Zgadzam się.
Zerknałem na film"Drewniany różaniec" i jakkolwiek nie pamietam fabuły to doskonale pamietam Barbare Horawianke w habicie.Czy z tego filmu?Nie wiem…
Filmu nie widziałem. Czytałem tylko książkę…
To ja pomylilam!
To chyba Moby Dick…
Czytalam Ryby spiewaja w Ukajali i Kanada pachnaca zywica (to pamietam…).
W pustyni i w puszczy to bardzo fajna i niezwykle rzadka na naszym rynku,pozycja.Rzadka ze wzgledu na podjęty temat…
Powstanie Mahdiego trwalo z drobnymi przerwami,prawie 30 lat.Islamski imperializm,z kursem na niewolnictwo,zostal fajnie opisany przez Sienkiewicza,przede wszystkim bez poprawnosci politycznej ktora zmasakrowala drugą ekranizację…
Film [ten pierwszy],w tempie,fajnie zagrany i chyba tylko durna i nie na miejscu,muzyka Andrzeja Korzyńskiego,psuła efekt…
Zadne"chyba"
Zresztą nawet jesli temat nie byl marynistyczny,w jego przypadku mogł dziać sie na wodzie.Jak w fajnej opowiesci,“Oszust”.
Absolutnie,nie!
Dokladnie na odwrot.Fiedler byl ciekawy ale nie mial w najmniejszym stopniu rysu przygodowego…
A poza tym,nie napisal trylogii,“Orle piora” ktora wlasciwie do dzisiaj jest u nas czyms bezprecedensowym.Tylko Nora Szczepanska moze sie z nim równać.
Zresztą trudno porównywać.Fiedler nie lansowal typu bohatera przygodowego.To byly dla mnie raczej ksiazkowe wydania Klubu 6 kontynentów.
Jego książki podróżnicze nie miały fabuły, a więc i głównego bohatera i fikcji literackiej. A mimo to pociągały mnie bardziej, niż wydumane przygody papierowych bohaterów, jakimi był Stasiu w “Pustyni i w puszczy” czy Tomek u Szklarskiego. Plus natrętna dydaktyka. Bardzo szybko wyrastałem z fascynacji tego typu literatury. Szukałem czegoś bardziej dla mnie dojrzałego. Dwie książki fabularne pana Arkadego przeczytałem. Jego “Dywizjon 303”, i “Wyspa Robinsona” spodobały mi się umiarkowanie, Znacznie lepszy był w ksiażkach - reportażach. Zresztą, każdy ma swój własny sposób odbiór literatury.
Ja bardzo szybko wyrastałem z dzieciństwa pod względem czytania i dość wcześnie zacząłem poszukiwać czegoś, co mi pasuje. Kiedy moi rówieśnicy pasjonowali się Sherlockiem Holmesem, ja już tam dostrzegałem naiwności i niekonsekwencje autorskie.
Dickensa zacząłem smakować, mając 14 - 15 lat, zacząłem od Klubu Pickwicka.
Fiedlerem też się zaczytywałem. Oprócz tych które wymieniłeś powyżej czytałem jego reportaże podróżnicze. Cieszę sie ze nawet mój syn wziął eis ostatnio za jego “Gorąca wieś Ambinanintelo”
O ile pamiętam, to o Masajach jest? Ambinanitelo, nacisło Ci się jedno “n” za dużo.
Aaa, jeszcze Dywizjon 303!!!
Faktycznie moje błędne odpowiedzi dotyczyły tych chłopięcych lektur,
a panią Musierowicz poznałam dzięki swoim córkom
CIEBIE,pociągały bardziej.Mnie nie.
Staś moze i byl naciągany ale kilka innych juz nie.Poza tym,drugiej takiej ksiazki nie bylo.
To fakt ze po zaliczeniu wszystkiego,szukalo sie czegoś innego.
Ja reportaż wole filmowany.Do dzisiaj.
Co do dydaktyki…Jesli Ci przeszkadzala musialbys odrzucic niemal wszystko w czym brali udział harcerze…A tym bardziej,milicja obywatelska Poza tym w dziecinstwie, bo do takich czytelnikow bylo to adresowane,nie musialo chodzic o dojrzałość.
Czesciej i bardziej chodzilo o poznawanie świata przez pryzmat przygody.W czym na naszym podworku,Szklarski byl niezastapiony.
Z literatury tego typu,Henry Rider-Haggard,zajal mi pol podstawówki a nawet liceum.Okazalo sie wowczas ze wiktorianska przygoda to archetyp na bazie ktorego,powstawaly niemal wszystkie"przygody",az do zmiany kostiumu na…“gwiezdne wojny”.
Nie neguję niczego, co napisałeś. Po prostu, każdy z nas jest inny. Najważniejsze, że czytamy i się rozumiemy. Zawsze upierałem się i nadal upieram, że nic tak nie poszerza horyzontów, jak książka. I rodzi chęć poznania nieznanego nam jeszcze. Oczywiście, są jeszcze inne poszerzacze i pogłębiacze umysłu, ale dla mnie na pierwszym miejscu są książki.
Jesteśmy chyba ostatnim pokoleniem dla ktorego to jest punkt wyjscia.
W ksiązce jest zakleta taka moc ze prawde mowiac,nie rozumiem współczensych programowych ignorantów ktorym imponuje wlasna impotencja…
Kapuściński,do ktorego z biegiem lat,nabralem dość krytycznego stosunku,zwykł mawiac ze zanim sie wypowiesz,przeczytaj i staraj sie zapamietac jak najwiecej…
I to sie nigdy nie powinno zmienić…
Nic dodać, nic ująć…, eech…!