Nie wiem jak z tego wyjść…
Nie poznaję tej irytującej płaczki.
Iga nie ma na razie nic do powiedzenia…
Ktoś się chyba zajął Osaką"w przerwie"i potrząsnał tą marudą.
To zupełnie inna zawodniczka!I ten niemal męski serwis…
Oglądałam mecz Zheng-Osaka w nim Japonka grała marnie wręcz beznadziejnie i nie wiem co się stało, że teraz tak gra.
Wiktorowski powtarza Idze, żeby się skoncentrowała.
Trudno to określić ale to nie Iga gra słabo…Owszem,mogłoby to"czytanie"przeciwniczki wyglądać lepiej ale generalnie to Osaka konczy piłki.Ma tyle winnerów że już dawno tego nie widziałem…
No nareszcie…
Mój Boże, Iga przegrywa swoje podanie mając 3 break-punkty pod rząd, a później jeszcze 2.
Bo Iga daje jej swobodę swą grą. Ona, co jeszcze nie widziałem, spóźnia się do piłek, które normalnie bierze. I jest bezradna wobec serwisu Osaki.
Marzenia o wygraniu RG odjeżdżają a siną dal w szybkim tempie. 2:5.
Czarno to widzę.
4:5…
I Osaka sama się o to prosiła.
Chyba trzy razy nie trafiła do pustej bramki…
Pojawił się cień nadziei na skutek dziwnych błędów Osaki i sama się przełamała. Iga serwuje o przetrwanie…
Co za nerwy…
Iga chyba zwietrzyła krew…?
I jest…Piękny winner!!!5:5!
Coś kapitalnego…
Coorva mać…Zaraz zadzwonie pod 999
Jednak poczuła tę krew, mam nadzieję, że nie odpuści własnego podania.
Mecz zaczyna się, kurna, od nowa.
aaaaaaaaaaaaa…, jupiiiii!!!
Myślałam, że zejdę na zawał i gdybym obgryzała paznokcie wygryzłabym je do krwi. Ufff…
No wystarczy, że tracę wiarę w Igę, to ta zaczyna wygrywać
To juz nie pierwszy raz…
Ja wyszłam z psem, bo już nie mogłam na to patrzeć, może to jej pomogło
Przyznaję, straciłem tę wiarę i jeszcze jestem oszołomiony tym co się stało.
Sponiewierana w II secie, poniewierana w III, podniosła się i zagrała koncert. Ona jest mistrzynią kosmosu.
Boy oh boy…I can’t believe it…Powiedzial komentator…
I ja także…
Przez pół meczu wydawało mi się że
a. Już wiem dlaczego Osaka była kiedyś na topie
b.Osaka ma mecz w swoich rękach
A jednak…
Jak,przepraszam za wyrażenie,stara lisica,Świątek pograła!!!
To jest to czego zawsze zazdrościliśmy innym,po naszych"pięknych porażkach"