Pozostaliście dziećmi, czy spoważnieliście?

Ja tam byłam poważnym dzieckiem :slight_smile:

2 polubienia

Moja kotka w wieku 6 miesięcy dostała rui, z zaskoczenia, bo podobno była kocurkiem :wink:
Potem była wykastrowana, ma się dobrze do dzisiaj, jest bardzo elegancką kotką :slight_smile:
A kotka, którą aktualnie do siebie przeprowadzam, w wieku 5 miesięcy zaszła w ciążę, teraz ma trochę ponad rok i odchowany miot na koncie.
Koty trzeba kastrować, zwłaszcza kotki, ale u kocurków to też ważne, za 1 ucieczką może zrobić nawet ze 20 bezdomnych/mieszkających u “tradycjonalistów” od topienia zbędnych kociąt kotków, zostać pogryziony przez inne kocury (ew. z wścieklizną lub innymi chorobami), wpaść pod auto, trafić na agresywnego psa, a jak jednak wróci, to koty mają duże prawdopodobieństwo zachorowania na np. raka jąder czy choroby układu moczowego ze względu na znaczenie terenu-jak nie ma jąder, kot siłą rzeczy nie zachoruje+nie czuje potrzeby znaczenia terenu. No i samo znaczenie-często, jak opiekun już nie może wytrzymać (mocz do znaczenia terytorium śmierdzi dużo bardziej niż zwykły) i decyduje się na kastrację, jest za późno, bo kotu już sikanie po domu weszło w nawyk i po kastracji dalej to robi. No i dla kocura kastracja to znacznie mniej inwazyjny zabieg niż dla kotki, praktycznie po 1 dniu kot jest jak nowy, u kotki dopiero po ok.tygodniu. No i koty wcale nie chcą mieć dzieci ani nie uprawiają seksu dla przyjemności, mało tego, krycie w wykonaniu kotów jest nieprzyjemne dla obu zwierząt i trwa bardzo krótko, a koty czują przymus tego (nie chęć, tylko przymus) tylko przez pewien czas w roku.

3 polubienia

Póki mamy rodziców jesteśmy stuprocentowymi dziećmi, stety niestety ale mam za dużo dziecka w sobie, a za mało dorosłego.

3 polubienia

Nie zupełnie wyszedłem - choroba przeleciała na skróty jakoś nielogicznie bo teraz to inne objawy i efekty końcowe do opanowania, ino leki po staremu trzeba mamlać. Być może coś przeoczyłem w moich diagnozach, bo lekarze bezradni podnieśli mi status szpitalny chorego na trudny pacjent w ich menu z wiedzy i nietypowych przypadków - tylko obserwacja i gdybanie. Cóż będę walczył dalej, ino mnie się kończą koncepty. W teorii spałbym jeszcze ino czekam na odpowiedź z mózgu co dalej - u mnie nie ma nic od przypadku, wszystko jest alarmem - ból, swędzenie, mrowienie jak i ok.10 innych sygnałów. nie wszystko można zignorować, to taki wyższy poziom świadomej diagnozy, cholernie niewygodny i uciążliwy dany niewielu, pomimo że wszyscy też by tak chcieli se użyć życia a tu choroba się pałęta

1 polubienie

Czyli walczysz, ale jakby nie wygrywasz tej wojny…? Wszyscy ją wcześniej czy później przegrywamy…

1 polubienie

Najzwyczajniej walczę, Raz danego słowa - nawet sobie nie łamię i nie odpuszczam za żadną cenę, o czym się przekonało i wie większość dookoła mnie czy w pracy. Być może to głupie czy naiwne jak foch, ważne że innych motywuje do myślenia dlaczego tak a nie inaczej. Jestem sobą

1 polubienie

Z dziecka mam bardzo dużo. Momentami aż za bardzo. Czasem nawet syn mnie strofuje…

1 polubienie

To prawda joko, moja ukochana ś.p. sunia Sarcia potrafiła rozśmieszyć i rozładować cały dom, kiedy coś “nie grało” swoimi wygibasami. Ona to wyczuwała na centymetr…

2 polubienia

A mnie zona :wink:

3 polubienia