10/11 i brawo ja
8/11 też brawo!
7/11 a złe wszystko co dotyczy wcierania w skore przez kobiety.Wiedzialem tylko jedno.To w czym moczono włosy.A plujka to była kawa
Pewnie bym miał kpmplecik ale na Onecie każą mi adbloka wyłączyć.Nie wyłączę nigdy jeżeli ktoś mnie szantażuje.Czyli,że pewnie idealnie bym pozaznaczał
Idąc tokiem rozumowania tfurcy tego kuiza to mam komplet.
Ale mialabym parę uwag merytorycznych.
Zielona szminka, import z Turcji bodajże, to była szminka niespodzianka, kolorki różne przybierała, aczkolwiek typu zaj***, do skóry lepszy byl smalec lub olej rzepakowy, maseczki to zalezy od cery - do dzis rozne naturalne produkty też się stosuje. Odpwiednikiem Chanel byla raczej Pani Walewska.
Plujka to koszmar kosmetyki - wylegarnia drobnoustrojow.
A @collins02, kawa plujka to do dzis miewa sie dobrze.
Ogolnie jak zwykle w przypadku quizów o PRL pomieszanie z poplątaniem.
Ja sie nie interesowałem wtedy, co kobiety w siebie wcierają.I poza wspomnianym przypadkiem związanym z włosami,nie przypominam sobie tych praktyk w zasięgu wzroku.
Autor zapewne swoje pytania ledwie co,konfrontowal z kimś starszym
Ale widywałem już gorsze zestawy pytań…
Jesli chodzi o kosmetyke obecnie nazywana naturalna to wraca sie często do metod sprzed dziesiecioleci.
A ludzkosc zawsze cos tam stosowala. Mniej lub bardziej zdrowego - mawet przyslowie o leczeniu syfu pudrem ma troche sensu - owczesne pudry zawierały biel olowiowa i sole rteci (niestety rownie szkodliwe dla krętka jak i jego nosiciela), ale na krotki czas efekt byl.
Dokadnie. Niektóre dobre odpowiedzi są z dupy, bo to solone masło, powinno być krem Nivea, nigdzie nie spotkałem się z tym masłem.
11/8. Zaskoczyła mnie tam pomadka i tu nie będę polemizował, ale, jak powyżej odpowiedziałem collinsowi, dwie pozostałe odpowiedzi są nieprawidłowe. ten quiz, robiony był tak bardziej na siłę.
Siostra mojej babki uzywala smalcu.
A wczesniej tzn. na przełomie lat 50/60 byl “krem mleczny”. Polska Nivea to Gierek.
A ząbki palaczki to czyscily weglem aktywnym.
Była taks pomadka, import, po utlenieniu zmienials kolor (ale to lata 80).
Do dzis mozna ja trafic w sklepach z artukulami do robienia psikusow.
Jestem zbyt pijany by się skupić.
Leżę se i słucham Thundermother
11/11
ja też się z masłem nie spotkałam.
Sorki, za pozwoleniem, ale już Gomułka.
A moja babcia włosy naftą myła. Do końca miała wspaniałą gęstwinę, choć siwą, ale ona żyła 97 lat. Nie wiedziała co to łupież, i ile pamiętam rozmowy dorosłych.
O tym nie wiem, ale od kiedy pamiętam, to ząbki w PRL myło się pastą Nivea, lipa to była okrutna, ale się myło. Był też proszek jakiś, ale mało dostępny.
Jakos tak mi sie kojarzy, ze nivea zagościła w domu pozniej, wcześniej mama uzywala kremu mleczmego.
A ponoc Violette Villas tez nafty nie wody z szmponem uzywala.
Wbrew obiegowej opinii natura jest ciągle dostawcą srodkow piekegnacyjnych, nie mowiac juz o ziolach, które umiejetnie stosowane wspomagaja leczenie czy nawet sa srodkiem profilaktycznym
Dwie źle , woda brzozowa i mydełko.
Nic z tego nie rozumiem. Idźcie spać
Takie pomadki możesz dostać w Niemczech w jednym z najdroższych sklepów , mają kilka kolorów/ odcieni. Stoi na półce obok kosmetyków z ziemią egipską.
No patrz, co kraj to obyczaj…
Ja pamietam, ze jak pojawily sie wlasnie na poczatku lat 80. to dowcip kumplowi zrobilysmy - mial spierzchniete usta i dostal jako sztyfcik z wazeliny do posmarowania.
Co prawda nie byl to 1 kwietnia, ale i tak sie wszyscy usmiali.