Potrzeba chwili

Czasem tak jest…Nagła potrzeba posłuchania czegoś co,jak nic innego,potrafi przeszyć na wylot,wstrząsnąć,uderzyć"nie do uwierzenia".
Mam trzy takie utwory [chyba bo życie nie stoi w miejscu].King Crimson"Starless",Procol Harum"Repent Walpurgis"i Led Zeppelin"Since I’ve Been Loving You".
Dzisiaj padło na ten ostatni…
To sie wydaje niewiarygodne ale oni nagrali to"z kopyta",na żywo w studiu! Nie będę pytał czy dzisiaj ktoś to potrafi bo nie jest moją intencją pozbawianie przytomności w narożniku…
Rok 1970…
Słuchanie tego po cichu mija się z celem ale…zrobisz jak zechcesz,drogi słuchaczu. :innocent:
Czasem mi żal…Miałem 9 lat i nic z tego nie pamiętam.Na swe usprawiedliwienie,znalem juz wtedy wszystkie płyty The Beatles :wink:
Dość gadania!

2 polubienia

Do mnie przypięło się to

Chociaż lubię tę piosenkę tylko do połowy.
I trochę to(chyba przez wątki na forum)
Prorok czy co? :dizzy_face: :slightly_frowning_face:

Nie no…Nie chodziło mi o coś co lubię lub cieszę się gdy leci w radiu…
Chodziło mi raczej o wstrząs,coś co w czlowieku zostaje na dłużej…Tutaj z calym szacunkiem dla Cohena,mamy coś w rodzaju autoparodii a’la Kristof Krawczyk plus Eleni…No nieeee.Wybacz.

A ja myślałam, że ma być to coś, co ja(jako rozmówca) lubię :face_with_spiral_eyes:
Wybaczam, oczywiście że się nie gniewam, ale zestawić tak piękny i mądry teks z biesiadnymi piosenkarzami(nawet jeśli o wybitnym głosie)! No cóż…! [facepalm]
Mną nie tak łatwo jest wstrząsnąć. Tym bardziej za pomocą piosenki… Choć są i takie.
A za kogo innego wypowiadać się nie lubię. Na zasadzie nie rób drugiemu co Tobie niemiłe. Mimo iż nie uważam imperatywu kategorycznego Kanta za uniwersalną zasadę, co zawsze się w życiu sprawdza.

1 polubienie

Cohena jak mi smutno to lubie

Ale takich utworów o dzialaniu magicznym zawsze i wszędzie to raczej nie mam.
Duzo tez zalezy od okolicznosci.

No chyba jak mi usiluje ktos przez 24 godziny na dobe serwowac disco polo na zmianę z rapem.
Istnieje szansa, że potrzebować bede dobrego adwokata i dwoch biegłych psychiatrów, żeby udowodnili, ze działałam w obronie własnej.

2 polubienia

:wink: :smile:
Tak na wyrywki bo się troche śpieszę…
On już tak miał,od połowy lat 80-tych.Klezmerskie melodie plus piękne słowa…Ale i w tym przypadku wolę go z chwili gdy spotkał Janis na schodach Chelsea Hotel…
Po prostu jest w tym jakieś zamieszanie…Kto pierwszy dorwał się do Cohena po koncercie w poznańskiej Arenie?Ano Bolter [Daj mi tę noc] :face_with_raised_eyebrow:
No ok…Wolno im…Cohen przełknął z uśmiechem… :smile:

1 polubienie

Lubiłem go w latach 70-tych.Czyli pierwszych 5 płyt.Chwilami nawet uwielbiałem! Ale od momentu Dance Me To The End Of Love… :face_with_raised_eyebrow:
Oczywiście daj Boże takie radio na każdy dzień!
Tylko że ja coraz rzadziej słucham radia…Taki paradoks.Wolę swoje plyty.
Wg.ostatnich rachub,tylko tutaj mam tego ok. 1200 [winyl plus cd]
A wczoraj

I nareszcie to…

No ja tyle to nie mam i to tylko CD.
I sporo kaset, ktore jeszcze zyja :wink:
Plus jak się da z YT.
Bo radio? I do tego jeszcze jak trafisz na takie z hiszpańska playlistą? To zglupiec mozna do reszty.
Ostatnio przyłączyło do sieci naziemnej radio Vaughan, daje sie posluchac, przy okazji pokombinowac angielskim, żeby w końcu dopracować umiejętność zamówienia wiecej niz piwa :laughing:. Ale to pojawilo się w tym roku, a mnie wiecej nie bylo niz bylam w Hiszpanii, więc tylko zarejestrowalam, ze jest alternatywa.
Zdaje sie mozna ich sluchac on-line też.
Ja sobie z tekstami angielskimi radzę, ale mówić?

