Opisz swe pierwsze wrażenia po zaczęciu nauki w szkole podstawowej.
Fajnie było,czy wręcz przeciwnie?
Było ciekawie. Inaczej niż w przedszkolu. Bardzo mi się podobało.
Fajnie było, podobało mi się.
Duży hol i ogólnie szkoła.
Myślałem,że się zgubię tam.
…I ten niepowtarzalny zapach ze stołówki…przeważnie było czuć schabowe ale jak pamiętam były takie inne niż domowe.Jak się wzięło delikwenta pod światło to prześwitywał.
Bo ja wiem? Okropna swolocz w postaci kierowniczki szkoly?
A ja pierwszego polecenia pani nie wykonałam.
-do tablicy
-nie
dlaczego?
-bo mi się nie che.
I małpa jedna wzięła wtedy kogoś innego a mi powiedziała: jak nie to nie, to nie napiszesz kredą na tablicy literki ‘a’. A mi się strasznie przykro zrobiło, bo ta tablica taka fajna była i kreda też i w sumie chciałabym tę literkę na niej napisać
Nie fajnie. Ale tylko na początku
Nie po to 16 lat do podstawówki uczęszczałem, by teraz pamiętać swoje pierwsze wrażenia.
To Ty z tych co na gimbaze sie nie zalapales? Tam by Ciebie wyrzucili za nadmiar dobrych checi do nauki. Czasoprzestrzennie rowy kopac.
Ale szkola byla obowiazkiem, a bezrobocie nazywało się pasozytnictwem społecznym?
Rany,nie za wiele wymagasz?To było 55 lat temu
Pierwsze wrażenie?Pewności mieć nie mogę ale od razu bardzo polubiłem takiego zabawnego Marka…Podobnie jak i Iwonkę której tornister nosiłem kilka razy w tygodniu.
I pamietam ze irytowało mnie ze szkoła ma piękne boisko a my nie mamy piłki…Ale czy to było na początku?
Miałem podobnie - nie odrobiłem pierwszej pracy domowej jaka była z matmy (czym o kilkadziesiąt lat wyprzedziłem program wyborczy Trzeciej Drogi)
Bo pani powiedziała po prostu: “W domu zrobicie sobie słupki ze strony 17”.
Zrobicie sobie? A cóż to za imperatyw - pomyślałem - i poleciałem grać z chłopakami w piłkę!
Następnego dnia koledzy chwalą się otwartymi zeszytami jak to pięknie odrobili prace domową - i dopiero wtedy zrozumiałem marność mojego występku. Na szczęście rozeszło się po kościach
Pamiętam, żem się obawiał schodów, że mogą być za ślizgie.
mi też-ze szkoły nie uciekłam
No wiesz…nie sądziłam, że trzeba Cię było zmuszać podstępem…
Wspominam ten czas całkiem miło. 1-3 klasy to był totalny luz jeśli chodzi o naukę. W moich czasach nauczyciel miał więcej władzy: pani zdarzało się krzyczeć, ciągnąć kolegów za uszy, dostawaliśmy czasem linijką po rękach. Pamietam tez że pani miała miała mały drewniany młoteczek którym uderzała w biurko kiedy chciała nad uciszyć. Pani potrafiła tez śpiewać sopranem jak w operze - wtedy byłam tym zafascynowana. Było nas w klasie 36 osób. Każdy miał swoją osobą ławkę. Sala mieściła się na parterze - miała nr 5 lub 6. Na przerwach kazano nam chodzić w koło korytarza w określonym kierunku - panował duży tłok.
Kurcze, to jak na spacerniaku we więźniu!
Nie tylko u kolezanku @waranzkomodo taki spaxerniak byl. Poza duga przerwą, gdzie byl czas na obiad szkolny albo boisko, to jak te chomiki w kolowrotku…
U mnie takich zwyczajów nie było (a chodziłem do dwóch podstawówek)
Spacerniak był.Dyżurni i nauczyciele pilnowali aby wszyscy chodzili dookoła korytarza.Stać i biegać nie można było.
To miales fajna szkole. Moja niestety nie przewidywała samodzielnosci. I cisza miała byc… co oczywiscie (jedno i drugie) bylo mrzonką.
Szyk się łamał, a halasu wiecej niz na ruchliwym lotnisku.