Przyczyny niższej wydajności gospodarki marksistowskiej?

W PRL dwóch kierowców było tylko wtedy gdy ten właściwy miał pomocnika na nauce, tzn praktyce. I to wszystko. A poza tym, w tamtych słusznie minionych czasach kierowcy jeździli do celu, tam był rozładunek, w pobliżu załadunek, który przywoziło się w okolice bazy. Ponadto komfort takich Jelczów i Starów był do dupy dla jednego, a co dopiero dla dwóch.
Za to dziś tiry jeżdżą albo w pojedyńczej obsadzie, albo w podwójnej. Miejsce jest dla dwóch. Wynika to z szybkości przewozu na dalekich trasach, bo kiedy jeden ma pauzę ustawową, kieruje drugi i tak na zmianę.
Praktykanci kierowcy też wchodzą tu w rachubę. Wiem, co piszę, bo większość swego życia siedziałem za kierownicą.

W dalekich trasach również i w autobusach jest po dwóch lub trzech kierowców. Wszystko w temacie.

7 polubień

Zgadza się.
Co dych z PRL to czasem we dwóch jechali choćby ze wzgledu na rozładunek - co cztery ręce to nie dwie i do tego zmęczone prowadzeniem czołgu, bez wspomagania lub takowym symbolicznym.
Co do obecnych autobusów to wiele wycieczkowych miewa 3 kierowców.
Najwiecej wypadkow to chyba nie autobusy a te busiki, gdzie o zmienniku mowy nie ma, a wiekszosc na wariackich papierach bez tachografu.

2 polubienia

Wydajność wtedy inna była, bo i podejście do pracy inne.
“czy się stoi czy się leży trzy tysiące się należy”. Ludzie nie bali się, że pracę stracą.

5 polubień

Mozna bylo z pracy wyleciec, ale trudno bylo
A bezrobotnych, zamiast im zasilki płacić, milicja scigala jako element wrogi systemowi lub bumelantów.
Akurat tu moze ktos duzo starszy, jak moi rodzice to po skonczeniu studiow dostawali “nakaz pracy”. Pozniej to trochę poluzowali i zanęcali a to mieszkaniem sluzbowym, a to talonem na trabanta lub syrenke.

1 polubienie

Kierowca w PRL nie uczestniczył w samym rozładunku. Otwierał tylko burtę lub odsłaniał plandekę.

1 polubienie

A jak trafil gdzies z dostawą na zabita dechami wieś gdzie sklepowa starowinka to sie nie ulitował?
Oczywiscie to przypadek skrajny, ale bywaly takie miejsca.
Ogólnie kierowca jako osoba odpowiedzialna za bezpieczenstwo powinna zajmowac się tylko prowadzeniem pojazdów. Ale życie?

1 polubienie

W PRL-u jak jechałem z kierowcą do jakiegoś małego miasteczka Żukiem po bardzo potrzebne częsci,to nikt nie wnikał tylko obaj założyliśmy rękawice i załadowaliśmy.

2 polubienia

Były to czasy niezaawansowane technologicznie, dlateg lepiej mieć dwójkę za kierownicą. I samochody ciężarowe musiały się psuć częściej.

2 polubienia

Żuki i Nysy, to co innego. Te “ciężarówki” miały ładowność 800 kg.

1 polubienie

Ale solidne resory,
Polak potrafi, waszawa, bo to chyba jest? nominalnie to 1,4 t.
image

1 polubienie

Warszawa to byl pancerny samochod

1 polubienie

Prawie “szewroleta” :sweat_smile:

1 polubienie

Na Żuka to i dwie tony wrzucano, a Warszawa ważyła niecałe półtora tony.

Hehe, kierowcy wywrotek, Starów i Jelczy zarzucali na pakę 100% więcej, niż to było dozwolone, celem podwyższenia sobie wypłaty. Nikt się nie przejmował, ze żywotność tych pojazdów skracała się o połowę. Zajeżdżony jeden, dadzą drugi. Był akord, liczył się przwieziony tonaż.

Sam osobiście miałem na swym Jelczu 16 ton betonowych stropów, które wiozłem na lewiznę do takiego, co sobie domek stawiał. A Jelcz ten miał 8 ton ładowności. To tylko z dworca na drugi koniec miasta było na szczęście, bo opony były jak naleśniki i nie zdążyły pierdyknąć. Milicji też po drodze nie było. No i “parę groszy” wpadło. To była druga połowa dekady Gierka.

1 polubienie

Zgadza się, że pancerny. Że samochód, to ja już bym tu dyskutował. Miałem takie dwie. Jedną ze 3 miesiące, drugą chyba 5 miesięcy. Na błoto i doły była dobra, ale zimą jeździć nią było przerąbane. Karetkami marki Warszawa też się bujałem.

1 polubienie

Polska “gospodarnosc” :rofl::rofl::rofl:
Zawsze coś się dało wygospodarować.
Czasem swiadomie szwaczki popelnialy minimalne błędy (ryzykujac premie) przy szyciu na zamowienie firm zachodnich, bo te sztuki mogly kupić za grosze i odsprzedac na bazarze jako oryginaly. Metki w kieszeni duzo nie zajmowały.
Potem nadeszła era Turcji i chinszczyzna.
Polską myśl techniczną masa towaru zalały.
Nie przypominaj mi tego cyrku…

1 polubienie