Nie powiem, że nie. Ryczałam sobie do poduchy, gdy zbliżała się pora naszych codziennych rozmów, czy zdałam sobie sprawę z tego, że już nie przyjedzie, nie napisze smsa z pracy, nie pójdziemy razem na spacer, nie posiedzimy w ulubionej restauracji, nie porozmawiamy… nie zatańczymy na Sylwestra.
Nie powiem, że nie będę tęsknić, bo emocje, które mną targały i targają są bardzo zmienne. Wiem, że jak złapię doła, to znów się rozkleję i rozpadnę na kawałki. Boję się być skrzywdzona, boję się zaufać, a nie chcę się bać. Chcę być ufna, chcę się otworzyć i pokazać to, co mam najlepszego.
@Ajko , nie wiem co zrobić. Wszystko co teraz powiem, wyda się banalne.
Twoje serce krwawi. Musisz przez to przejść.
Kochałaś. Trwało to latami. Nie minie ot tak sobie…
Wiem, że nie minie. Zaczynam walczyć o siebie. Pozbywam się poczucia winy, bo po pierwsze martwiłam się o jego mamę, że może przeżywa tę naszą rozmowę, może przeżywa to jaki jest jej syn, swoją chorobę, problemy codzienne, później o niego, czy coś sobie nie zrobi, bo ma kłopoty i do tego wściekł się na mnie, czy będzie mnie obwiniał o wszystko… Muszę mieć świadomość, że z tym rozstaniem oni sobie poradzą, a ja wtedy spokojnie pomyślę o sobie, zadbam o siebie. Na szczęście mam ludzi, których kocham, miejsce, gdzie czuję się bezpiecznie, no i przyjaciółki, które są pod telefonem a jak trzeba, to wiem, że możemy się spotkać i pogadać.
@Ajko Szkoda że dalej w tym tkwisz, że się nie odciełaś… Wiem… Trudno… Kusi… Wraca… Niestety to prosta droga do autodestrukcji… Miałam podobnie … Wracałam… Myślałam… Dzwoniłam… W końcu bardziej doświadczoną znajoma doradziła mi: powiedz sobie: Dość! Zapisz listę powodów dlaczego ten związek nie miał sensu i czytaj przypominaj sobie za każdym razem, kiedy najdzie Cię ta dziwna “tęsknota” i “nostalgia”. Było ciężko, ale pomogło… Teraz czasem się coś przypomni, ale już na spokojnie mówię sobie: wiesz że to było bez sensu…
Próbuję sobie z tym radzić na wszystkie możliwe sposoby. Tylko jest we mnie tyle empatii, że martwię się o niego i zastanawiam się, jak on sobie z tym radzi.
@Ajko I wiesz jak sobie radzi? Czy już sobie poradził? Może już ma to przetrawione i idzie dalej a Ty nadal się o niego martwisz. OK: te różne emocje, “trochę niewygodne” w Tobie są: pozwól sobie na nie. Wyznacz sobie jednak moment w którym powiesz sobie: koniec i kropka, było minęło, dzień w którym pozwolisz odejść marzeniu o tym związku. Może poszukaj pomocy psychologicznej albo kogoś z kim o tym porozmawiasz… My kobiety martwimy się za bardzo, szkoda że mężczyźni nie martwią się o nas równie mocno…
Oj lekko nie jest. Zostałam niemal (zapytała, czy zaszczycę ją swoją obecnością razem z nim, bo chce wysłać w poniedziałek, czyli ten sprzed dwóch dni zaproszenia) zaproszona na wesele jego kuzynki, która nic nie wiedziała i znów temat powrócił, znów wszystko się rozdrapało. Napisała że jest głupkiem, bo zrobiłam na niej bardzo pozytywne wrażenie. Z grubsza nakreśliłam jej sytuację. Nie wiem jak sobie poradził. Zajrzałam kiedyś na jego profil i żałowałam, bo nie powinnam tego robić. I tego muszę się trzymać. Muszę sobie wybaczyć, bo rozmowa z jego mamą była bezpośrednią przyczyną zerwania. Jedyne co mogę zrobić, to poprosić A…, żeby nie naskakiwała na niego i ewentualnie w rozmowie przekazała, że przepraszam, jeśli kogoś uraziłam.
Nie przepraszaj
Jak mawl taki jeden Jethro Gibbs z serialu NCIS? To oznaka slabosci.
A Ty musisz byc silna.
Ale ja muszę poczuć siłę również od tego, że sobie wybaczę. A wybaczę wtedy, gdy zrobię wszystko, żeby inni przestali o mnie źle myśleć.
Sa tacy, krorzy zebs nie wiem co robila i tak beda myśleć zle.
Zostalas tak zaszufladkowana i zdania nie zmienia.
Być może, ale chcę mieć świadomość, że zrobiłam wszystko. Taka jestem. Znajomi mówią zapomnij, pomyśl o sobie, odpuść, ciesz się, że nie zabrnęłaś dalej w tej relacji, że tak musiało być, odetnij się od wszystkiego, nie miej do siebie żalu, to nie Twoja wina, zacznij myśleć o sobie, zaplanuj fajne wakacje, ciesz się tym, co jest i do przodu… Odbyłam wiele rozmów z moimi przyjaciółkami, wiedzą, że temat wraca i jak mi ciężko, bo ciągle nie umiem zapomnieć, przeczytałam mnóstwo artykułów psychologicznych, bo problemów jest kilka i niewiadomych też kilka. W pewnym sensie czuję się odpowiedzialna za to, co się stało, a rozmowy między nami nie było, a ja tak nie lubię.
No widzisz, jesli unika romowy to znaczy, ze sie nie pomylilas. Nie wszystko zyciu jest takie proste.
Czasem uzbiera sie duzo rzeczy i jeden gest czy słowo staje sie zapalnikiem.
Drobne kolejne klamswo, nieumyta filizanka czy czesto obecnosc osoby trzeciej (nie mam na mysli zdrady, ale ingerencje ktoregos z rodzicow, czy dalszej rodziny w stylu bo co ludzie powiedza)
To jest temat rzeka. Psycholog i psychiatra miałby bogaty materiał z naszej relacji i tego rozstania i naszych charakterów.