Bezmyślny kapitalizm, wierzący w istnienie zysku w ekonomii, wędruje na krótkich nogach?
" Spóźnione zdziwienie. Niskie emerytury to wynik reformy sprzed 20 lat
O tym, że wnuki nie mają co liczyć na takie emerytury, jak ich dziadkowie, było wiadomo już w czasie wielkiej reformy. A mimo to dzisiaj społeczeństwo jest zaskoczone fatalnymi prognozami.
Ponad 20 lat temu przeprowadzono rewolucję w systemie emerytalnym, której skutki odczuwalne są coraz bardziej. Gdy reforma wchodziła w życie, protestów nie wywoływała. Może dlatego, że ci, którzy wówczas o emeryturze już realnie myśleli, skorzystali jeszcze w pełni ze starego, korzystniejszego systemu, a młodsi tematem nie byli (jeszcze) zainteresowani. Rządzącym też chyba nie zależało na kompleksowym przekazie. Marek Belka jako prezes NBP powiedział raz, że jednym z największym błędów (jak zaznaczył, chyba nie do uniknięcia), jakie popełniono w 1999 r., było to, że nie powiedziano ludziom: wasze emerytury będą w nowym systemie zasadniczo niższe.
Tę prawdę cyklicznie odkrywają media. Te tradycyjne i społecznościowe co jakiś czas obiega informacja o tym, jak niskie emerytury będę mieć dzisiejsi 40-latkowie i młodsi. Politycy i internetowi komentatorzy ponarzekają, wskazując winnych – tu do wyboru, w zależności od poglądów politycznych: PiS, Donald Tusk, górnicy, mundurowi. Lista nie ma końca. W tych przepychankach niknie podstawowa sprawa – niskie emerytury z ZUS, a dokładniej niska stopa zastąpienia, czyli relacja świadczenia do przeciętnego wynagrodzenia, nie powinna dziwić. To efekt zastosowania przepisów uchwalonych w ramach wielkiej reformy sprzed 20 lat i zmiany w sposobie obliczania emerytur. To, że przyznawane obecnie świadczenia są coraz niższe względem przeciętnego wynagrodzenia (w krytycznym momencie ich relacja ma wynieść zaledwie 23 proc.), jest bezpośrednią konsekwencją przyjętych wówczas zasad i przechodzenia na emeryturę osób, które połowę albo i więcej życia zawodowego spędziły już w nowym systemie.
Nie cieszy się też popularnością informacja, że twórcy reformy byli przekonani o tym, że na emeryturę trzeba dodatkowo oszczędzać. Robi to niewiele osób.
Zmiany nie do uniknięcia
Nie ma wątpliwości, że reforma musiała być przeprowadzona. Stary system był na dłuższą metę nie do utrzymania. Jedną z przyczyn był znaczny spadek dzietności Polaków. Gdy rozpoczynano pracę nad zmianami, od jakiegoś czasu trwał już niż demograficzny, dzieci rodziło się znacznie mniej niż w latach 80. Chociaż częściowo można to było wyjaśnić niżem demograficznym lat 60. i 70. oraz bezrobociem, które wybuchło po upadku PRL, to nie można ignorować przemian kulturowych. Było jasne, że do wysokiej dzietności już nie wrócimy. Słusznie przewidywano, że w niedalekiej przyszłości powiększająca się grupa emerytów z korzystnie wyliczonymi emeryturami będzie zbyt dużym obciążeniem dla zmniejszającej się grupy pracujących."
Polsko-kapitalistyczna droga do bankructwa