Po świętach Bożego Narodzenia do psychiatry przychodzi mały Jasio i mówi:
- Panie doktorze, z moim tatą jest coś nie w porządku. Przed kilkoma dniami przebrał się za starego dziadka i twierdził, że nazywa się św. Mikołaj!
PS BIRBANCINO, PISZ!!!
Po świętach Bożego Narodzenia do psychiatry przychodzi mały Jasio i mówi:
PS BIRBANCINO, PISZ!!!
Birbancina po Wigilii spędzonej w Holandii, wsiadł w auto i większą część nocy zasuwał do Polski, skąd teraz nadaje. Autostrady puste, to się trochę przycisnęło i te 880 km w 6 godzin przeleciało się. Zajechałem na 3 rano, przespałem się odrobinę i mnie wzięło i obudziło. Ponieważ wszystkie jeszcze śpią, to zajrzałem tu do przyjaciół, bo i tak nie mam nic do roboty, do śniadania, jak się pobudzą.
A kawał zapodam za chwilę, bo teraz mam pusto we łbie. Pozdrawiam świątecznie i buziaki ślę.
Podpity mąż pokazuje żonie swą męskość, mówiąc;
– patrz kochanie, gdybym miał głupie ze 2 cm więcej, byłbym królem…
– Taa…, a gdybyś miał 2 cm mniej, byłbyś królową…
Może połóż się i spróbuj jeszcze troszkę zasnąć. Po takiej jeździe…
Nie mam takiej potrzeby, Dobrze się czuję. Jutro z powrotem. Do takich jazd jestem przyzwyczajony. Odeśpię hurtowo, gdy wrócę do Holandii. Ale szczere dzięki za troskę,
Zaraz, chwileczkę, a może Ty chcesz, bym nie plótł tu głupot?
Hahaha… To pytanie było jeszcze lepsze od sucharka
Bom i ja starem sucharem jestem.
Planowałeś te podróż czy tak Cię wzięło?
Planowałem, niestety, w tem roku króciutko będę, jutro na wieczór ruszam z powrotem. Taki układ. Ale w styczniu znów na dłużej do kraju. A po drodze do benaska na kawę.
Właśnie córka wstała i zaraz wczorajszy barszczyk z uszkami spożywał będę.
To już nie przeszkadzam. Ciesz się rodziną
Nie przeszkadzasz.
Ja mam dzisiaj luzy, więc poleniuchuję. Dopiero na 16.00 idziemy "w gości’. Przed chwila uruchomiłam zmywarkę (wigilia była u nas i było dużo ludzi, więc jest co robić). Prawie nie spałam - byłam zbyt zmęczona a ja wtedy nie mogę spać. Ciemno jeszcze. Pusto. Wszyscy śpią.
My po śniadaniu idziemy na obiad do teściów córki. Tymczasem u niej drzwi w lodówkach nogą trzeba dopychać. Nie chcę nawet myśleć o tem obiedzie, bo śniadanie będzie takie, że ze 3 dni będę trawił.
Uważaj. Przejesz się i będziesz cierpiał. To nic fajnego (wiem z autopsji).
Ja też wiem, ale weź tu nie jedz. Samej dziczyzny jest full, że o innych nie wspomnę.
Jak zajrzałem do lodówek, to za łysinę się złapałem.
A teść córki ma swoje stawy z karpiami.
To jedz bardzo powolutku. Mniej zdążysz pochłonąć. Po co potem odchorowywać
Postaram się zachować rozsądek. Z Holandii też przeżarty wyjechałem po kolacji wigilijnej, ale do końca podróży jakoś się przetrawiło i teraz czuję spory apetyt. Za kilka minut zaspokoję go.
Dobra. Znikam. Z córką rozmawiaj jak ją masz w pobliżu. Tylko Cię rozpraszam i kradnę czas przeznaczony dla rodziny. Miłego dnia i niezapomnianych wrażeń kulinarnych
Oo…, w mordę! Właśnie skończyłem tzw, przedśniadanie, które kochaniutka córeczka, wrednie mnie wcisnęła. Reszta dopiero wstaje, snuje się i takie tam, jak to z rana… A ja tymczasem po barszczyku z uszkami spożyłem też kawał białej kiełbasy z ćwikłą plus sałatka tradycyjna, plus kilka plastrów wędliny z dzika, taki gotowany schab, do tego spróbowałem pasztetu z zająca, karpia nie ruszyłem i na koniec kawałek placka śliwkowego. Zapiłem to dwoma piwami, jak każdy przyzwoity człowiek. Zasadnicze śniadanie dopiero za godzinę będzie, ale niech se sami jedzą, ja już do obiadu jestem fertig. Z tem, że ten bigos zaczyna coś za ładnie pachnąć, bo się dogrzewa. Nie, nie, nie…, żadnego bigosu do wieczora. Kuwra, a gdzie reszta, bo ja wymieniłem tylko czubek góry lodowej?
Buziaki świąteczne jako żywo