Przygody z noblistami - literatura

Obecnie to juz raczej nie mam zdania bo minelo ponad 30 lat.Wtedy jednak,traktowalem jak …Galsworthyego.I podobnie jak serial zrealizowany z takim pietyzmem ze nie sposób bylo przejść obojetnie.Tyle ze…Ja wtedy mialem zupelnie inne preferencje.Owszem,Teodor Fontane,Gustav Flaubert i juz od dawna zglebiany Dickens ale siedzialem wtedy po uszy w beatnikach i amerykanskich ksiazkach lat 40-70.Co zresztą w niczym innym nie przeszkadzalo ale,podobnie jak z kinem,taki"środek ciężkości"byl w innym miejscu.
Dobra mysl by do Manna wrócić ale…Najpierw musze do domu wrócić :thinking: Troche tych tomów czeka bo mialem juz jesienią zabrac Dos Pasosa…

Dla mnie ta historia jest wielkim zaskoczeniem.Milym ale podchodze do tego troche nieufnie nawet…
Wyobrazanie sobie Dylana jedynie w ramach wartosci literackich to jakieś totalne nieporozumienie!
Odbieranie jego przekazu wydartego z kontekstu lat 60-tych to coś jeszcze glupszego.Więc niby jak ta ocena [i przez kogo wystawiana…] miale wyglądać?Bo wcale nie wykluczone ze podobnie mozna ocenić Springsteena…
Wielki muzyk,wspanialy"opowiadacz"ktorego bohaterowie od pierwszych plyt stoją na bakier z drobnomieszczanstwem,przezywają rozterki religijno światopoglądowe a jednocześnie,są synami amerykanskiej ziemi do tego stopnia ze to wszystko nie mialo prawa powstac w innym kraju i czasie…
A świat zlizal z tego pare anywojennych protest songów,po czym odstawil na półke z napisem"legenda".To taki wentyl dla ignorantów zeby im niczego nie zarzucano bo"przeciez szacunek wyrazili" :face_with_raised_eyebrow:
Najbardziej lubie jednak Dylana-gawedziarza z plyt malo u nas znanych jak chocby Modern Times,Love And Theft czy wczesniejszej,“Time Out Of Mind”…
Tu motyw samotnego podroznika przez swiat i zycie,przypomina mi troche postacie z antywesternów wykreowanych na przelomie lat 70-80.Ale to pewnie takie moje skrzywienie :wink:

Polscy to oczywiście: Szymborska i Sienkiewicz/ Miłosz i Reymont - tak sobie / Tokarczuk - dla mnie niestrawna
John Galsworthy - Saga rodu Forsyte’ów
Jose Saramago
George Bernard Shaw - Pigmalion + Arofyzmy + Profesja pani Warren + Uczeń diabła +
Żołnierz i bohater
Mario Vargas Llosa
Sołżenicyn + Marquez + Hemingway + Alice Munro

3 polubienia

To tez byl Nobel?

Chyba mialo nie byc o poezji ale nie chce mi sie juz sprawdzac.Jesli sie myle to ta ostatnia noblistka ktorej nazwisko ciagle mi ucieka.Zupelnie mi nieznana ale wspaniala.Wciaz czekam na jakies wydawnictwo bo na razie tylko strzepy w necie…
Nie chialbym trywializowac tego ineteresujacego tematu Sienkiewiczem ale Quo Vadis uwazam za dramaturgiczną rewelacje i… gotowy,znakomity scenariusz.Reszta poza W pustyni i w puszczy [choc nie ze wzgledu na walory literackie] ,średnio.Juz samo haslo,“ku pokrzepieniu serc”,dzisiaj do mnie nie przemawia i traktuje to jedynie w wymiarze przygodowym.
G.B.Shaw…No tak,oczywiscie ale to na scenie bije dla mnie na glowe wydania ksiazkowe.
Saramago i Sołzenicyna[chyba bo kiedys tyle tych bibuł było…] nie czytałem…
Marqueza odświeże [mam piekne wydanie “Stu lat…] ,Llosa to we wspomnieniu tylko"Pantaleon i wizytantki”.I to bylo wspaniale az do łez :innocent: Ale latynosi jakos juz od dawna sie ode mnie odbijają…
Na koniec pani Munro…
Przyznam ze dla mnie jest to nagromadzenie tak potwornych gniotów nie do zniesienia ze gorsza wydaje mi sie [z innych oczywiscie powodow] jedynie Jelinek.
Podobnie rzecz sie ma z Margaret Atwood,jesli juz przy Kanadzie jestesmy…Nie wiem dlaczego akurat tam sie zagniezdziła ta potworna NUDA.Atwood choć skonczylem w bólach"Wynurzenie".Do Munro nie wróce nawet skazany na biblioteke więzienną :wink:
Edit.
Sprawdzilem…
Louise Gluck.Ta poetka.

