Bo mnie się dzisiaj udało. Gdy się obudziłem, to myślę. o kurcze, Iga gra. Włączam telewizor a tu proszę - już wywiad po dwóch bejglach. Co prawda nie było to południe, jak u Jarusia 13 grudnia, ale kilka minut po ósmej rano już było po herbacie.
Wolowej skóry dwustronnie wyprawionej by zabraklo zeby opisac, co udalo mi sie przespać.
Stanu wojennego akurat nie, bo wracalismy z urodzin kolezanki…
Ale czasem profilaktycznie sprawdzam, czy to dzisiaj, jutro albo bylo wczoraj jesli chodzi i TV.
Kiedyś było to ABSOLUTNIE nie do pomyślenia.Nigdy nie przespałem wydarzenia sportowego.Ale tez kiedyś,igrzyska były co 4 lata, mistrzostw tez o blisko polowe mniej i wydarzenia sportowe miały swoją rangę.Siedzialem pod radiem czekając na doniesienia z Sapporo w 1972…
Inna sprawa ze tych transmisji o nieludzkich porach,bylo malutko…
Dzisiaj przesypiam większość tego co w nocy.Nie przesypiam jedynie igrzysk bo nie mógłbym chyba w lustro spojrzeć…
Opisywałem na starym Pytamy, jak przesypiałem kolejową podróż ze Szczecina do Słupska po solidnej imprezie. Albo przespałem wysiadanie, albo wysiadłem za wcześnie i musiałem czekać na następny pociąg. Za nic wcelować nie mogłem w stację Słupsk. I tak sobie pojeździłem ze Szczecina do Gdyni, a potem do Sławna i autostopem do Słupska wreszcie, bo pociągów zabrakło.
Ja zwykle nadrabiam zaleglosci w lekturze w samolocie. A w ogole lubie niejsce przy oknie to sobie powygladam.
Ale w autokarze czy pociagu? To mi nawet imprezy wczesniej nie trzeba - swietnie mi sie śpi. Choć jeszcze stacji docelowej nie przespałam.
Podziwiam Cię, bo mimo tego, że przelatałem już ponad milion kilometrów, nie mogę spać w samolotach. Ma to swoje dobre strony, bo gdy lecę do Europy, lot jest z reguły nocny. Potem nie śpię do wieczora, a następnego dnia gdy wstaję to już nie mam jet-lag. Za to gdy lecę spowrotem (nadal lansuję jedyną logiczną pisownię) to przez tydzień budzę się o 4 rano.
podoba sie ten idiom"odwalić jarka"
a z tym spaniem to bardzo dziwna rzecz jest, czasem budze sie przerazona ze zaspałam a to dopiero 4.30, czasem budzę po 10 lub lepiej myślac ze to rano…
Kilka razy się udało przysnąć, by do pracy iść z buta. Praca w delegacjach nie cieszy - odpoczynek bardziej męczy niż praca i trudniej zaspać bo zawsze ktoś czuwa wyprzedzając budzik i fizjologię
Przez lata moje delegacje oznaczały zmianę strefy czasowej o 3 godziny. Wiesz jak to wpływa na zegar biologiczny? Nie wspomnę o tym, że ledwo człowiek przywykł do nowej strefy czasowej, to musiał wracać
Chwilowo moja strefa to same lasy dookoła - niby cisza ptaki, ful klimatyzacja z domieszką maciejki lub lawendy, bo to modernizacja oczyszczalni ścieków BIO i odzyskiem gazu do spalarni miejskiej, to wszystko psuje chałas przelatujących nisko samolotów / za ugorem są pasy startowe, masa czujników gazu z fałszywym alarmem jonizacji powietrza i kłusem do schronu na starość. Nie jestem specjalnie wrażliwy na zmiany czasu czy pogody. Zakłócenia zegara biologicznego to dodatkowe zmarszczki tu i tam
Zgadza sie. Jet lag jak sie jest osoba fototropiczna dodatkowo? to znajdz mi miejsce gdzie sen nie bywa stanem połczuwania. Ja to mam juz przy przymusowej zmianie czasu.
Instnkt uprzedza - obce moze byc niebezpieczne. A mozg wymaga przerwy na konserwacje?
No właśnie. Na światło przynajmniej działają hotelowe zasłony, ja za to mam problem ze snem w pozycji innej niż leżącej, do tego musi być cisza (na żołnierza się nie nadaję). Nie wiem, jak ludzie mogą spać na siedząco i to w okropnym hałasie w samolotach. Nawet mi nie pomagały za bardzo te leżące miejsca samolotach w klasie biznesowej. Jedyną metodą na sen w drodze do LA lub do Europy było leżące miejsce, spożycie wystarczającej ilości skocza plus aktywne słuchawki redukujące szumy Dobrze, że metabolizm alko jest szybszy na wysokościach, bo po spożyciu wystarczającej “sennej” ilości na początku lotu przy lądowaniu człowiek był z grusza trzeźwy