1 polubienie

Mam taki podwójny album,autorstwa Filipa Łobodzińskiego,“Łap byka za rogi” czyli wszystko co najlepsze w piosence hiszpańskiej.Od Conchity Bautisty po Heroes De Silencio…
No faktycznie,jeden dzień może dwa ale więcej bym nie wytrzymał. :innocent:

Nawet przy tym…

1 polubienie

Teraz sama widzę, że coś słabo było z moim rozumowaniem. :rofl: Na swoje usprawiedliwienie mam gorączkę :face_with_thermometer: Tę na zewnątrz, do której kiepsko się nadaję, też. :hot_face:
Podałam co mi w danej chwili ,po głowie chodzi’'. Gust mam dość eklektyczny. Nie ograniczam się 1/2 gatunków, czy czasów.
Jeśli chodzi o piosenkę wszech czasów spełniającą kryteria, to chyba będzie dla mnie

Zauważyłam, że mężczyźni częściej zwracają uwagę na muzykę: Intro/riff;:wink:
Dla mnie najważniejszy jest teks i wokal, choć muzyka też się liczy, ale nie jest najważniejsza. I na pewno nie musi to być muzyka rockowa, chociaż może.

1 polubienie

‘‘Porque te vas’’ jest piękne, ale jeszcze bardziej lubię to

albo to z filmu ‘‘Princesas’’

albo takie fado

Tutaj też musiałam wiedzieć o czym do mnie śpiewają. Nie znam tych pięknych języków, niestety. Jakieś pojedyncze słówka i zwroty po hiszpańsku. Wyszukałam więc tłumaczenia

1 polubienie

Az w wolnej chwili zobacze co to jest. Tworczosc hiszpanska jest bardzo roznorodna, choc oglonie ich gust muzyczny bywa dosc kontrowersyjny, zwlaszcza jesli chodzi o muzyke pop i no niestety lokalne powywania typu cyganskiego i weselnego, ktore od czasów Franco uchodzą za kwintesencje hiszpanskosci.
A Conchita to klasa średnia w tym rodzaju muzyki
W zasadzie dzis zapomniana.

1 polubienie

Cóż mogę na to odpowiedzieć by to nie trwalo zbyt długo…O wiele łatwiej jest mi powiedzieć czego nie znosze i z automatu odrzucam.A jest to hip hop i disco polo.I quasi folklorystyczne regionalizmy,kojarzące sie raczej z estetyką koncertu życzeń i grilowanych kiełbasek :roll_eyes:
Bowiego mam chyba wszystko co mieć musiałem,aż do plyty PO “Let’s Dance"i jedyne czego nie lubię w jego dorobku to nużącego projektu Tin Machine.Ale to mniej ważne…
Mowisz,“Hours”…Bedzie ze 2 lata jak ostatni raz sluchałem… :innocent:Może dlatego że podobnie jak Reality,lubię nieco mniej…
Maaam!!!
Ten album na którym wyhamowałem to"Tonight” z 1984 roku…Choć przyznać trzeba że to bardzo radiowa pozycja!
Czy ja rzadziej zwracam uwagę na tekst?Hmm…No z pewnością niemal nie zawracam sobie tym glowy w przypadku hard rocka.Choć i tam bywają wyjątki…
Aaa…bo jak zwykle o czymś zapomniałem :upside_down_face:Urodziłem sie w niedzielę i bardzo dobrze się z tym czuję :rofl:

1 polubienie

Fado kojarzy mi się bardziej z Portugalią i rewelacyjnym zespołem,Madredeus w którym zakochałem sie…w kinie podczas seansu cudownego filmu"Lisbon Story",Wima Wendersa…

1 polubienie

A ja pamietam…
“Poropopo,poropo poropo pero,pero” cokolwiek to oznacza :joy:

Z tych trzech propozycji,zdecydowanie wybieram Marizę.Mimo iż czasem przewijają mi sie takie płyty przez ręce,chyba nie znałem dotąd…

Nic nie oznacza, takie hiszpanskie tralala. Fakt kobita na szara polska rzeczywistosc PRL byla jak tornado…

1 polubienie

Ja wtedy wyprostowany mieściłem się pod stołem ale piejące z zachwytu ciotki,pamiętam do dzisiaj :wink:
Sopot kochał takie petardy,choć ja wolałem inną dynamikę

1 polubienie

Bo fado jest portugalskie. Najbliżej do fado jest hiszpanskiemu bolero
A Mecano? Zespół powstal na fali “movida madrileña” czyli zachlysnieciu d6ie wolnością twórcza po smierci Franco, bazowal na bardzo nietypowym glosie Any Toroja i niewatpliwym talencie lidera Nacho Cano, ktory po rozwiazaniu zespołu zajal sie popularnym ciagle jeszcze u Hiszpanow gatunkiem music hall i potem jako kompozytor probowal sil zmagajac sie z opera rockową. Na ile skutecznie? Nie wiem, cos go tam czasem chwalili za odpornosc i odwage, ale u mnie zniknął z horyzontu zdarzeń. Moze dlatego, ze z kariera i dzialalnoscie przeniosl się do Ameryki Poludniowej?

1 polubienie