Amerykanka rok czy dwa lata temu?

L.Gluck,juz znalazlem.
edit…
Godzine temu zlozylem zamowienie…Prywatnie,jesli cos juz jest,w co watpie… :thinking:

Munro: Kocha, lubi szanuje, Miłość dobrej kobiety, Uciekinierka - przeczytałam zanim dowiedziałam się, że dostała Nobla. Mnie się podobały, ale prosty matematyk ze mnie - rzecz gustu :wink:

Żwir,Odcienie miłosci,Pocztówka,Fikcja,Leżąc pod jabłonią…Pozostalych dwóch juz nie zdzierżyłem… :wink:

1 polubienie

Mam odmienne zdanie na temat tej powieści. Oczywiście, język mistrzowski, treść niezgodna z tym, co działo się w Rzymie w tamtych czasach. A sama fabuła dla mnie zbyt sentymentalna. No i i wielkie katolickie kłamstwo, że Neron podpalał Rzym i prześladował chrześcijan.

1 polubienie

To akurat najmniej mnie obchodzilo.I w ogole Sienkiewicz wsrod noblistow,obchodzil mnie niespecjalnie.Rownie dobrze lobby amerykanskie moglo przeforsowac Jamesa Fenimore Coopera,powiedzmy"za caloksztalt" :innocent:
Bardzo niewielka roznica.Tyle ze inna czesc swiata.

1 polubienie

Tiaa ale ta Ligia i Byk😂
@birbant Sienkiewicz dewot bardzo skutecznie zaklamał historię

1 polubienie

Z noblistów to tylko polskich pozytywistów. A książki wolę czytać dobre, co nie oznacza że nagradzane noblem. Z resztą odkąd Obama dostał pokojowego Nobla, to wartość tej nagrody spadła do zera. Ktoś by powiedział: “no jak to, a Wałęsa?”. Jemu się bardziej nobel należał niż Obamie. Ale nie będę się rozwijał w temacie Nobla, bo odbiega od tematu.

2 polubienia

Dzisiaj byłby bardzo bogatym scenarzysta.Tzn. może bardziej w latach 70-tych.Moze 80-tych.No i raczej za oceanem a nie u nas…I z pewnością nie dopuściłby do haniebnej ekranizacji Quo Vadis w Polsce…Tej z Bajorem! :roll_eyes:

2 polubienia

Czyli mialam szczescie? Po obejrzeniu zwiastuna dlalam sobie spokój.
A Bajora nie trawie pod żadną postacią.

1 polubienie

Obejrzyj Quo Vadis z 1951 roku.Mervyn LeRoy to zrobil.Ten sam który dekadę wcześniej nakręcił melodramat wszechczasow [jak dla mnie]“Most Waterloo” z Vivien Leigh…
W jego Quo Vadis,Neronem był GENIALNY Peter Ustinov! Jeszcze dzisiaj dałbym mu Oscara.
Do dzisiaj nikt nie zrobil tego lepiej.Mimo fatalnej Ligii [Deborah Kerr]

Ten z 51 to widzialam dwa razy…
Przymierzałam sie do trzeciego, ale goscie się stawili, wiec sobie gralo w tle…

1 polubienie

No wlasnie Ligia pasowala jak kwiatek do kożucha :wink:

1 polubienie

To w ogóle bardzo przeciętna aktorka a juz z pewnością nie piękna,jesli chodzi o pewne kanony filmowe.
Taki typ ni to guwernantki,ni to arystokratki w wyjatkowo sztywnym gorsecie…
Musze przyznać ze to jedna z dwóch wielkich gwiazd które nigdy nie zrobiły na mnie wrażenia…Druga to…Rita Hayworth…
Choć…Byl wyjątek!I to genialny.Rola Hanny w Nocy Iguany,u Johna Hustona.Tak! Dobrze że sobie przypomnialem bo byłbym niesprawiedliwy :innocent:
Niestety,od razu przypomnialem sobie inną"wtopę".Kompletnie chybiony typ w Kopalniach króla Salomona :face_with_raised_eyebrow:
Jakis rok temu to oglądałem znowu…W ogóle,malo udana ekranizacja H.Ridera-Haggarda.No ale rok 1950-51 bodaj…Mozna odpuścić…

Rodzice zabrali mnie na ten film, Bardzo mi się podobało i bardzo go przeżywałem, ale miałem wtedy 7-8 lat… :grinning:

2 polubienia