sa dwie wersje jedna z woda, druga z przypalanym czesciowo na cukrze (oba zreszta w tym samym celu - zeby obnizyc % w trunku i zrobic to w miare przyswajalne bez poparzenia gardla) - bo prawdziwy to jak likier chartreuse albo sliwowica lecka - dla tych co gardla z miedzi maja,
tak od 1 minuty filmiku.
szczypiorku bys nie przezyl?
Mało wiesz…
Z tym, że ja o ponad 20 lat wcześniejsze. Ale tak to już musi być, że jedni rodzą się wcześniej, inni później, naturalna kolej rzeczy.
ja pisze o eleganckim, wrecz klasycznym sposobie spozywania.
A palinkę węgierską zna, a bałkańską rakiję…, aa?
Niemieckiego sznapsa i francuskiego calvadosu nie polecam, ale zapewne wiesz o czem mówię…
zna.
Jeszcze w latach 80, nad Balatonem spiłem się palinką dwukrotnie. Raz samą, a raz na przemian szampanem. To trzeba być debilem…
znam a jakze.
palinka sluzyla do czestowania niechcianych gosci.
sznapsy omijam duzym lukiem, natomiast co do calvadosu to tez temat na dlugie opowiadanie - okazalo sie, ze “na stanie” byl wlasnie calvados, burbon o dzwiecznej nazwie Jim Beam i galicyjcyjski bimber z wytloczyn winogron zwany orujo z ziolami - rumianek, mięta, rozmaryn, oregano, cynamon, anyż, koper włoski, kwiat pomarańczy, werbena cytrynowa, tymianek . (cos w rodzaju grappy, ponizej 60% nie schodzi)
zgadnij jak po tym wszystkim wygladalismy? Biale damy straszace po zamkach z krzykiem by uciekly.
moze to bylo wczesne stadium covida - bo wtedy sie ponoc zmysl smaku traci?
Była wtedy zasada, ma mieć moc, walić w dekiel i poniewierać…
A ja go uwielbiam
To ja już jabłka wolę. Choć znam amatorów zarówno sznapsa, jak i calvadosu.
Ja nie za bardzo. W ogole o ile francuska kuchnie lubię to trunki niekoniecznie.
Wina to odrebna sprawa