Witam. Ludzie marzą o bogactwie, bo bogactwo kojarzą z tym, że będą mogli wydawać pieniądze na przyjemności bez obaw, że im zabraknie pieniędzy na jakieś ważne rzeczy (np. na życie), a tymczasem z youtubowych coachów wynika, że ludzie bogaci dlatego są bogaci, bo nauczyli się panować nad swoimi pragnieniami i wydają pieniądze tylko po to, żeby zarobić jeszcze więcej pieniędzy.
Nieoczekiwanym przykładem dla mnie jest służba domowa i ogólnie wyręczanie się innymi ludźmi (asystencka, sekretarka, firmy usługowe itd.). Z jednej strony taka służba domowa wydaje się być zbędnym wydatkiem (po co mi to? sam mogę posprzątać), a z drugiej strony wydaje się być lenistwem (gdybym był bogaty, to nic nie musiałbym robić). A tymczasem służba domowa nie jest ani wydatkiem ani lennictwem. Wręcz przeciwnie: jest inwestycją i pracą.
Otóż chodzi o to, że im więcej zarabiasz, tym cenniejszy jest Twój czas, więc po co go marnować na sprzątanie, pranie, gotowanie, prowadzenie ogrodu? Przecież możesz pójść do pracy i zarobić wielokrotnie więcej niż będziesz musiał zapłacić służbie domowej.
Inny przykład. Duży dom to nie wygoda tylko lokata kapitału. Amerykańscy miliarderzy potrafią mieć nawet po 20 wil, a na co dzień zmieścić się w hotelowym pokoju. Chodzi o to, że oni muszą coś robić z pieniędzmi, bo pieniądze leżąc, straciłyby na wartości, a tymczasem dom można sprzedać lub wynająć.
Skoro tak czy siak nie będziemy mieć rzeczy, które kojarzymy z bogactwem, to po co nam takie bogactwo? Marzenia o bogactwie mają sens w krajach liberalnych (wręcz dzikich), w których występuje olbrzymie rozwarstwienie społeczne, natomiast w Europie, a szczególnie w Europie północnej są rzeczy, o których bardziej warto marzyć (np. szczęście, miłość, zdrowie).