Wbrew temu, co podają media, ten ksiądz egzorcystą nie jest.
Nie wiadomo też, jakie ma do tego kompetencje. Jeżeli potrafi pomagać, to czemu nie?
Jeśli nie, to trzeba go zmienić.
Znam co najmniej kilku księży, którzy wspaniale potrafią rozmawiać z dzieciakami, pomagają i mocno się w tę pomoc angażują. Nieraz skuteczniej niż niejeden nauczyciel. Nie wrzucajmy wszystkich do jednego wora. W egzorcyzmy, to dziś już chyba niewielu wierzy, nawet wśród kleru.
A prawdą jest, że w dzisiejszym świecie nie ma kto rozmawiać z dziećmi, a problemy to ona mają i próbują sobie radzić same. Rodzice pracują do późna, często po 10, albo więcej godzin; nauczyciele zamiast czasu dla dzieci mają stosy papierów do wypełniania, więc kto?
A bo za egzorcystami trafisz?
https://www.google.com/amp/s/wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,27548107,hiszpania-biskup-i-egzorcysta-wybral-milosc-zamiast-kaplanstwa.amp
Wraca średniowiecze. Nauka nie ma znaczenia.
Księża lubią dzieci
Nie bądź od razu taki podejrzliwy. Porządni też są. Znam.
No właśnie: “też”. A powinno być “przede wszystkim”!
Wśród "moich " katechetów, a było ich ponad 10 ( w tym 7 księży, tylko dwoje nie nadawało się do pracy z dziećmi. Jeden nie miał pojęcia o etapach rozwoju dziecka i wiążących się z tym problemami, traktował młodzież starszych klas jak przedszkolaków. Drugi z kolei nie potrafił rozmawiać z ludźmi, nawet dorosłymi. Taki typ naukowca, wciąż cytującego i dziwiącego się, że ktoś tego cytatu nie zna. Ale i jeden i drugi krzywdy dzieciom nie mogliby zrobić, niestety, też nie pomagali.
Mój syn miał fajnego katechetę w gimnazjum, był nim dyrektor szkoły. A w liceum trafił mu się taki ksiądz, że szybko wypisał się z religii, podobnie jak zresztą większość klasy.
Otóż to, ile razy już to słyszałam. Wszystko zależy od człowieka. Na szczęście z mojej matmy nikt nie może się wypisać :)))
Ufff. Ja ksiadz religii nie nauczy to najwyzej do piekla pojdziesz
Ale matematyka? Jak sie nie nauczysz liczyc to jak zyc, prosze pani, jak tu zyc…
Dzieci, a nawet ich rodzice pytają odwrotnie: po co mają się uczyć matematyki, przecież w dobie kalkulatorów, komputerów smartfonów… to zbędna umiejętność.
To pytanie po co uczyc sie rachunkow, a nie matematyki…
A kto to rozróżnia?
Ja rozrozniam
rachunki od rachunkowosci i rachunku kosztow tez.
Rachunki to działania. Matematyka to sposób myślenia.
Matematyka jest też treningiem umysłu. W latach szkolnych dwukrotnie zaniedbałem, a potem dwa razy nadrabiać musiałem.
No wlaśnie
@elsie @birbant @okonek Ja to wszystko wiem, ale już mnie się nie chce tłumaczyć dzieciom, a tym bardziej ich rodzicom. Na co dzień odczuwam skutki zlikwidowanie obowiązkowej matury przed ok 20 laty. Teraz nadrobienie tego będzie trwało przez kilkanaście lat. Bo łatwo coś zepsuć, ale…
Mi to ciezko cos pwiedziec - w moich licealnych czasach byl taki eksperyment, nazywal sie klasy matematyczno - fizyczne. (i drugi profil biologiczno - chemiczne)
Zdanie matury po czyms takim bylo formalnoscia. Ale wcale nie przesadzalo o dalszym ksztalceniu - z mojej klasy (na studia nie zdecydowaly sie trzy osoby na 26 poglowia, a jakze dobranego wg klucza gender 13/13 ) sa inzynierowie, farmaceuta, lekarzy dwoje, rozne inne magistry w tym tez nauczyciele - chemia, geografia i matematyka.
Czesc zasilila legie cudzoziemska, choc zasadzie wiemy, czasem posrednio, co sie z kim dzieje. Z eksperymentu zrezygnowano, bo zaprzeczal komunistycznej teorii o rownosci osobnikow ludzkich
A wracajac do matur?
Ja juz z tego systemu obecnych matur nic nie rozumiem.
Jakies punkty, dwa, trzy miesiace nerwowki? Bo najpierw czeka sie na wyniki, potem odpowiedz z uczelni?
Sa dwie rzeczy, ktore mnie zawsze ciesza. Ze wyszlam z systemu szkolnictwa i mnie nie dotyczy.
I nie musialam sie uczyc w szkole historii Hiszpanii jako kraju ojczystego. Bo nasze zawirowania nwet w okresie rozbicia dzielnicowego to kaszka z mleczkiem w porownaniu z ich wladcami w ilosciach solidnego stada krolikow.
I rozmnazjacych sie podobnie