"Kiedys,byla sobie knajpa
gdzie zwyklismy wznosic nasze toasty
Balowalismy godzinami
marząc o tym co jeszcze jestesmy w stanie z siebie dać…
To byly piekne dni
i myslelismy ze tak juz zostanie…
Spiewaniem i tancem
wybieralismy takie wlasnie zycie
Walczylismy by nigdy nie przegrywać
w imie naszej nade wszystko,młodości!
I przyszlo nagle pojść do pracy…
i szlag trafil nasze marzenia
Gdybym spotkal Ciebie w knajpie tak jak niegdys
byloby powiedziec tak jak wtedy…
Paul Mc Cartney odkrył Mary Hopkin…Niczym lata pozniej,Dave Gilmour odkrywający talent Kate Bush…
Tak,to byly piekne dni
Mary nagrala swoje piosenki oczywiscie dla Apple.
A wsrod nich był i ten przebój… https://www.youtube.com/watch?v=gpJpjWK-Dgo
Tyle ze radia zapomnialy…
Szkoda ze nie jestem bogaty.
Te luke wypelnilbym jak w latach 90-tych albo i lepiej…
I mialbym paru z forum classic rock “do wziecia” i to wcale nie tych co najwiecej wiedzą…
Gdyby tak,“chcącemu nie dziala sie krzywda…” https://www.youtube.com/watch?v=HzvDofigTKQ
@collins02, Twoje wspomnienia muzyczne przypominają mi, że kiedyś słuchałam tego i owego.
Nie będę udawać, że odświeżam to systematycznie.
Lubię szperać i poznawać nowe gatunki, łącznie z muzyką pop.
Wyżej zaprezentowałeś Suzi. Kilka razy na forum pisałam, że byłam jej fanką.
Był taki okres w moim życiu, kiedy słuchałam smerfnych hitów razem z moim dzieckiem
Kilkanaście lat temu wróciłam do poszukiwań tego, co mi w duszy gra.
“…Kiedy bylem,kiedy bylem malym chlopcem,hej…”
Od tego sie zaczeło.
Nagralem to z radia tranzystorowego,marki Laura.
I potem juz bylem z Suzi za pan brat…Wlasciwie przez cale zycie.
Od nagrywania i zdobywania nowych utworów był mój brat.
Mogłam korzystać z jego sprzętu kiedy był w pracy lub się uczył.
Rodzice mieli radio i adapter, słuchali innej muzyki niż ja czy brat.
Jedna piosenka była przez nas wszystkich często słuchana i lubiana.
“Port” Klenczona.
W tamtych czasach miałem nieco młodszego kolesia, co judoką był i niepomiernym wielbicielem Suzi Qatro. Nawet na treningi nosił kaseciaka i puszczał sobie tam Suzi.
Przypomniała mi się afera, że kiedyś został zaczepiony w parku przez dwóch kozaków i oni chcieli mu tę jego torbę zabrać, w której miał ten magnetofon razem ze sprzętem sportowym i on jednemu złamał rękę. Miał poniżej 160 wzrostu, wyglądał niepozornie, nazywaliśmy go Kulfon.
Zdarzylo sie kiedys ze takiego poznalem…Nizszy ode mnie o głowe,[ja mam 173] a robil za ochroniarza…
Widzialem go w akcji przeciw cyganom.I powiem szczerze,tak mi zaimponowal ze przez tydzien uczylem sie akcji chwytania za udo.Raz i to bardzo zle,mialem w zyciu okazje sie "popisać"a i tak wystarczylo by inny cygan,wył z bólu.
Prawde mowiac,mialem dosyc takiego świata.Wyjechalem min.dlatego…
Z takimi sporo życia spędziłem. Wciągnęli mnie do ochroniarstwa najpierw w Polsce, a później i w Niemczech. Czasowo dorabiałem sobie na tych fuchach i były to niezłe pieniądze.
Ale, jak wspomniałem, tylko sezonowo. W Polsce najlepiej było w burdelach, spokój, cisza i odrabianie zaległości w literaturze, także pogłębianie wiedzy w moim hobby.
Jeśli chodzi o tzw agencje towarzyskie, to tak.
Ale w innych, to już tak słodko nie było. Multi dyskoteki w Berlinie, czy Hamburgu nie dawały takich warunków. Nawet w spokojnym Heidelbergu czasem coś się działo nieprzyjemnego.
Ten moj kolega ktory ledwo zdawal z klasy do klasy,ukonczyl uniwersytet w Heidelbergu,z jakimś miejscowym wyróznieniem.
Nieslychany oryginal…Moze sie zmobilizuje i dzisiaj opowiem…