Cudowne!
O matko!
Córa w wieku 3 lat chciała lis. Żona nie miała pojęcia, o co jej chodzi. Więc córę zapytałem, do czego jej ten lis potrzebny. Na obiad, odpowiedziała. To jej ten ryż ugotowałem…
Córa poznała nowego kolegę i tak jej się to spodobało, że chciała żebym ja też był jej kolegą. Wyjaśniłem jej, że jestem jej ojcem, więc nie mogę być kolegą, ale za to mogę być jej przyjacielem. Córa potem z radością opowiadała dziadkom, że tato jest jej przyjaciulem…
A to wymaga znajomości angielskiego. Prawie 3-letni synu zażyczył sobie, żeby mu podać es. Na szczęście pokazał w jego stronę ręką, dzięki czemu bez zbędnych ceregieli podałem mu upragniony globus…
A jak to milo potem wspominac…: )
Kilka było, nawet sporo. Dodatkowy bonus, bo dzieci urodzone i wychowane poza Polską. Najlepsze to chyba:
“jom mi, jom mi” zawołała jedna karmiąc sarenki w Zoo
“obtnij mi” poprosiła druga, a po zwróceniu uwagi, że nie mówi się “obtnij” i krótkiej chwili namysłu zapytała “obcinij?”
A jeszcze: Jak się nazywa mały koń?
-ziebrak.
To o księżniczce dostałem kiedyś w prezencie w formie książki drukowanej. Ciekawe dlaczego?
Oh, jeszcze mam perełkę, chociaż nie o śmiesznych powiedzeniach:
Córka schodzi do żony i pyta: “co to znaczy kląć?”
Żona się zmieszała i coś tłumaczy: “no wiesz, brzydkie wyrazy, np. cholera albo jeszcze brzydsze”…
Dziecko skinęło głową, poszło do pokoju, ale za chwilę wychodzi jeszcze raz ze zmieszaną miną jakby coś jej nie pasowało i pyta: “na pewno klnąć to brzydkie wyrazy?”
“A co tam jest napisane?” - pyta żona
“klnę się na swój honor, że…”
mojej raz wyszlo “chalwawboku” a ze powiedziala to szybko,to za cholere nie zrozumialam o co jej chodzi.zapytalam czy to po ang.a ona,ze nie to po polsku,ze ja tak czasami mowie- chalwa w boku.ja nadal nie wiedzialam o co chodzi,wytlumaczyla mi to na przykladzie.a chodzilo jej o …Chwala Bogu.
Piekne z tym ziebrakiem…