Nudno na FB bez takich by niektorym bylo…
I masz racje!
Jeszcze mu dokupić? Hehe, on nie nadąża z tymi, które ma. Klamki też są od dawna poobwieszane. A jaką kuwetę, normalnie luksus, a jaki domek, w którym nawet lubi bywać?
A i tak wybiera to, czego nie powinien.
Gimnastyka poranna. Jeszcze przed Wami dużo czasu na rozróby…
Bo to zdobyczne. Zlodziejska kocia natura.
A kuweta kryta to swietny wynalazek, przynajmniej zwirku nie rozsypuje.
Zaakceptował tę kuwetę i, naprawdę, duża z nią wygoda.
Ostatnio ma fazę, na bieganie za cieniami na podłodze i atakowanie cieni na ścianie. Za swoim też. Komicznie to wygląda.
Kupiłem mu wielką, fajną klatkę podróżną. Bardzo ją polubił i czasem nawet sobie w niej utnie drzemkę.
Kotka Juli, zamknięta w klatce (transporterku), wydawała odgłosy między lwem a tygrysem…
Dziwne chyba, ale Misiek lubi w nią wleźć i jeszcze chce by go ponosić, co raz niebacznie uczyniłem. No i teraz muszę od czasu do czasu go pobujać w tej klatce.
Albo w reklamówce. Tylko zadowolony łeb wystaje.
To zupełnie jak Larsik…
Jak biega za cieniami to jest taka zabawka - laserek.
Tylko to wymaga wkladu wlasnego, bo trzeba jednak z kotem sie bawic.
Tych drogich automatycznych nie polecam, bo zwierzaki swietnie wyczuwaja, ze nie sa w centrum uwagi Duzego.
A u Ciebie to bedzie zooplus holenderski.
Tak to ja już rozpieszczał go nie będę. On już teraz ma za dobrze. Ci na górze rozpuścili go, jak dziadowski bicz.
Oooo, to masz dobrze: kot-podróżnik!!!
Dobrze Miśkowi na świecie!
Przynajmniej nie jest wychwywany na znerwicowana kulke futra jak te, ktore mialas okazje dokladniej poznac.
Pewnie, że nie. Znerwicowany przez niego, to mogę być ja. Żartuję.
To jest niesamowity rozrabiaka, ale z drugiej strony bardzo przyjazny. Ogromnie lubi towarzystwo swoich Dużych, za to nie lubi obcych. Potrafi słuchać, gdy się rozmawia, a jak do niego się mówi, to reaguje. Tak, jak i na swe imię, które sobie sam wybrał. I łapkę podaje. W dwóch przypadkach, gdy się go poprosi, to, jak ma chęć to poda, ale zawsze poda, gdy coś chce. Cwaniak i wymuszacz.
Ona była ze schroniska…
Nie śledzę czyjegoś życia ani w realu, ani tym bardziej w necie. Mam tyle ciekawszych zajęć A że ludzie lubią robić z siebie idiotów… cóż… widocznie mają za dużo wolego czasu, a za mało obowiązków.
Ja pisze nie o kotce Julii tylko tych u Ciebie.
Z kotem ze schroniska to trzeba powoli i do dobrego sie przyzwyczaja. Najgorsze to jak wezmiesz z jakiejs pseudofundacji prowadzonej przez hisyerykow. To kot zwykle znerwicowany, a czasem masz potem na glowie pseudokontrole, czy kotkowi to aby na pewno dobrze. Oczywiscie wg ich kryteriow.