo francuskiej"nowej fali".Wydawalo sie ze Belmondo definiuje tutaj swoj styl na dlugie lata ale to byloby malo powiedziane.To byl jedynie punkt wyjscia.

“Borsalino”,J.Derey’a,bodaj najlepszy przyklad kryminalu wspólnie zagranego z Alainem Delonem

“Zawodowiec”,G.Lautnera z muzyką E.Morricone.Film moze nie wybitny ale jakos zapadl mi w pamieć jako klasyk,trzymający w napieciu.Poza tym,gral tam Robert Hossein,pamietny partner filmowy…markizy Andżeliki :innocent:

i jako bonus,“Glina czy łajdak”,kapitalny film sensacyjny a wraz z Belomondo na ekranie min. piosenkarka,Marie Laforet

2 polubienia

W młodości nazywano mnie Delon, rzekomo ze względu na wygląd, ale ogólnie mój styl bycia przypominał właśnie Belmonda. I tak mi mówiono, wtedy, że zachowuję się jak on. :grinning:

Na stoiskach a juz na pewno w wypozyczalniach to byl groch z kapusta “uporzadkowany” wg rodzaju filmu. A ze Belmondo grywał od komedii po tragedię,?
Ja go tylko z SF i westernem nie kojarzę.:wink:. Ale moglam coś przegapic.
Kino gwiazdorskie powiadasz? Miedzy amerykanskim a ruropejskim kanonem gwiazdy byla roznica.
I jest do dzisiaj.
Poza tym nie oszukujmy sie, USA zawsze żerowalo na imigrantach, vzesto nic w zamian nie dając.
No moze jakis domek w prerii :wink:.
Belmondo kariery w Hollwood nie zrobil. I dobrze
Przynajmniej zostal sobą. Aktorem, nie marionetka.

1 polubienie

Z boksu musial zrezygnowac ze wzgledu na zdrowie
Coś mi się kojarzy , ze moal poczatki gruzlicy?

Nie słyszałem o tym zdrowiu. Nic sam nie wspominał. Po prostu, wybrał, to co wolał. Ale po wewnętrznej walce, bo miał duży talent i przepowiadano mu karierę. Później był namiętnym miłośnikem tej dyscypliny. Bardziej jedna kochał film i teatr.

1 polubienie

O gruzlicy, ktorej nabawil sie jeszcze jako nastolatek czytałam w hiszpanskich mediach. A wybory? Pochodzil z rodziny artystow, co moglo w ostatecznym rozrachumku przewazyc. I miał dużo szczęścia - trafił w swój czas i potrzeby widzów :wink:.
I uniwersalność. Znakomita wiekszosc europejskich aktorow gwiazd (angielskich tez) odnajduje sie bez trudu zarowno w kinie jak i teatrze. Natomiast co do wielu hollywodzkich celebrytów mialabym watpliwosci.

Bywaly i kierunki odwrotne choć oczywiscie,malutko.Prawdziwa kariera wiazała sie zawsze z Hollywood.
Takim przykladem moze byc Amerykanin,Joseph Losey,tworca slynnego"Posłańca" czy"Służacej".Wszystko co najlepsze,nakrecił w Anglii.
Gwiazdy w Europie mialy sie jednak rownie wspaniale jak za Oceanem.Romy Schneider czy BB.Nie mowiac o Ingrid Bergmann ktorej Ameryka raczej niezbyt slużyła…Ale przede wszystkim,cala armada aktorek włoskich jak Claudia Cardinale,Sophia Loren czy Anna Magnani.I wlasnie partnerka zyciowa Belmondo,Laura Antonelli.
W USA bylo jednak takich gwiazd o wiele wiecej…Mniej wiecej,tak jak filmów bylo wyprodukowanych dziesiatki razy wiecej niz w calej Europie.

1 polubienie

Tiaaa. Hollywood to byly mozliwosci, przede wszystkim finansowe. I ogromny rynek odbiorcy, nastawionego na ogladanie tego co juz wczesniej widzial, moze odrobine zmodyfikowanego. Tak dla odmiany, ale w sposob ne wymagajacy nadmiernego myslenia.
Z tego zalewu filmow jaki krecono, w porownaniu z Europa, szansa na powstanie arcydziela byla duzo wieksza.
Ale jak sam zauwazyles nie kazdemu a Ameryka sluzyla. Np. duetowi Paul Verhoeven/Rutger Hauer tak, ale juz Pedro Almodovar/Penelope Cruz choc uznawani za oceanem lepiej sie czuja na Europejskich smieciach.
Banderas tez jakby wrocil w hiszpańskie pielesze.
Co do Brytyjczyków to maja z jednym lepiej - odpada problem jezyka.
A swoja droga ostatnio troche zainteresowalam sie produkcjsmi kanadyjskimi (nie wplyw lokalizacji forum, to bylo wczesniej przy okazji namnazania sie seriali z cyklu Stargate) i nie zaluje.

1 polubienie

A slyszalem naziwsko, ale chyba nie moja epoka.

To prawda ale to juz nie kino gwiazd a wspolczesność.Kino gwiazd wygasalo w latach 80-tych…
Kanada zwana jest “ubogim krewnym Ameryki” ale jak zwykle mozna znajdywać przyklady ktore US produkcjom co najmniej dorównywały.Np. filmy Denisa Arcanda.
Poza tym,telewizyjna produkcja w Kanadzie jest tak obfita obecnie ze wlasciwie co 2-3 film łapany w tv to Kanada.
Chyba kasa ma tu swoj udzial bo jak inaczej wytlumaczyc masowe produkcje tanich horrorow i idiotycznych kryminalow w Bulgarii czy Rumunii?A takiemu S.Seagalowi zdarzalo sie bodaj trzy razy,i w Polsce.

Obawiam sie, ze jak pierwszy raz zagral w filmie to nawet Twoich rodzicow w planach nie bylo… A dziadkowie? Mozliwe, ze bardziej ich interesowal smoczek niz filmy z Belmondo.

1 polubienie

Rutger Hauer to przypadek dosyć skrajny na roztrwonienie talentu…Ale co powiedziec na widok sir Johna Gielguda,grającego w takich goovnach ze wstyd za pilota łapać…
Tyle ze on raczej w Europie…
To samo Sean Connery.Niestety widze czasami jakies filmy z cyklu zabili go i uciekł,z jego udzialem…I jest tego wiecej niż stylowego Bonda.O wiele wiecej…
Penelope Cruz to kolejny dziwny wątek.
Jak zobaczylem ja w"Saharze" to przez pół tego idiotyzmu zastanawialem sie,za jakie pieniądze ona zgodziła sie ziewać i niemiłosiernie brudzić na ekranie…
W domu zostal film w ktorym ona gra…dziewoje hitlerowskich bossów.Ta niby komedia jest dla odbiorcy o na serio,bardzo silnych nerwach lub o spaczonym poczuciu tolerancji :wink:

1 polubienie