Już kiedyś,chyba ok.8 lat temu,jeszcze w Milton Keynes,zdarzyło mi się…
Wracasz do domu a tu nagle chmara czarnych,naćpanych po brzegi…
Wtedy koszulka z Bossem [B.Springsteen] uratowała mnie od kłopotów.
Dzisiaj…Podałem łapę upadającemu…Bydlę ciężkie i o małego słonia,poleciałbym za nim…Nagle jednak chmara naćpanych jak w NY,czarnych chwyta człowieka za kołnierz…
I do tego szczekające kundle.I nie wiesz czy to aprobata czy złość…
Tym razem okazało się że to pierwsze.Nawet się uśmiałem gdy zdałem sobie sprawę że nie mam szans na zrozumienie tej"angielszczyzny".Akcent z Newcastle to przy tym,mały pikuś…
Ulica…
Co mnie podkusiło wychodzić z domu o tej porze???
A jednak…
Fajnie jest zauważyć,i to na przestrzeni lat,że tutaj jest bezpieczniej.To nie Meksyk,to nie Bronx czy jakaś pier.olona namiastka Havany…Tutaj ludzie nawet jeśli sie nie szanują to bardziej sie lubią niż nienawidzą.Nawet kolor schodzi na dalszy plan.A jak wypijesz czy ćpasz to już w ogóle…
I po raz kolejny zauważam że są sprawy o których żadne,najfajniejsze nawet blondynki,nie napiszą “specjalnie dla wp.”
2 polubienia